Już we wtorek niepewność doprowadziła do spadku cen - WIG20 stracił na wartości 0,7 proc. i ponownie zszedł poniżej 3900 pkt. Średnie i mniejsze spółki, mierzone indeksami mWIG i sWIG przeceniono o 0,4-0,6 proc. W sumie na całym rynku obniżyły się kursy 220 spółek.
Spadki nie były niczym nadzwyczajnym w świetle nastrojów panujących na czołowych parkietach Starego Kontynentu. A te były przez cały wtorek dość niemrawe. Indeksy w Londynie i Paryżu straciły 0,6-0,7 proc., czyli mniej więcej tyle, ile nasz WIG20.
To z jednej strony zasługa niezbyt dobrych wieści z gospodarki amerykańskiej - spadek cen domów i pogorszenie nastrojów konsumentów - a z drugiej strony efekt niepewności przed środowym posiedzeniem amerykańskiego banku centralnego, który ma decydować o ewentualnej obniżce stóp procentowych.
Biorąc pod uwagę, że to co najważniejsze zdarzy się dopiero w drugiej części tygodnia, poniedziałkowo-wtorkowe wydarzenia na warszawskim parkiecie należy rozpatrywać tylko w kategorii harców bez większego znaczenia. Zwłaszcza, że wszystko to dzieje się w kontekście bardzo niskich obrotów. We wtorek nie osiągnęły nawet 1,2 mld zł!
Dlatego ani pobicie historycznego maksimum nie powinno rozpalać wyobraźni inwestorów, ani spadek następnego dnia - wprowadzać ich w stan drżenia serca. Jesteśmy cały czas w fazie przygotowania do istotnych rozstrzygnięć - powrót do 3600 pkt., czy atak na 4000 pkt.?
O tym, czy mamy do czynienia z początkiem drugiej części fali wzrostów cen akcji zadecydują dopiero kolejne dni. A przede wszystkim wyniki finansowe spółek w Polsce i za Oceanem (w poniedziałek bardzo dobrymi zyskami pochwalił się np. BRE Bank, w ubiegłym tygodniu gwiazdą pod tym względem była Telekomunikacja Polska) oraz amerykański bank centralny, który w środę ma decydować o kolejnej obniżce stóp procentowych.
Bez pożywki w postaci dobrych wieści z otoczenia giełdy trudno będzie potwierdzić poniedziałkowy rekord.