Niezależnie od wyniku dzisiejszej sesji, kończący się tydzień będzie pierwszym pomyślnym dla byków, po serii siedmiu tygodni zakończonych spadkami. Na razie trudno przesądzić, czy to już przełom i warszawscy inwestorzy będą mogli liczyć na zyski. WIG20 stanie dziś przed kolejną próbą obrony 2400 punktów.
Po trzech dniach dość dynamicznej zwyżki indeksu największych spółek, wczoraj impet byków wyraźnie się zmniejszył. Ruch w górę trwał co prawda przez większą część dnia, ale przebiegał raczej niemrawo. Osłabienie nastąpiło tuż po próbie jego przyspieszenia, a fakt że miało miejsce pod koniec handlu, nie nastraja optymistycznie przed początkiem dzisiejszej sesji. Tym bardziej, że wskaźniki w Nowym Jorku finiszowały lekko pod kreską. Otwarcie prawdopodobnie będzie więc nieco poniżej poziomu wczorajszego fixingu, a więc także poniżej 2400 punktów. Z taktycznego punktu widzeni a, taki scenariusz mógłby okazać się dla posiadaczy akcji korzystny, o ile na rynek nie powróci nerwowość. Inwestorzy wciąż bowiem poruszają się po niepewnym terenie. Ciągle nie można wykluczyć, że trwająca od pięciu sesji zwyżka to jedynie ruch powrotny do przełamanego niedawno wsparcia, leżącego właśnie w okolicach 2400 punktów.
Jak pokazuje historia ostatnich kilku sesji, koniunktura na rynku akcji poszczególnych dużych spółek potrafi być bardzo zmienna, co świadczy o tym, że nastroje i poglądy inwestorów są wciąż niestabilne i w każdej chwili może nastąpić zwrot sytuacji. Optymistyczną wymowę obecnej tendencji osłabia również to, że zwyżce towarzyszą malejące obroty. Ich skok z poprzedniego piątku okazał się jednorazowym incydentem, związanym z dużymi transakcjami walorami PKO. Co gorsza, chwiejność nastrojów dotyczy w dużej mierze walorów banków, które to właśnie przede wszystkim są motorem ostatnich wzrostów. Bardzo dobrym tego przykładem są papiery Pekao, które we wtorek w ciągu dnia zyskiwały 3 proc., by w końcówce spaść o 0,3 proc, w środę wrosły o 2,5 proc., a wczoraj zniżkowały o 1 proc. Ponadto w zwyżce nie uczestniczy już tak szerokie grono blue chips, jak w pierwszych jej dniach.
Pocieszające jest to, że dobre nastroje powracają też na rynek małych i średnich firm. Jednak i w ich przypadku za wcześnie jeszcze na pełny optymizm. mWIG40 ma jeszcze trochę miejsca na ruch powrotny, ale niebezpieczeństwo kontynuowania spadkowej korekty i realizacji zysków również wydaje się duże. Można założyć, że prawdopodobnie przed większym ruchem w górę dojdzie jeszcze do ponownego testowania niedawnego dołka w okolicach 3200 punktów.
Główne giełdy europejskie i Wall Street wciąż robią wrażenie bardzo mocnych. Przy tym, szczególnie w przypadku Paryża i Frankfurtu, źródłem tej mocy raczej nie są bardzo słabe dane makroekonomiczne. Słabość francuskiej gospodarki nie jest zaskoczeniem, ale wstępny szacunek ubiegłorocznej dynamiki PKB Niemiec na poziomie 0,4 proc. wyraźnie rozczarowuje, a dobre prognozy na bieżący rok powinny być już w cenach z bardzo wyraźną nawiązką. Mówiąc wprost, bardziej niż środowe rekordy wiodącym parkietom należy się solidniejsza korekta.
Dziś jednak na rozstrzygnięcia trudno liczyć. Przed południem inwestorzy nie otrzymają żadnych impulsów ze strony gospodarki. Nadejść one mogą zza oceanu. Oczekuje się niewielkiego spadku mocno ostatnio wyśrubowanych danych o liczbie rozpoczętych budów domów i liczbie wydanych zezwoleń na budowę. Oczekuje się również spadku tempa wzrostu produkcji przemysłowej z listopadowych 1,1 proc. do 0,3 proc. w grudniu ubiegłego roku. Spodziewana jest natomiast poprawa nastrojów konsumentów. Możliwe jednak, że na rynki większy wpływ mogą mieć wyniki spółek, niż informacje makroekonomiczne. Amerykańskie spółki jak na razie nie rozczarowują na tyle, by sprowokować zmianę rynkowej tendencji. Dziś poznamy osiągnięcia między innymi General Electric i Morgan Stanley.
Na giełdach azjatyckich dziś rano nastroje nienajlepsze. Poza Hong Kongiem i Filipinami, wszystkie wskaźniki tracą na wartości. W Szanghaju na godzinę przed końcem handlu spadek sięgał 1 procent. Nikkei zniżkował o 0,1 procent. Kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy znajdowały się na neutralnym poziomie.