W nocy z poniedziałku na wtorek izraelska armia przekroczyła granicę z Libanem i wspierana przez siły powietrzne oraz artylerię rozpoczęła operację "Płonące Strzały".
Jak poinformował rzecznik izraelskich sił zbrojnych kontradmirał Daniel Hagari, atak ma ograniczony charakter i wymierzony był przeciwko "infrastrukturze terrorystycznej Hezbollahu w południowym Libanie". Jak podkreślił, Izrael nie zamierza "długoterminowo okupować terytoriów Libanu".
- Hezbollah przygotowywał się do wykorzystania tych wiosek jako zmilitaryzowanych punków do ataku na Izrael podobnego jak atak Hamasu z 7 października - tłumaczył Harari.
W oświadczeniu wydanym przez siły Izraela czytamy, że "cele znajdują się w wioskach w pobliżu granicy i stanowią bezpośrednie zagrożenie dla społeczności izraelskich w północnym Izraelu".
We wtorek wieczorem na Izrael spadły rakiety z Iranu. Była to zapowiadana odpowiedź Teheranu na ataki na przywódców Hamasu i Hezbollahu przeprowadzone w ostatnich tygodniach. Najwyższy przywódca duchowo-polityczny Iranu ajatollah Ali Chamenei zagroził we wtorek w serwisie X, że Izrael czeka "silniejszy i boleśniejszy" atak ze strony Iranu.
Izrael zapowiedział już odpowiedź.
Hezbollah również odpowiada ogniem
W ostatnich dniach izraelskie wojska ostrzeliwały libańskie miejscowości. Rakiety i drony uderzyły również w stolicę kraju - Bejrut. Podczas jednego z ataków zginął lider Hezbollahu Hasan Nasrallah.
Determinację Izraela wzmacnia chaos w szeregach Hezbollahu po udanej operacji z pagerami - rannych lub zabitych około 10 proc. jego członków - oraz udana eliminacja przywódców tej libańskiej i proirańskiej milicji. Razem z operacją lądową Izrael będzie zapewne też nasilał naloty na zaplecze wojskowe i siły Hezbollahu w głębi Libanu - wyjaśnia w rozmowie z money.pl dr Marcin A. Piotrowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Wiceszef Hezbollahu ogłosił w poniedziałek, że grupa będzie nadal walczyła z Izraelem i jest przygotowana na inwazję lądową. Mimo ciosów, jakie zadała izraelska armia, organizacji bojówki Hezbollahu już odpowiadają ogniem. Izraelskie siły zbrojne (IDF) informują, wystrzelone z Libanu rakiety spadły na Tel Awiw, raniąc sześć osób.
"Pocisk wystrzelony przez Hezbollah na Izrael spadł bezpośrednio w Kfar Qassem, arabskiej wiosce w środkowym Izraelu, po tym, jak Hezbollah po raz kolejny wystrzelił pociski w kierunku środkowego Izraela" - podały na platformie X IDF.
Operacja może obudzić dawny spór
Obecnie uderzania Hezbollahu skierowane są na izraelskie miasta, ale zepchnięta do defensywy i zdesperowana organizacja może również uderzyć w znacznie mniej oczywisty punkt. Wzorem jemeńskich bojowników Huti rakiety mogą posłać na morze w kierunku masowców, ale również znajdujących w niedużej odległości platform i pól gazowych Izraela.
Bezpośredni atak lądowy Izraela na Liban może przekreślić zawarte jesienią 2022 r. porozumienia, które z udziałem USA, po raz pierwszy sankcjonowały granicę między nieuznawanym przez kraje arabskie państwem Izrael a Libanem. Ten fakt uważano wówczas za precedens, mimo że konflikt wisiał na włosku.
Oba te państwa od ponad dekady prowadziły bowiem ostry spór o prawa do eksploatacji bogatych złóż gazu ziemnego i ropy na morskich terytoriów Morza Śródziemnego i granicę morską (funkcję granicy lądowej pełniła linia zawieszenia broni z 1949 r.). Punktem zapalnym było przede wszystkim znajdujące się na pograniczu złoże Karisz.
Spór o strefę obejmującą 860 km kw. morza podsycał Hezbollah i zabity niedawno lider organizacji Hassan Nasrallah. Swego czasu zagroził eskalacją działań wojennych przeciwko Izraelowi, jeśli negocjacje w sprawie granicy morskiej między państwami nie zakończą się spełnieniem żądań organizacji. – Jeśli Liban nie dostanie tego, o co prosił, będziemy zmuszeni wstąpić na ścieżkę wojenną – groził w oświadczeniu telewizyjnym Nasrallah.
Wielcy wrogowie kończą spór. Mamy nowe źródło gazu
Chodziło o linie wyznaczające tereny morskie. Izrael kierując się ustaleniami ONZ i wytyczeniem jego wyłącznej strefy ekonomicznej w granicach linii 23 zainstalował na bogatym w gaz platformę wiertniczą Karisz, która miała dać 2,83 mld m sześc. gazu. Liban zaś za granicę uważał linię 29, według której pole to należało do jego strefy i już zapowiedział odwierty i eksport za granicę.
W listopadzie porozumienie podpisane przez prezydenta Libanu Michela Aouna i premiera Izraela Yaira Lapida dało zielone światło do wydobycia przez międzynarodowe firmy, które chcą szukać gazu ziemnego na wcześniej spornych wodach. Dało też możliwość eksportu nadwyżek gazu do Europy, która znalazła się w kryzysie energetycznym podsycanym przez Rosję.
Hezbollah jak Huti?
Operacja lądowa w Libanie może spowodować, że Hezbollah będzie zmuszony do zmiany taktyki i rozpocznie ataki na cele znajdujące się na Morzu Śródziemnym. A wówczas pierwszym z celi mogłaby być platforma wiertnicza Karisz i masowce transportujące LNG.
Skuteczność i globalny zasięg tych ataków potwierdziły działania Hutih na Morzu Czerwonym, paraliżując ruch cywilnych statków na jednym z głównych szlaków handlowych, którym transportowana jest ropa naftowa i gaz.
Jemeńscy bojownicy mają jednak tę przewagę, że ataki na ich pozycje są dokonywane jednie zdalnie, a w przypadku przyczółków Hezbollahu, te muszą liczyć się z bezpośrednim starciem z izraelską armią.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl