Wcześniej informowano o ukaraniu ok. 200 ludzi za pogłoski o krachu giełdowym i katastrofie w Tiencin.
Wang Xiaolu, reporter prestiżowego magazynu finansowego "Caijing", miał się przyznać do pisania o giełdzie "w oparciu o pogłoski i własne, subiektywne domysły", co spowodowało "wielkie straty dla kraju i inwestorów" - podała Xinhua.
Chińska agencja prasowa nie informuje ile artykułów napisał Wang, ani jakie zawierały treści. Magazyn "Caijing" wydał komunikat, w którym poinformowano, że redakcji nie są znane powody zatrzymania dziennikarza i że dalej popiera ona jego "rutynową działalność dziennikarską". Nie wiadomo, czy Wang ma adwokata.
Reuters przypomina, że chińskie media często publikują przyznanie się do winy zatrzymanych zanim staną oni przed sądem, jeśli są to osoby publiczne, a sprawa nabrała rozgłosu.
Do winy przyznała się też grupa osób związanych z chińską giełdą i jeden wysokiej rangi przedstawiciel regulatora rynku kapitałowego oraz czterech menedżerów największej chińskiej firmy maklerskiej CITIC Securities. Mieli oni być zaangażowani w insider trading (transakcje dokonywane przez osoby dysponujące poufnymi informacjami) oraz inne nielegalne operacje giełdowe.
Władze w Pekinie starają się doprowadzić do poprawy sytuacji na chińskich giełdach, które odnotowały największe spadki od ponad ośmiu lat w związku z rosnącym przekonaniem, że gospodarce kraju grozi tzw. brutalne hamowanie, czyli radykalne spowolnienie wzrostu gospodarczego - komentuje Reuters.
Chińskie władze na różne sposoby próbują powstrzymać silny trend spadkowy na rynkach kapitałowych, tępiąc m.in. medialne doniesienia o panice i obawach inwestorów. Z tego powodu zdelegalizowano wszelkie działania postrzegane jako niepokojenie inwestorów czy "utrudnianie powrotu zwyżek" na giełdzie - pisze Reuters.
Pekin zdecydował się też na bezprecedensowe środki: nakłonione przez władze domy maklerskie podjęły masowy skup akcji, zawieszono debiuty giełdowe i obroty akcjami wielu spółek, wprowadzono automatyczne blokowanie notowań akcji firm, których wartość spadła o 10 proc. Reuters zwraca uwagę, że kampania przeciw panice na giełdzie uderza w "nacjonalistyczne tony", gdyż państwowe media i popularni komentatorzy wyrażają podejrzenia, że załamanie na rynkach to skutek "zagranicznego spisku".
Zeznania dziennikarza i osób związanych z giełdą opublikowano nazajutrz po ukaraniu blisko 200 osób za szerzenie w internecie pogłosek dotyczących załamania na giełdzie oraz tragedii w Tiencin, gdzie 12 sierpnia w eksplozjach w strefie przemysłowej zginęło ponad 150 osób.
W 2013 roku władze Chin wprowadziły przepisy dopuszczające karę trzech lat więzienia za rozpowszechnianie pogłosek. Jak podaje BBC, taka kara dotyczy osób zamieszczających w internecie fałszywe informacje, które następnie zostały skopiowane i zamieszczone na innych stronach 500 razy lub też zostały obejrzane przez 5 tys. osób.