Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marek Nienałtowski
|

Szaleństwa na rynkach ciąg dalszy

0
Podziel się:

Choć wczorajsza sesja na Starym Kontynencie rozpoczęła się dość dobrze, a paneuropejski indeks DJ Stoxx 600 w pewnym momencie zyskiwał na wartości nawet 1,86 proc., to bardzo szybko okazało się, że pary na wzrosty nie starczyło na długo.

Szaleństwa na rynkach ciąg dalszy

Choć wczorajsza sesja na Starym Kontynencie rozpoczęła się dość dobrze, a paneuropejski indeks DJ Stoxx 600 w pewnym momencie zyskiwał na wartości nawet 1,86 proc., to bardzo szybko okazało się, że pary na wzrosty nie starczyło na długo.

Inicjatywę znowu przejęły niedźwiedzie i suma sumarum w Europie sesja skończyła się 2,09 proc., ale minusie i tym samym na najniższym poziomie od maja 2005 r. Jeszcze gorzej sytuacja wyglądała wczoraj za oceanem, gdzie wszystkie główne indeksy znalazły się ponad 4 proc. pod kreską. DJIA spadł o 4,06 proc., Nasdaq Comp., zniżkował o 4,94 proc., a S&P 500 tak jak w poniedziałek zakończył handel 4,71 proc. przeceną, najsilniejszą od 9/11. Zadecydowały oczywiście ponownie i w największym stopniu ogromne obawy inwestorów o stan światowego sektora finansowego i wpływu zapaści na nim na globalną gospodarkę.

To, że to właśnie ten czynnik był kluczowy widać było nie tylko gołym okiem, ale także po zachowaniu subindeksu spółek finansowych w indeksie S&P, który spadł wczoraj o 8,94 proc. ,,Pozytywny" czynnik w postaci wtorkowej akcji ratunkowej względem AIG, wystarczył tylko na chwilę. Spanikowani inwestorzy założyli sobie, że kolejne upadki instytucji finansowych i być może w niektórych przypadkach próby ich ratowania są jedynie kwestią chwili. Oliwy do ognia dolewał nawet dyrektor generalny IMF (Dominique Strauss-Kahn), który w środę mówił o tym, że najgorsze w kryzysie w sektorze finansowych może być ciągle przed nami. Do przeceny dołożyły się jednak także fatalne dane z rynku nieruchomości USA (ale to oczywiście czynnik połączony z kryzysem w sektorze finansowym). Jak się okazało w sierpniu zarówno liczba nowych inwestycji budowlanych, jak i liczba pozwoleń na nie była najniższa od 17 lat i wyraźnie niższa od
prognozowanej.

Panikę widać było jednak nie tylko na akcjach, ale także w innych segmentach rynków kapitałowych. Ogromny popyt na bezpieczne instrumentu ściągnął w środę rentowności amerykańskich 3 miesięcznych bonów skarbowych nawet do 0,02 proc., czyli do poziomów nie notowanych od II wojny światowej, a dzień się zakończył przy 0,04 proc. Niesłychanie, bo aż o 83 pkt bazowe, do 3,02 proc. wzrósł też TED spread, czyli różnica między oprocentowaniem 3 miesięcznych bonów skarbowych USA, a Liborem - będący tak naprawdę wskaźnikiem płynności, pokazującym w jakim stopniu banki skłonne pożyczać środki finansowe innym bankom.

Ucieczka w kierunku bezpiecznych instrumentów widoczna była jednak nie tylko po rosnących cenach papierów rządowych, ale także po notowaniach złota, które wczoraj podskoczyły na rynku międzybankowym o ponad 10,5 proc., sięgając na koniec dnia poziomu 863,46 dolara za uncję jubilerską. Na fali obaw o kondycję sektora finansowego, w tym przede wszystkim amerykańskiego, w środę mocno w dół poszły notowania dolara. Zielony stracił na wartości w stosunku do wszystkich kluczowych walut, a kurs EUR/USD zwyżkował o 1,61 proc. do 1,4323.

W przeciwnym kierunku do taniejącego dolara podążyły za to ceny ropy. W środę październikowe kontrakty terminowe na ten surowiec notowane na Nymex'ie wzrosły aż o 6,01 dolara do poziomu 97,16 USD/bar. Stało się to po tym jak okazało się, że zapasy ropy w USA spadły w ostatnim tygodniu o 6,33 miliona baryłek do 291,7 miliona baryłek i była to ich najsilniejsza zniżka od maja. Powodem tego spadku zapasów, było oczywiście przejście huraganu Ike. Na rynku spodziewano się, że zapasy spadną, ale ,,jedynie" o 3,5 miliona baryłek.

W pierwszej części czwartkowego handlu fala spadków przelała się na rynki azjatyckie, gdzie prawie wszystkie lokalne indeksy znalazły się na dużym minusie (np. Nikkei 225 -2,22 proc.). Jednak już w trakcie sesji europejskiej atmosfera wyraźnie się ociepliła. O godz. 12:15 jeden z benchmarkowych indeksów Starego Kontynentu, czyli DJ Stoxx 600 zwyżkował o 0,81 proc. (wcześniej było to nawet +1,2), a w tym samym czasie kontrakty terminowe na amerykański Dow Jones zyskiwały 1,06 proc.

Do wyraźnej poprawy nastrojów przyczyniła się bez dwóch zdań i przede wszystkim informacja o podjęciu wspólnych, skoordynowanych działań przez największe banki centralne świata, czyli przez Fed, ECB, Bank Japonii oraz Bank Anglii, Bank Szwajcarii i Bank Kanady. 180 miliardów dolarów, które ma być wpompowane w rynek, ma na celu oczywiście złagodzenie ogromnych napięć na nim panujących. Pomogły też doniesienia z sektora bankowego. Po pierwsze Lloyds TSB zgodził się nabyć za 12,2 miliarda funtów przeżywający kłopoty HBOS.

Cena 232 pensa za akcję, to o 58 proc. więcej niż środowe zamknięcie (147,1 pensa), a skutkiem tego akcje HBOS wzrastały dziś nawet o 49,6 proc. (220,00 pensa). Po drugie jak się okazało kawałkami biznesu Washington Mutual zainteresowane są największe amerykańskie banki, m.in. JPMorgan Chase, Citigroup, Bank of America Corp i Wells Fargo. Skutek taki, że dziś akcje Washington Mutual w niemieckim handlu rosły już nawet o ponad 10 proc. Lepsza atmosfera to także wynik danych makro z Wielkiej Brytanii. W sierpniu sprzedaż detaliczna na Wyspach wzrosła o 1,2 proc. m/m, bardziej niż się tego spodziewano.

Poluźnienie napięcia widać także obecnie po wyższych rentownościach 3 miesięcznych bonów skarbowych USA (0,07 proc.) i po niższym TED spreadzie (2,99 proc.). Działania banków centralnych przełożyły się też na rynek walutowy, gdzie dolar zdołał się wzmocnić w stosunku do jena. Japońska waluta straciła też do euro. Zielony zniżkował jednak ponownie w stosunku do euro, funta i franka. Kurs EUR/USD poszedł dziś w górę nawet do 1,4539, a o godz. 12:15 wnosił 1,4513 (+1,33 proc.). Z kolei na rynku ropy znowu nastąpiły wzrosty, ale tym razem tylko delikatne i o godz. 12:15 październikowe kontrakty terminowe zwyżkowały o 0,84 USD do 98,0 USD/bar.

Na krajowym rynku wczorajsza sesja zakończyła się tylko 0,03 proc. spadkiem indeksu WIG20 i być może dlatego dzisiejszy handel rozpoczął się w gorszym sentymencie niż na Zachodzie. Wskaźnik blue-chipów zaraz po otwarciu znalazł się na 1,4 proc. minusie i ustanowił najniższy swój poziom od początku września 2005 r. tj. 2227,72 pkt. Potem inicjatywę na rynku przejęli kupujący i suma sumarum o godz. 12:15 indeks zwyżkował o 0,4 proc. (2287,59).

Z kolei na polskim rynku walutowym notowania złotego, które wczoraj spadły ciut w stosunku do euro (kurs EUR/PLN wzrósł o 0,30 proc.) i dolara (kurs USD/PLN zwyżkował o 0,19 proc.) dziś już wyraźnie poszły w górę. O godz. 12:15 cena wspólnej waluty zniżkowała o 0,62 proc. do ok. 3,3505, a cena dolara szła w dół o 3,00 proc. do ok. 2,3085. Zwiększone zakupy złotego to oczywiście wynik poluzowania napięcia na światowych rynkach finansowych, wzrostu kursu EUR/USD, a także informacji wskazujących na przyśpieszenie prac nad wypełnieniem ,,zobowiązania" premiera Tuska, co do tego, że Polska w 2011 r. przyjmie wspólną walutę. Biorąc pod uwagę to co się dzieje na świecie, zaplanowana na dziś na godz. 14:00: publikacja danych GUS nt. produkcji przemysłowej i jej cen za sierpień, a także przedstawienie przez NBP zapisków z ostatniego posiedzenia RPP raczej powinno przejść bez żadnego echa.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)