Witam, proszę o poradę. Zakupiłam suknię ślubną, szytą na wymiar, podczas pierwszej przymiarki było wszystko ok. Z tym że sprzedawczyni nie powiedziała, że trzeba ją sprawdzić tzn usiąść w niej, nachylić się itd. Rzeczywiście mogłam ja o tym pomyśleć, ale uwierzcie, miałam co innego w głowie. Mój błąd. Co nie znaczy, że sprzedawczyni też nie popełniła błędu. W każdym bądź razie zostawiłam suknię do przeróbki (krawcowa miała ją nieco skrócić). Kilka dni przed weselem pojechałam po odbiór. Tym razem usiadłam w niej na krześle i zaniepokoiło mnie, że cały gorset jakoś tak dziwnie zaczął mi spadać. Poprosiłam o doszycie ramiączek, a w odpowiedzi usłyszałam, że już za późno... Za sukienkę zapłaciłam ponad 2000,00 zł... W dniu ślubu założyłam ją i nachyliłam się, aby zapiąć buty, byłam w niej dosłownie 15 minut i druty wszyte w gorset, podtrzymujące biust zaczęły wbijać się w skórę... podczas mszy cały czas siedziałam i podtrzymywałam gorset, po wyjściu z kościoła też... a na weselu spędziłam kilka godzin w ubikacji na podciąganiu, sznurowaniu i zdenerwowaniu... Owszem, nie jestem osobą szczupłą, ale czy to oznacza, że pół swojego wesela powinnam spędzić na poprawianiu sukienki? Zdjęcia są koszmarne, tzn ja je tak widzę. Poza tym mam blizny od drutów pod biustem... Po weselu zadzwoniłam do tego salonu i w odpowiedzi usłyszałam, że producent reklamacji nie przyjmie, bo to tak jakbym kupiła buty i po kilku dniach je chciała oddać, bo są niewygodne... ??? Po pierwsze to nie buty tylko moja suknia ślubna, w której miałam przetańczyć całą noc, a nie nachylić się i mieć druty wbite w skórę!!! Po drugie nie chodziłam w niej kilka dni tylko po 15 minutach już się zepsuła, więc jaki to produkt? A po trzecie zapłaciłam za nią kupę pieniędzy, więc chyba mogę wymagać, że będzie ok?
Proszę o pomoc, bo ja tak tego na pewno nie zostawię...