Nic nie zmieniło się w obrazie warszawskiej giełdy po poniedziałkowej sesji. Pierwsze notowania tygodnia przebiegły dokładnie tak, jak jest to zazwyczaj wtedy, gdy nie pracują amerykańskie rynki - indeksy nieco zyskały, a towarzyszyła temu ograniczona aktywność inwestorów.
Dziś powinno być już znacznie ciekawiej. Nie tylko dlatego, że do gry przyłączą się amerykańscy inwestorzy, ale także dlatego, iż pojawią się dane makroekonomiczne znacznie większego kalibru niż poniedziałkowe.
Rewidowane wskaźniki PMI, obrazujące aktywność w sektorze produkcyjnym Eurolandu, nie odbiegały zbytnio od prognoz, więc nie mogły zdeterminować przebiegu notowań. Potwierdziły, że sierpień przyniósł osłabienie koniunktury, ale to już zostało wcześniej zdyskontowane przez rynki. Teraz liczy się to, czy kłopoty z wakacyjnych miesięcy będą miały ciąg dalszy.
Trudno będzie to jeszcze wyczytać z podawanych we wtorek informacji, choć mogą one wpłynąć na zachowanie inwestorów. Dziś poznamy zmianę wydatków budowlanych w USA w sierpniu. Spodziewany jest spadek o 0,1% w porównaniu z lipcem, kiedy to zniżka wyniosła 0,3%. To dane zazwyczaj niezbyt pilnie śledzone, ale w obecnej sytuacji mogą przykuć uwagę inwestorów.
Natomiast wskaźnik aktywności amerykańskiego przemysłu zwykle ma duże znaczenie. W końcówce minionego roku znalazł się w okolicy 50 pkt, oddzielających rozwój od recesji. Potem nastąpiła poprawa, ale w lipcu mieliśmy wyraźny spadek. Zgodnie z prognozami był kontynuowany w sierpniu. Jeśli zniżka okazałaby się większa niż oczekiwana mogłaby znów pobudzić obawy o stan gospodarki USA i w efekcie wpłynąć negatywnie na kondycję giełd. Dane z Eurolandu o PKB w II kwartale oraz inflacji PPI nie wpłyną raczej na zachowanie inwestorów.
Niemniej jednak odnośnie do inflacji uwagę zaczyna coraz bardziej przykuwać wzrost cen pszenicy. Wczoraj w Paryżu notowania tego zboża były najwyższe w historii. W tym roku poszły w górę już o trzy czwarte. Na dłuższą metę ma to proinflacyjne oddziaływanie, co w obecnej delikatnej sytuacji dotyczącej stóp procentowych i możliwości ich obniżenia w celu przeciwdziałania skutkom kryzysu na rynku nieruchomości w USA, ma istotne znaczenie. Tworzy dodatkowe ryzyko dla poluzowania polityki pieniężnej.
W poniedziałek uwagę zwracały również doniesienia z rynku ropy naftowej. Znajdujemy się w tradycyjnie niespokojnym okresie, kiedy codzienne wahania ceny często determinują doniesienia pogodowe. Wrzesień i październik to tradycyjny okres, kiedy wiadomości dotyczące huraganów ścierają się z mniejszym zapotrzebowaniem na paliwa po wakacjach. Tym razem analitycy zajmują się wpływem huraganu Felix na podaż tego surowca.
Za cztery-pięć dni ma dotrzeć do Zatoki Meksykańskiej i zagrozić zlokalizowanym w tym rejonie platformom wiertniczym. Cena baryłki ropy przekroczyła wczoraj 74 USD i do lipcowej górki brakuje już mniej niż 4 USD. W kontekście decyzji dotyczących stóp procentowych to również niekorzystna sytuacja, choć równocześnie może być odczytywana jako wyraz wiary inwestorów w globalną gospodarkę.
Emocje związane z możliwością zatrzymania Ryszarda Krauze już na dobre opadły, choć spółki z jego stajni wciąż zachowują się słabo. Nasz rynek wrócił do ścisłej zależności od świata. Znów liczy się to, co dzieje się z zagranicznymi indeksami, jenem, czy notowaniami obligacji.