href="http://direct.money.pl/idm/"> Czwartek przyniósł kontynuację zwyżki na warszawskim parkiecie. Jednak jej siła była nieporównywalna ze wzrostem z poprzedniego dnia. Indeks WIG zyskał 1,1% i osiągnął 59 253 pkt. Mniejsza była również aktywność inwestorów niż w środę. Obroty akcjami sięgnęły 1,7 mld zł.
Na wartości zyskało 70% spółek, w dół poszły kursy jednej piątej notowanych firm. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy było dalsze uspokojenie sytuacji na światowych rynkach. Nie chodzi jedynie o giełdy akcji. Na nich wraz z upływem czasu skłonność do kupna malała. W Europie dzień zaczął się od wyraźnego wzrostu, ale z każdą godziną atmosfera ,,siadała" i notowania skończyły się symbolicznym ruchem w górę. Natomiast w Ameryce dzień zakończył się pod kreską.
_ Dziś na rynkach: - Opublikowany zostanie indeks PMI dla sektora usług strefy euro za sierpień. Poprzednio miał wartość 54,9 pkt. Spodziewany jest spadek do 54,5 pkt. -Opublikowany zostanie indeks PMI dla przemysłu wytwórczego strefy euro za sierpień. Poprzednio miał wartość 59,3 pkt. Spodziewany jest spadek do 58 pkt. -W USA zostaną podane informacje o dynamice zamówień na dobra trwałe za czerwiec. Prognozowany jest spadek do 1% z 1,4% miesiąc wcześniej. -Poznamy liczbę sprzedanych nowych domów w Ameryce w lipcu. W czerwcu było ich 834 tys., teraz ma być 830 tys. sztuk _
W zakresie globalnego postrzegania ryzyka sytuacja kształtowała się korzystnie - taniał jen, co wskazywało, że inwestorzy zaczynają wracać do transakcji typu carry trade, polegających na pożyczaniu pieniędzy w niskooprocentowanych jenach i lokowaniu ich na rynkach, gdzie stopy procentowe są wysokie, na przykład w Kanadzie, USA, czy Australii i Nowej Zelandii. W tym kontekście znamienna była wypowiedź Toshihiko Fukui, szefa Banku Japonii, który stwierdził, że utrzymywanie zbyt niskich stóp procentowych może skłaniać do zbyt ryzykownych inwestycji. Zostało to odczytane jako ostrzeżenie przed podniesieniem stóp procentowych w kolejnych miesiącach tego roku. Stanowi to również ważny element w trwającej dyskusji dotyczącej przyszłych decyzji banków centralnych na świecie. Inwestorzy wciąż nie mają pewności, czy zamieszanie na rynkach z ostatnich tygodni, jest wystarczającym przyczynkiem do zmniejszenia kosztów pieniądza w warunkach wciąż utrzymującej się podwyższonej inflacji. Taka decyzja byłaby jednocześnie
kontrowersyjna z tego względu, że tańszy pieniądz zachęcałby instytucje finansowe do wznowienia nie do końca roztropnej polityki luzowania standardów kredytowych, która sprowadziła tyle kłopotów. Na dłuższą metę obniżenie stóp mogłoby tylko znów te problemy utrwalać.
_ Najważniejsze informacje: -Inflacja bazowa w lipcu wyniosła w Polsce 1,5% i była niższa od oczekiwań analityków. -Wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury w przetwórstwie przemysłowym w Polsce ukształtował się w sierpniu 2007 roku na poziomie plus 24 wobec plus 23 w lipcu. -Zdaniem agencji ratingowej Fitch wartość zagrożonych papierów komercyjnych zabezpieczonych aktywami w bankach na świecie sięga 891 mld USD. -Wzrost gospodarczy w Niemczech wyniósł w II kwartale 2,5% w skali rocznej wobec 3,6% w trzech pierwszych miesiącach tego roku. Mocny regres odnotowano w sektorze budowlanym. -Bank Japonii pozostawił stopy procentowe na niezmienionym poziomie 0,5%. _
Symptomatyczne były komentarze dotyczące lipcowej inflacji bazowej. Mimo lepszych od spodziewanych wiadomości przeważało przekonanie, że te dane nic nie zmieniają w ocenie ryzyka inflacyjnego. Wysokie tempo wzrostu płac stanowi duże zagrożenie na przyszłość i w związku z tym RPP będzie miała trudny orzech do zgryzienia, co dalej robić ze stopami. Wątpliwości poszczególnych członków Rady wykazały opublikowane ,,minutek" po ostatnim posiedzeniu, gdzie głosy były bardzo podzielone.
Z punktu widzenia naszego rynku sprzyjającą okolicznością było zmniejszenie różnicy rentowności obligacji na rynkach wschodzących i dojrzałych, co również wskazywało na większą odwagę inwestorów. Pytanie jednak na ile tej odwagi wystarczy. Gracze przywykli już do myśli o kłopotach instytucji finansowych związanych z sytuacją na amerykańskim rynku nieruchomości. Kolejne doniesienia nie robią już na nich takiego wrażenia. Jednak samo opadnięcie negatywnych emocji to zbyt mało, by zapowiadać trwalszy ruch w górę. Tym bardziej, że stopniowo kłopoty rynku hipotecznego przekładają się na kolejne sfery gospodarki USA. Coraz częstszym tematem jest to, ile jeszcze miejsc pracy utraci ona w związku z kryzysem firm finansujących rynek nieruchomości. W tym roku jest to już ponad 40 tys. Dalsze prawie 20 tys. miejsc pracy ubyło w firmach budowlanych. Dla porównania po atakach z 11 września linie lotnicze zwolniły ok. 100 tys. osób. To ważne szacunki w kontekście zdolności Amerykanów do wydawania pieniędzy na konsumpcję.
Uwagę zwracała wczoraj niekonsekwencja zachowania poszczególnych rynków. Podczas gdy zwyżkę cen większości surowców, czy akcji z rynków wschodzących wiązano z ograniczeniem obaw o rynek kredytów hipotecznych i tym samym globalny wzrost gospodarczy, to ten sam czynnik nie zdołał pchnąć w górę cen akcji w USA, czy podnieść rentowności tamtejszych długoterminowych obligacji, czego można byłoby się spodziewać w takiej sytuacji.
Dziś na rynkach może znów być emocjonująco. W Stanach Zjednoczonych zostaną opublikowane dane o liczbie domów sprzedanych w lipcu na rynku pierwotnym. Od samej wielkości zapewne ważniejsze okażą się informacje o cenach zawieranych transakcji. To one są kluczem do rozszyfrowania przyszłego rozwoju wydarzeń. Ich spadek będzie oznaczał dalsze komplikacje i zostanie zapewne źle odebrany przez inwestorów. Równocześnie trzeba pamiętać, że rynek pierwotny ma mniejsze znaczenie niż wtórny. Dane z tego drugiego poznamy w przyszłym tygodniu. Piątkowe wiadomości zostaną zapewne potraktowane jako ich zapowiedź.
Poranne nastroje ustalą informacje o aktywności sektora usług i wytwórczego w strefie euro.