Na pozór wydawało się, że dane makro były jak na zamówienie byków. Co prawda ten akurat raport z rynku nieruchomości niewiele mówi o całym rynku, ale na graczach z początku duże wrażenie zrobiło to, że w czerwcu w USA rozpoczęto 9,1 procent więcej budów domów niż miesiąc wcześniej. Udzielono też o 11,6 procent więcej zezwoleń. Podkreślam, że to pozornie dobre dane, bo z powodu zmiany prawa (od 1 lipca) firmy budowlane w Nowym Jorku przyśpieszyły rozpoczęcie budów wielorodzinnych domów. Gdyby nie to, jednorazowe, wydarzenie to ilość rozpoczętych budów spadłaby o 4 procent, a wydanych zezwoleń wzrosłaby jedynie o 0,7 procent. Równie złe informacje nadeszły z Filadelfii. Indeks Fed dla tego regionu nieznacznie wzrósł (z minus 17,1 do - 16,3 pkt.), ale po pierwsze oczekiwano większego wzrostu, a po drugie indeks zagrzebany jest głęboko w obszarze recesyjnym. Jedynie raport o ilości noworejestrowanych w ostatnim tygodniu bezrobotnych nie mógł graczy zasmucić.
Nic dziwnego, że po takich raportach kurs EUR/USD miał ochotę na wzrosty. Miał ochotę, ale nie wzrósł, bo dolarowi pomogła kolejne przecena na rynku ropy (ponad 3 procent). Pusty śmiech ogrania jak czyta się komentarze, w których autorzy gimnastykują się i pocą wymyślając najróżniejsze, fundamentalne powody uzasadniające ten spadek. Krążą bajeczki o zmniejszeniu popytu, spowolnieniu gospodarczym itp. itd. I to wszystko miało się niby pokazać w ciągu ostatnich 3 dni? Jeśli ktoś do tej pory nie wierzył, że to fundusze kierują ceną ropy to powinien zmienić zdanie. Spadek cen ropy wynika z prostej przyczyny: fundusze przesiadają się z surowców na akcje. Bardzo duży w ostatnich dniach wolumen na NYSE i NASDAQ sygnalizuje, że trwa taki właśnie ruch.
Na rynku akcji do czasu załamania ceny ropy (okolice godziny 18.00) indeksy (po początkowym mocnym otwarciu) krążyły wokół poziomu środowego zamknięcia. Wpatrywano się w raporty kwartalne spółek. Po środowej sesji zarówno eBay jak i Xilinx opublikowały prognozy sporo gorsze od oczekiwań. Jednak w czwartek sytuacja się zmieniła. Nokia poinformowała o dużym spadku zysków (61 procent), ale powodem były na przykład koszty związane z zamknięciem fabryki w Niemczech. Generalnie wyniki były nieco lepsze od oczekiwań. Prognozy również cieszyły graczy. Novartis podał wyniki lepsze od oczekiwań.
Najważniejsze było to, że JP Morgan poinformował, iż jego zysk był zdecydowanie większy od prognoz (ale o 50 procent gorszy niż przed rokiem). Jednak jego szef ostrzegł, że sytuacja gospodarcza będzie w najbliższej przyszłości niekorzystna, a rynki finansowe będą miały problemy. Gracze to zlekceważyli i nadal kupowali przede wszystkim akcje sektora finansowego. Liderem wzrostów były znowu akcje Fannie Mae i Freddie Mac. Lepszy do oczekiwań był też wyniki United Technologies i Coca Coli, ale akcje tej ostatniej firmy mocno taniały - gracze nie byli zadowoleni z prognoz. Dzięki spadkowi ceny ropy indeksy drugi dzień z rzędu wzrosły potwierdzając zdecydowaną przewagę byków.
Po sesji rozwiązał się worek z raportami kwartalnymi, które zwiększą siłę niedźwiedzi. Rozczarowały i to bardzo wynikami i prognozami takie tuzy jak AMD, Google, Microsoft i Merrill Lynch - cen akcji spadały po więcej niż pięć procent. Jedynie IBM zadowolił inwestorów, ale nastroje doprowadziły do spadku (niewielkiego) również jego akcji. Jak widać nawet bardzo obniżone prognozy są w niektórych przypadkach obniżone za mało. Nic dziwnego, że indeks handlu posesyjnego (AHI) spadł aż o 1,72 procent. Niedźwiedzie mają przewagę, szczególnie, że pora już na ruch powrotny na ropie (sporo jednak zależy od tego jak będzie mocny).
GPW rozpoczęła czwartkową sesję od dużego, prawie trzyprocentowego wzrostu WIG20. To było takie klasyczne odcięcie od akcji. Potem co prawda indeks trochę się obniżał, ale po publikacji raportów kwartalnych Nokii i JP Morgan popyt zaatakował. Byki całkowicie kontrolowały sytuację na parkiecie. Nic więcej nie da się o rynku powiedzieć. Był szeroki, ale obrót nie był zbyt duży. Najmocniejszy był sektor bankowy (kopia tego, co działo się na świecie). Po publikacji danych makro w USA indeksy dodatkowo zwiększyły skalę zwyżki.
To był jeden, wielki tryumf byków. Tak odbija dociśnięta do maksimum sprężyna i nie ma w tym nic dziwnego. Można powiedzieć, że jaki spadki takie i wzrosty. Spadki były zdecydowanie przesadzone to i wzrosty muszą być duże. Powstaje oczywiście pytanie o to, czy mamy do czynienie z jednorazowym wyskokiem, czy z początkiem dłuższego odreagowania. Analiza techniczna nam jeszcze nie odpowie na to pytanie. Na wykresach praktycznie nic się nie zmieniło.