Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Popyt nie przejął jeszcze inicjatywy

0
Podziel się:

Dla WIG20 najbliższym wsparciem pozostaje poziom styczniowych i z ostatniego tygodnia środowo-czwartkowych dołków - 2668 pkt.

Dla WIG20 najbliższym wsparciem pozostaje poziom styczniowych i z ostatniego tygodnia środowo-czwartkowych dołków - 2668 pkt.

W najbliższym tygodniu podstawowym zadaniem dla obozu byków jest atak na wtorkową ,,lukę bessy". Styl tej ewentualnej kontry lub też jej brak pokaże, w którym kierunku będzie podążał rynek.

Tydzień na GPW rozpoczęliśmy od ,,luki bessy" co nie było zaskoczeniem jeśli spojrzymy na zachowanie rynku zarówno polskiego jak i amerykańskiego w poprzedni piątek. Strata z otwarcia stopniowo powiększała się co doprowadziło indeks WIG20 na zamknięciu do -1,8%. Obroty na całym rynku osiągnęły 700 mln.

Kolejny dzień to kolejna luka w dół, która w początkowych godzinach notowań stała się oporem dla popytu. Popołudniu podaż mocniej zaatakowała i zatrzymała się dopiero na wsparciu w postaci dołka z marca tego roku. Ta przecena zaowocowała zmianą indeksu największych spółek o -2,8%. Środa nie przyniosła zmiany co do kierunku.

Pomimo w miarę spokojnych kilku pierwszych godzin podaż przycisnęła w końcówce doprowadzając WIG20 do lekkiego naruszenia dołków styczniowych (intraday). Było to ostatnie bliskie wsparcie, które mogło zatrzymać wyprzedaż. Kolejne dwa dni potwierdziły znaczenie tego poziomu i byliśmy świadkami lekkiego odbicia. Jednak skala odreagowanie jest na razie zbyt mała, żeby można stwierdzić, że to popyt przejął inicjatywę.

Jeszcze słabiej wygląda sytuacja małych i średnich spółek. Indeksy obrazujące ten rynek w ciągu tygodnia straciły około 5% ale co istotne doszło do znaczącego przełamania wsparcia w postaci dołków styczniowych. Jeśli spojrzymy na branże to największe spadki dotknęły deweloperów. Indeks WIG-deweloperzy przecenił się o około 10% i również istotnie przebił lokalne dołki z ostatnich miesięcy.

Europa Zachodnia

Zmienne komunikaty z europejskiego sektora finansowego, a także tradycyjnie wieści zza oceanu - to główni animatorzy wydarzeń na giełdach Starego Kontynentu w mijającym tygodniu. Główne zachodnioeuropejskie indeksy - po dobrym finiszu - w ujęciu tygodniowym w większości zachowały się neutralnie.

,,Odżyła" - zarówno w znaczeniu pozytywnym jak i negatywnym - wspomniana wyżej branża bankowa. Na plus należy wymienić informacje płynące z niemieckiego Commerzbanku o dobrej dynamice zysku operacyjnego, a także podwyższenie rekomendacji dla całego sektora przez analityków Morgan Stanley. Inwestorów uspokoił też nieco komunikat Europejskiego Banku Centralnego, zwiększającego po raz kolejny płynność europejskich banków - tym razem kwotą 170 mld euro.

Żeby jednak inwestorzy nie poczuli się zbyt komfortowo, jak bumerang wróciły obawy o kolejne straty europejskich banków w segmencie sub-prime, do czego przyczynił się raport kwartalny amerykańskiego Lehman Brothers. Coraz głośniej także o możliwych podwyżkach stóp procentowych w strefie euro w najbliższych miesiącach, problem inflacji od dłuższego czasu jest ważniejszym zagadnieniem dla europejskich władz monetarnych, niż ewentualne spowolnienie gospodarki Starego Kontynentu.

W piątek, dzięki dobremu otwarciu za oceanem, zachodnioeuropejskim indeksom udało się w większości zniwelować kilkudniową stratę. W nadchodzącym tygodniu tradycyjnie najwięcej impulsów przyjdzie z parkietu amerykańskiego, być może dobre informacje dadzą nadzieję na przebudzenie się strony popytowej na europejskich rynkach.

Europejskie Rynki Wschodzące

W miniony tygodniu akcje na rynkach w naszym regionie zachowywały się gorzej niż walory na giełdach starej Europy. Tendencję tę obserwujemy już od wielu tygodni w całym regionie oprócz Rosji, gdzie duży wpływ na rynek mają surowce. Wysokie ceny bogactw naturalnych powodują napływ kapitału do Rosji mimo, że ,,rosyjska gospodarka wykazuje poważne oznaki przegrzania" jak stwierdził minister finansów Aleksiej Kudrin.

Zwiększoną awersję do ryzyka widać nie tylko na rynku akcji, ale również na rynku długu. Indeksy giełd w Budapeszcie, Istambule, Atenach zbliżyły się do minimów rocznych, a sentyment dla bardziej ryzykownych inwestycji pozostaje negatywny. W ujęciu kilku tygodni na tle regionu oprócz Rosji pozytywnie wybija się również rynek w Pradze, w przypadku czeskiej giełdy, może być to związane z najniższymi stopami procentowymi w UE, utrzymywanymi przez Bank Centralny mimo wysokiej inflacji 6,8%.

Inflacja jest problemem w całym regionie, na co zwraca uwagę Bank Światowy w corocznym raporcie ,,Global Development Finance", oceniającym sytuację ekonomiczną w krajach rozwijających się ,,równowaga została zachwiana - ryzyko zaczyna przeważać". Z pozytywów nadal region (pomijając kraje nadbałtyckie) rozwija się dynamiczniej od starej Unii, jednak objawy przegrzania w rosyjskiej gospodarce oraz przykład Estonii (jeszcze niedawno hołubionej), która poinformowała, że jej PKB w I kw. wzrósł o 0,1% przy szalejącej inflacji oraz innych krajów nadbałtyckich powinien służyć za przestrogę, że nic nie trwa wiecznie.

W czwartek mieliśmy referendum w Irlandii dot. ratyfikacji traktatu lizbońskiego, ,,Nie" Irlandczyków mogłoby spowodować, że inwestorzy będą musieli zadać sobie pytanie, czy Unia jest wstanie sprostać problemom gospodarczym, które mogą się pojawić w najbliższej przyszłości. Do tej pory politycy zapewniali, że wprowadzenie w życie traktatu od 1 stycznia 2009 r. jest konieczne by UE stała się nowoczesna i mogła podołać nowym wyzwaniom oraz zapewnić dobrobyt jej obywatelom.

Notowania akcji w przyszłym tygodniu zdeterminowane będą przez dane makro, od poniedziałku do środy przez wyniki kwartalne amerykańskich spółek, które mają przesunięty rok obrachunkowy (Adobe, Best Buy, Goldman Sahs, Morgan Stanley, FedEx), a koniec tygodnia to termin wygaśnięcia kontraktów terminowych.* *

Stany Zjednoczone

W minionym tygodniu inwestorzy wytracili impet wzrostowy, prawdopodobnie sygnalizując nowe reguły gry na najbliższy okres. Trzeba przyznać, że i tak dość długo, bo od połowy marca, geometria wzrostu głównych indeksów była intuicyjna. Teraz do ,,systemu" trafiły nowe zmienne i w oparciu o nie toczyć się będzie rozgrywka. Choć rosnąca inflacja to temat wcale nie nowy, to jednak zdaje się on obecnie przeważać w sumieniach inwestorów i właśnie wokół tego tematu zbudowano pretekst do solidnej korekty. Niemniej jednak negatywna ewolucja tego tematu, uzależniona jest od postawy rynku energetycznego.

Pomimo prób oswajania tematu cen ropy i usprawiedliwiania ich tylko popytem, nie można zapominać, że gwałtowne wzrosty cen zaczęły się właśnie w sierpniu 2007, w czasie, gdy z rynków akcyjnych kapitał zaczął dezerterować m.in. na rynki towarowe.

Tak więc, jeśli nastąpi opamiętanie na rynku czarnego złota, spodziewać się będzie można ulgi w obszarze inflacji, a wtedy pojawi się dłuższą ucztę byków. Póki co, majowy odczyt inflacji CPI pokazuje, że bez cen energii, wzrosty mieszczą się stabilnie w ryzach i nie widać tu gwałtownych zmian. W maju okazało się również, że nie jest najgorzej, jeśli chodzi o sprzedaż detaliczną w USA.

Z niezłych danych to tyle, gdyż majowy wzrost deficytu budżetowego, jak również wzrost liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych nie mogły cieszyć. Co do informacji z sektora finansowego, to słychać pogłoski o potencjalnym pozbyciu się udziałów BlackRock'a i Bloomberg'a przez Merill Lynch'a, w celu pozyskania kapitału. Miniony tydzień był męczący, jednak piątkowe dane o inflacji okazały się na tyle stabilne, że inwestorzy mogą z nich skorzystać, żeby podjechać na północ. Niekwestionowanym bohaterem tygodnia okazał się dolar, zasilony inflacyjnymi spekulacjami.

Surowce

Tydzień kończy się spadkiem na rynku ropy naftowej typu Crude. Cena w kontraktach terminowych odnotowała spadek o 3% do 134 dolarów za baryłkę. Najważniejszym powodem takiej sytuacji jest aprecjacja dolara głównie do europejskiej waluty. Środowe dane o stanie zapasów w USA mówiły o spadku inwentarza (o 4,56 mln baryłek, czyli 1,49%, do 302,18 mln baryłek), jednak (podobnie jak tydzień temu) wzrosły zapasy benzyny (o 1 mln baryłek, czyli 0,48%, do 210,09 mln baryłek).

Międzynarodowa Agencja Energii ponownie (piąty miesiąc z rzędu) zrewidowała w dół swoją prognozę dotyczącą wzrostu globalnego popytu na ten surowiec. To efekt ograniczenia zapotrzebowania po stronie amerykańskich konsumentów. Na przyszły tydzień (22 czerwca w Jeddah) zapowiedziane jest spotkanie krajów OPEC, ale jak wielokrotnie podkreślali jej przedstawiciele, nie będzie decyzji o ewentualnym zwiększeniu limitów wydobycia surowca.

Zdaniem OPEC świat jest dostatecznie zaopatrzony w ropę naftową a ostatnie wzrosty cen to efekt spekulacyjnych transakcji inwestorów. Przewodniczący OPEC Chakib Khelil oświadczył, że gdyby nie spekulacje ropa mogłaby kosztować 70 dolarów za baryłkę. Ropa na obecnych, wysokich poziomach już daje się we znaki (głównie w Hiszpanii), gdzie strajk kierowców ciężarówek sparaliżował kraj.

Z jednej strony droga ropa powoduje zwiększenie opłacalności wydobycia w bardziej niedostępnych złożach (wzrost podaży), z drugiej zaś napędza procesy inflacyjne, co może być zagrożeniem dla światowego wzrostu gospodarczego. I oczywiście pozostaje jeszcze pytanie: jak drogą ropę świat jest w stanie wytrzymać?

Miedź, podobnie jak ropa, również nie pozostała obojętna na umacniającego się dolara. Kontrakty terminowe na Londyńskiej Giełdzie Metali (LME) staniały o 2%, a cena tony surowca osiągnęła poziom 7980 dolarów. Przecena na tym rynku to również efekt mniejszego popytu ze strony Chin. W maju br. chiński import miedzi spadł o 9,8% do 198,9 tysięcy ton wobec 220,6 tys. w analogicznym okresie 2007 roku.

Jest to wynikiem wstrzymania się Chin przed kupowaniem przy wysokich cenach i skupienie się na korzystanie z zapasów surowca. Spadły bowiem one o 12% do poziomu 34 tys. ton. Jest to trzeci tygodniowy spadek inwentarza w Chinach.

Złoto w mijającym tygodniu straciło na wartości ponad 4%, a uncja wyceniana jest obecnie na 866 dolarów. I ponownie taka sytuacja ma związek z rynkiem walutowym. Dolar w ujęciu tygodniowym zwyżkował wobec euro najwięcej od ponad 3 lat, co nie mogło pozostać bez echa na rynku żółtego kruszcu. Ponadto, inwestorzy czekają na wieczorne dane o inflacji. Jeśli okaże się, że presja inflacyjna jest większa (co jest prawdopodobne) niż oczekiwano, wówczas umocni to dolara, a spowoduje spadki w cenach złota.* *

Waluty

Cały tydzień na rynku walutowym należał do dolara. W ciągu zaledwie pięciu dni zdołał się on wzmocnić o pięć eurocentów. Z poziomu 1,5820 notowanych w poniedziałek rynek zszedł w piątek do trzy-miesięcznych minimów na 1,5310. Główną przyczyną tak silnych zmian były kolejne uwagi prezesa ECB. Tak naprawdę próbował on gasić pożar który wywołał w ubiegły czwartek mówiąc o możliwej podwyżce stóp w strefie Euro.

Tym razem twierdził, że to wcale nie jest takie pewne, a jedynie rozważane. Nie bez znaczenia były też dobre dane o sprzedaży detalicznej w USA w maju. Choć wzrost sprzedaży był kosmetyczny (zaledwie o 1 proc.) to i tak wskaźniki okazały się najlepsze w tym roku. To jedynie wzmocniło obowiązujący trend i zwiększyło skalę spadków EUR/USD.

Dla euro nie pomogła informacja o najwyższej od lat inflacji w strefie Euro, która osiągnęła aż 3,6 proc. Piątkowy odczyt inflacji ze Stanów również okazał się wyższy od oczekiwań i wyniósł aż 4,2 proc. Nieoczekiwanie silny wpływ na osłabienie euro miały też wydarzenia polityczne z Irlandii i jej brak zgody na ratyfikację Traktatu Europejskiego.

Tak wiele wydarzeń i tak silna reakcja kursu EUR/USD znacząco zmieniła sytuację techniczną na tej parze. Jeszcze tydzień temu pewne niemal zwyżki i notowanie nowych rekordów zostały w całości zanegowane. W przypadku przebicia poziomu 1,53 względy techniczne zaczną odgrywać znaczącą rolę w dalszym kształtowaniu kursu. Możliwe zatem będą spadki aż do 1,46 w okresie kolejnych 2 miesięcy.

Na rynku EUR/PLN kończymy tydzień przy notowaniach identycznych jak w poniedziałek. Poziom 3,40 wciąż jest silnym oporem, a piątkowa informacja o wzroście inflacji w kraju do poziomu 4,3 proc. r/r zwiększa szanse na wzrost stóp procentowych do 6 proc. Z kolei USD/PLN zachowywał się zgodnie z trendem obowiązującym na głównej parze. Wraz ze wzmocnieniem dolara na świecie rósł kurs USD/PLN. W ciągu tygodnia wzrost ten osiągnął aż 8 groszy. i obecnie za dolara trzeba zapłacić 2,21 złotego.

giełda
komenatrze giełdowe
dziś w money
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)