Bardzo chętnie od ręki przystanę na takie rozwiązanie.

No chyba, że rata w CHF będzie spadać :)

Panie Jakubiak, frankowicze stoją za Panem murem. Wygląda na to, że jest Pan jedyną osobą w tym kraju, która jest w stanie zaproponować rozwiązanie korzystne dla obu stron. Przewalutowanie po kursie z dnia podpisania umowy i dopłacenie bankowi kwoty jaką kredytobiorca w CHF oszczędził przez te lata w stosunku do kredytobiorcy w PLN jest rozwiązaniem, które godzi interesy obu stron.
Proszę nie ustawać w wysiłkach, bo dzięki takim ludziom jak Pan mamy jeszcze wiarę w naszą przyszłość w Polsce.

Ja chętnie oddam to "co zarobiłem". Szczegóły? Kredyt w 2008 warty 160 tys zł. Przez 6 lat spłacałem kredyt (jakieś 14 tys CHF spłacone, licząc powiedzmy średnio 2.8 zł za franka przez cały okres spłat to spłaciłem już 39 tys zł). Nie liczę oczywiście odsetek. Przez ten okres oszczędziłem na kosztach pomiędzy kredytem w CHF a PLN jakieś 25-28 tys zł. Na dzień dzisiejszy moje zobowiązania względem banku to 290 tys zł.
Jeśli ktoś jest w stanie mi wytłumaczyć gdzie te korzyści z których przez te lata czerpałem pełnymi garściami, a teraz muszę je oddać to zamieniam się w słuch. BasiuFL może ty zaczniesz?

Cieszysz się, że sąsiad, który ma kredyt we franku ma teraz gorzej? Pięknie, tyle, że teraz on i jemu podobni zaniosą co miesiąc do banku średnio 500 zł więcej zamiast tą kwotę wydać w osiedlowym spożywczaku twojego znajomego, restauracji, którą prowadzi twoja ciocia, butiku w którym pracuje Twoja córka, czy warsztacie samochodowym gdzie porządną robotę znalazł Twój brat. To mikroskala - tylko Twój sąsiad. A takich jak on jest 550 tysięcy, no i rok ma 12 miesięcy. Policzmy zatem jaką kwotę rocznie frankowcy zaniosą w zębach do banku zamiast stymulować polską gospodarkę: 500 zł * 550 000 frankowców * 12 miesięcy = 3 300 000 000 zł. Tak, 3,3 miliarda zł rocznie. Uważasz, że to pozostanie bez wpływu dla tych, którzy nie mają kredytu we frankach? Czasem niewiedza bywa błogosławieństwem....