Zastępca Rzecznika Interesu Publicznego Jerzy Rodzik jest w czwartek przesłuchiwany w gdańskiej prokuraturze okręgowej w związku ze śledztwem w sprawie domniemanego szantażu lustracyjnego Zyty Gilowskiej.
W prokuraturze są przesłuchiwani także dwaj współpracownicy Rodzika, którzy wraz z nim przyjechali do Gdańska.
Tuż przed wejściem do budynku Rodzik pytany przez dziennikarzy, czy obawia się przesłuchania, odpowiedział, że nie, bo nie ma sobie nic do zarzucenia.
Nie chciał odnieść się do doniesień czwartkowego "Życia Warszawy", że kluczowym dokumentem, który przekonał RIP do skierowania sprawy Gilowskiej do Sądu Lustracyjnego, miał być raport MSW dotyczący funkcjonowania lubelskiej bezpieki z 1988 r.
"Nie mogę oceniać materiału dowodowego, a to jakie dowody przesądziły, a które nie, to jest ocena materiału dowodowego" - powiedział dziennikarzom Rodzik.
Nie chciał odnieść się też do rozmowy z Witoldem W., byłym funkcjonariuszem SB i kontrwywiadu, opublikowanej w czwartkowej "Trybunie", bo, jak powiedział, nie czytał jej. Witold W. powiedział gazecie m.in., że Gilowska była jego "kontaktem operacyjnym", choć o tym nie wiedziała.
Gdańscy prokuratorzy mają przesłuchać także Witolda W., ale wiadomo już, że nie stanie się to w czwartek.(PAP)
pek/ malk/