Szeroką centralną Aleją Boliwara w Caracas przeciągnęły dwa wielkie pochody: w piątek - zwolenników głosowania "tak" w niedzielnym referendum konstytucyjnym, poprzedniego dnia - przeciwników prezydenta Hugo Chaveza.
Chavez zwołał referendum, aby przeforsować projekt zmiany konstytucji, który pozwoli mu kandydować w wyborach dowolną ilość razy, pozostać u władzy po zakończeniu drugiej kadencji w 2012 roku i kontynuować reformy, które nazwał "socjalizmem XXI wieku".
Przeciwnicy prezydenta - ponad 100.000 osób - czwartkową demonstracją zakończyli trwającą od kilku tygodni kampanię przeciwko "antydemokratycznej zmianie" konstytucji.
Mówcy zarzucali Chavezowi, że zmieniając ustawę zasadniczą chce wprowadzić w Wenezueli "autorytarny socjalizm".
Przywódca ruchu studenckiego, bardzo aktywnego w organizowaniu opozycji przeciwko zmianie konstytucji, Yon Goicoechea, powiedział w przemówieniu: "Proszę bardzo, panie prezydencie, niech pan rządzi jako demokrata, bo jeśli nie, będzie pan miał przeciwko sobie lud na ulicach!".
W piątek już od południa czasu miejscowego dziesiątki tysięcy mieszkańców Caracas i zwolenników Chaveza przybyłych autobusami z sąsiednich prowincji gromadziło się na Alei Boliwara, gdzie mają wysłuchać wieczorem przemówienia prezydenta.
Na transparentach najczęściej powtarza się hasło "Zjednoczeni na rzecz +tak+", wzywające do głosowania w referendum za reformą konstytucji.
Chavez podczas zaprzysiężenia swego nowego rządu w styczniu zapowiedział "nacjonalizację wszystkiego, co zostało sprywatyzowane".
Wcześniej państwo wzmocniło swą kontrolę nad przemysłem naftowym - głównym bogactwem Wenezueli, piątego w świecie eksportera ropy naftowej.
Ostatnie dni kampanii przed referendum przebiegały na ogół spokojnie. Jednak nieznani sprawcy zabili dwóch zwolenników Chaveza rozlepiających plakaty.
Doszło też do ostrej polemiki między Chavezem a wiceprzewodniczącym Episkopatu Wenezueli, biskupem Roberto Lueckertem. Prezydent w bardzo ostrych słowach oskarżył duchowieństwo katolickie o prowadzenie z ambon otwartej agitacji na rzecz głosowania "nie" w referendum.
Bp Lueckert odpowiedział, że "Kościół jako instytucja wyraża swe zdanie i ma prawo do tego, aby go szanowano i nie obrzucano obelgami".
Kościół wenezuelski w dwóch oficjalnych dokumentach określił projekt reformy konstytucji jako "moralnie nie do zaakceptowania". (PAP)
ik/ mc/
20:32 07/11/30