Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Dezorientacja na rynku walutowym

0
Podziel się:

W USA wszystko wydawało się sprzyjać wzrostowi indeksów, czyli odbiciu po piątkowej przecenie, ale okazało się, że byki są bardzo słabe.

Dezorientacja na rynku walutowym

W USA wszystko wydawało się sprzyjać wzrostowi indeksów, czyli odbiciu po piątkowej przecenie, ale okazało się, że byki są bardzo słabe.

Bardzo ciekawe rzeczy działy się na rynku walutowym i surowcowym. Kurs EUR/USD spadał prawie tak samo mocno jak w piątek rósł. Powód? Kolejne wynurzenia urzędników.

Znowu wyskoczył Jean-Claude Trichet, szef ECB. Tym razem powiedział, że podwyżka stóp procentowych w strefie euro jest rzeczywiście możliwa, ale niekoniecznie już na lipcowym posiedzeniu. Tym akurat kursu EUR/USD znacznie by nie obniżył, bo przecież w sumie potwierdził to, co powiedział w czwartek. Timing podwyżki jest sprawą wtórną.

Do gry wszedł też jednak Henry Paulson, sekretarz skarbu. Odkręcał to, co mówił w sobotę sekretarz do spraw energii - twierdził, że wysokie ceny ropy są problemem dla gospodarki, a rząd śledzi sytuację na rynku. Co bardziej istotne powiedział też, że nigdy nie wykluczał interwencji, czy też korzystania z innych instrumentów w celu umocnienie dolara.

Poza tym Richard Fisher, prezes Fed z Dallas stwierdził, że zgadza się z innymi swoimi kolegami twierdzącymi, iż do zwalczani inflacji należałoby podnieść stopy procentowe (bardzo wątpię, żeby przed wyborami taki ruch nastąpił). Po taki dictum kurs EUR/USD musiał spaść. Jak widać urzędnicy miotają się i nie bardzo chyba wiedzą, co mają mówić, a gracze za nimi biegają nie bardzo wiedząc co jest grane. Z tego powinien się zrodzić trend boczny, a nie jakieś istotne wyłamanie.

Spadek kursu EUR/USD wymusił korektę na rynku surowców. Spadek ceny ropy i naturalna chęć odbicia po przecenie powinny były podnosić indeksy. Rzeczywiście szeroki rynek rósł, ale NASDAQ nadal spadał. Potem zaczął spadać również indeks S&P 500.

Ciągnął w dół indeksy rynek finansowy i technologiczny. Lehman Brothers, spółka o której ostatnio tak dużo się mówiło, poinformował że w drugim kwartale poniósł stratę w wysokości 2,8 mld USD. Poinformował też, że oczekuje ujemnych przychodów (0,7 mld USD), czyli odpływu kapitałów i podniósł kapitał o 6 mld USD sprzedając akcje poniżej ceny rynkowej. Po opublikowaniu tego raportu agencja ratingowa Moody's obniżyła perspektywę ratingu dla tego banku inwestycyjnego (czwarty co do wielkości w USA), a cena akcji zanurkowała.

Dzięki kończącemu sesję rajdowi udało się zamknąć sesję neutralnie, ale takie zachowanie rynku po tak dużej jak piątkową przecenie nie pozostawiają złudzeń - nastroje zmieniły się na niedźwiedzie.

Po sesji raport o sytuacji w połowie kwartału opublikował Texas Instruments. Był niezbyt ekscytujący. Spółka przesunęła nieco w górę dolne widełki prognozowanego zysku i w dół górne. Przesunęła też w dół (nieznacznie) prognozy przychodów. W sumie nic wielkiego - kurs nieznacznie spadł, ale indeks handlu posesyjnego (AHI) wzrósł o 0,22 proc. (to sporo jak na AHI).

Kontrakty na indeksy amerykańskie jednak rano spadały pociągnięte w dół przez przecenę w Azji. Tam szczególnie mocno rano traciły indeksy chińskie (ponad 5 procent). Chińczycy wrócili do gry po poniedziałkowym święcie i reagowali na kolejne podniesienie przez Ludowy Bank Chin o jeden punkt procentowy rezerw obowiązkowych banków.

Pojawił się też w nocy naszego czasu Ben Bernanke, szef Fed. Jego wypowiedzi są dosyć niejasne. Z jednej strony twierdził, że niebezpieczeństwo wejścia gospodarki USA w głęboką recesję wydaje się słabnąć.

Umniejszał też wagę piątkowych danych z rynku pracy. Twierdził też, że zwalniająca (ale nie do granicy ,,poważnej" recesji) gospodarka obniży inflację - to stara śpiewka szefa Fed. To najwyraźniej był sygnał: ,,nie bójcie się szybkiego podniesienia stóp". Na tym samym oddechu powiedział jednak też, że ,,FOMC będzie zwalczał erozję długoterminowych oczekiwań inflacyjnych". Co z kolei sygnalizowało, że jeśli Bernanke się myli i inflacja będzie rosła to stopy jednak zostaną podniesione.

Azjaci i rynek walutowy (dolar nadal zyskiwał) dostrzegli tylko ten ostatni sygnał. Zakładam, że Amerykanie zwrócą uwagę na optymistyczną część przesłania. Może to być nawet temat wiodący, bo dzisiaj jest kolejny dzień z prawie pustym kalendarium. Owszem, dowiemy się, jaki w kwietniu był deficyt bilansu handlu zagranicznego w USA, ale od dłuższego już czasu dane te nie doprowadzają do większych ruchów na rynku walutowym. Rynek akcji je w ogóle lekceważy. Teoretycznie im mniejszy deficyt tym lepiej dla dolara.

GPW w poniedziałek nie zaskoczyła. Spadek WIG20 o 1,5 procent był normalną i oczekiwaną reakcją na piątkowa przecenę na rynku akcji w USA i na olbrzymi wzrost ceny ropy.

Po rozpoczęciu sesji indeksy osuwały się - gracze całkowicie nie zwracali uwagi na to, że w Europie panował spokój. Po opublikowaniu oświadczenia Lehman Brothers indeksy ruszyły w dalszą podróż na południe, ale gracze zauważyli też, że Europejczycy na ten raport też nie reagują. Dlatego też WIG20 wrócił nad 2.800 pkt., ale jedynie na to stać było obóz byków. Otwarte zostało okno bessy, co jest bardzo ,,niedźwiedzim" sygnałem, a kolejny śladowy obrót sygnalizował, że co prawda nie ma dużej podaży, ale popyt nie kwapi się do obrony rynku.

WIG20 jest już nieco ponad 2 procent nad minimum ze stycznia i marca. Nie widać na horyzoncie niczego, co mogłoby doprowadzić do wyraźnego odbicia. Szukam już zupełnie kontrariańskich argumentów - skoro wszystko mówi, że wsparcie pęknie to znaczy, że nie pęknie.

A jeśli zostanie naruszone to indeks zawróci. Dlaczego? Bo obserwowane przeze mnie oscylatory są w obszarze skrajnego wyprzedania, co zapowiada korektę wzrostową. Wczorajsza sesja w USA niespecjalnie zachęca do kupna akcji, ale nie każe ich też sprzedawać. Byki maja szansę na odrobienie części strat.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)