Mam wiele wątpliwości co do odpowiedzialności i prawidłowych decyzji o tym kto może, kto ma szanse i kto nie powinien brać udziału w ostatecznym ataku. Skończyło się tak na ich własne życzenie, przecież tam nie była potrzebna brawura, a odpowiedzialność i świadomość o ogromie przedsięwzięcia. Dlaczego nie wspomagali się, choćby psychicznie ? dlaczego gdy nie radzili sobie koledzy nikt ze schodzących nie zatrzymał się by asekurując się zejść do obozu poniżej przełęczy ?. Kto z nich miał tlen ? dlaczego w bazie o tym nie wiedział odpowiedzialny Wielicki ? Pytań tutaj jest setki. Wygląda to na nieporadną przebieżkę "żółtodziobów", a nie "wybitnych himalaistów" . Wyprawę przygotowano na kolanie bez poczucia odpowiedzialności. Zaowocowało to śmiercią najstarszego i najmłodszego z uczestników. To jest smutne, że zapłacili za brawurę swoim życiem, sami chcieli, znamienne że nie zadziałał instynkt samozachowawczy - to po prostu brak dobrego wyszkolenia.