We francuskim społeczeństwie nadal wrze po decyzji o wydłużeniu wieku emerytalnego. Związkowcy nie zamierzają składać broni i będą cały czas domagać się wycofania z reformy – relacjonuje dziennik "Ouest France".
Trwają protesty w sprawie reformy emerytalnej
Głos w tej sprawie zabrała Sophie Binet. Szefowa centrali związkowej CGT odniosła się do środowego wystąpienia premier Francji Elisabeth Borne. Polityczka przestawiła plany rządu i zapewniła, że mimo protestów władza "wyciąga rękę" do wszystkich, którzy wykazują dobrą wolę.
Szefowa CGT jednak uznała, że "wyciągnięta ręka" nie wystarczy, jeżeli reforma emerytalna nie będzie anulowana. Jeżeli rządzący nie wycofają się zamiarów podniesienia wieku emerytalnego, to "pozostanie atmosfera silnego oporu" wobec władz i nie będzie "powrotu do normalności".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rząd nadal nic nie zrozumiał z tego, co dzieje się w kraju – stwierdziła Sophie Binet.
Wielki protest 1 maja
Zapewniła zarazem, że związkowcy nie "pójdą na rozmowy do Pałacu Elizejskiego". To wyjaśnienie do odrzucenia zaproszenia do podjęcia negocjacji, z jakim niedawno zwrócił się prezydent Emmanuel Macron do central związkowych.
Sophie Binet, która swoje stanowisko w CGT piastuje od początku marca jako pierwsza kobieta w historii, wezwała też Francuzów do wzięcia udziału w proteście przeciw reformie, który ma się odbyć 1 maja. Obiecała, że odbędzie się on w atmosferze "rodzinnej (...) i świątecznej". Stwierdziła zarazem, że rządowi nie uda się "zamknąć rozdziału" reformy emerytalnej i przejść do innych projektów.
Odniosła się tym samym do kongresu partii rządzącej Renesans. Premier na nim przekonywała, że rząd jak najszybciej chce dokonać reformy, zagwarantować pełne zatrudnienie, równe szanse, a także "działać na rzecz zdrowia i edukacji".
"Bunt" społeczny przeciw reformie emerytalnej we Francji
Przed kilkoma tygodniami francuski rząd przedstawił plany reformy emerytalnej, która zmierza do opóźnienia momentu, w którym będzie można zakończyć aktywność zawodową. Rząd francuski zaproponował, aby podnieść wiek emerytalny we Francji z 62 do 64 lat. Przedstawiciele rządu, jak i prezydent Francji Emmanuel Macron, argumentują, że reforma systemu emerytalnego jest konieczna, jeżeli kraj chce utrzymać wypłacalność systemu. Była to zresztą jedna z obietnic przedwyborczych obecnej głowy państwa.
To wywołało zdecydowaną reakcję społeczeństwa. Najpierw na ulicę wyszli związkowcy. Koalicje związków zawodowych cyklicznie organizowały uliczne protesty przeciwko planom podwyższenia wieku emerytalnego. Z czasem dołączyli do nich rozczarowani obywatele.
Wiek emerytalny we Francji należy do najniższych w Unii Europejskiej. Francuzi wcześnie też kończą aktywność zawodową, bo średnio w wieku 62,3 lat. Dlatego też kraj ten wydaje na emerytury aż 14,8 proc. PKB. Dla porównania: Polska na świadczenia emerytalne wydaje ok. 10 proc. PKB. W Europie tylko Grecja i Włochy przeznaczają na ten cel więcej niż Francja.
Tym samym średnia emerytura Francuzów wynosi 54,4 proc. ich ostatniej pensji. Jednak średnia dla wszystkich krajów unijnych to 46,2 proc. Lepiej pod tym względem mają seniorzy w Hiszpanii, gdzie w ramach emerytury otrzymują 77 proc. ostatniej wypłaty, w Portugalii – 74 proc., i we Włoszech – 66,9 proc.