Przepraszam, ale gdy przeczytałem artykuł, myślałem, że śmiech rozerwie mi trzewia. Szczególnie zabawne jest stosowane już nagminnie wyjaśnienie, że właśnie kolejne zmiany wynikają z unijnych dyrektyw. Pragnę nieśmiało przypomnieć, że kiedy wszystkie publikatory zapluwały się informacjami o zmianie przepisów, polegających na likwidacji zielonej strzałki umieszczanej na słupach sygnalizacji świetlnej, a pozwalającej na skręt w prawo mimo włączonego czerwonego światła na wprost (jeśli droga jest wolna) - w Niemczech taką formę znaku wprowadzano - bu ha, ha, ha.
Zmiany mają wyłącznie jeden cel wprowadzenie przez rozwydrzoną władzę, poza podwyższoną opłatą jednorazową (pewnie na waciki dla urędników Min. Fin.), kolejnej formy fiskalizmu, wszak termin ważności wymaga ponoszenia nieuzasadnionych opłat za nic. Do tego jeszcze otwiera się idealna możliwość poprawiania ustawy w części dotyczącej okresu ważności. No bo czemu np , za dwa lata nie miałoby się bez rozgłosu skrócić okresu ważności prawa jazdy z 15 lat na 5 , nie no może lepiej na 2, albo 0,5 roku???
Cytat :" A proszę powiedzieć, co jest gorsze? Konieczność wysilenia się i zdania prawa jazdy na nowych warunkach, czy spotykanie na drodze idiotów - pyta Kuchar. - Nikt nie chciałby, żeby jego dziecko zabił niedouczony kretyn prujący przez osiedlową drogę sto na godzinę".
Panie Kuchar, nie słyszałem żeby umiejętności kierowców wzrosły od podwyższania opłat. Owszem kierowcy są niedouczeni ponieważ wykłady z przepisów na kursach, zwykle prowadzą emerytowani policjanci lub inni byli urzędnicy z "resortu", a ich aktywność polega wyłącznie na czytaniu z odpowiedniego dziennika urzędowego tekstu przepisów o ruchu drogowym.
Kiedyś rozszerzając prawo jazdy z kat B, na kat C, zadałem prowadzącemu pytanie: "jeżeli na skrzyżowaniu dróg równorzędnych nadjadą jednocześnie pojazdy ze wszystkich stron, to kto ma pierwszy wjechać na skrzyżowanie?" Okazało się za trudne, bu ha ha ha. (wbrew pozorom sytuacje takie w praktyce się zdarzają ).
Tak więc Panie Zwoliński, napisz Pan szczerze, że rząd nonszalancko zadłużył kraj (Euro 2012, wojny) i teraz szuka metod na utrzymanie pozorów, bo kreatywna księgowość made in Vincent Rostowski już nie wystarcza, a nie lasuj Pan ludziom we łbach, przekonując, że to dla naszego dobra. Jedyny element pozytywny tej hucpy jest taki, że nowe blankiety drukować będzie PWPW, choć to również pozorne, bo już raz zlecono podobne działania, węgierskiej bodajże, nieznanej firmie, więc dane osobowe całego narodu gdzieś zostały wyeksportowane, i stawiam dolary przeciwko orzechom, że nie zniknęły.
Życzę większej rzetelności i podniesienia poziomu publikacji, bo większość czytelników gimnazjum ma skończone i rozumie, patrząc, co się wokół nich dzieje.