"Jeszcze kilka lat temu inwestorzy mieli bardzo jasno określone potrzeby lokalizacyjne i nie byli tak skłonni do rozważenia wejścia na inne, niż planowali, rynki. Były nimi najczęściej największe aglomeracje. W ostatnim czasie, również dzięki zaangażowaniu PAIH i partnerów regionalnych, mniejszymi ośrodkami udaje się zainteresować coraz większe grono zagranicznych firm. Najbardziej skłonne do tego rodzaju inwestycji są podmioty z branży IT. Częściej dostajemy też zapytania dotyczące Lublina, Rzeszowa, Olsztyna czy Białegostoku również w obszarze tworzenia centrów usług wspólnych" - napisał Kamoji-Czapiński w komentarzu do raportu na temat
Według badania potencjału inwestycyjnego polskich miast "Business Environment Assesment Study" (BEAS), przeprowadzonego przez Antal przy współpracy z Cushman & Wakefield i Vastint, Lublin został najwyżej oceniony w dwóch z pięciu kategorii. Lublin wygrał w obszarze "Nieruchomości" oraz "Potencjał zatrudnienia", Warszawa i Trójmiasto - ex aequo w kategorii "Infrastruktura", Wrocław - w "Potencjale biznesowym", a Kraków - w "Potencjale edukacyjnym, rozumianym jako dostępność przyszłych pracowników".
Kamoji-Czapiński podkreśla, że inwestorzy zwracają się ku mniejszym ośrodkom głównie z powodu chęci dywersyfikacji różnego rodzaju ryzyk.
"Średniej wielkości miasta stanowią pod tym względem ciekawą alternatywę dla tradycyjnie popularnych aglomeracji. Tam konkurencja o utalentowanych pracowników jest bardziej zrównoważona, a na atrakcyjność inwestycyjną wpływają też takie czynniki jak coraz lepsza jakość i 'wolniejszy' styl życia. Międzynarodowe przedsiębiorstwa dążą także do zbudowania długofalowej synergii z partnerem regionalnym. Właśnie to udaje im się osiągnąć w mniejszych, ale prężnie rozwijających się ośrodkach. Nie bez znaczenia dla prowadzenia działalności są również koszty. Mniejsze miasta wiodą tutaj prym zarówno w cenach wynajmu nowoczesnych powierzchni biurowych, jak i kosztach pracy" - wskazał też dyrektor z PAIH.