Za oceanem w 2021 roku odbyło się już ponad 800 debiutów, ponad półtora raza więcej niż w tym samym czasie w roku 2020. To oznacza, że codziennie pojawiają się na parkiecie średnio 4 spółki. To ogromne możliwości dla inwestorów, którzy są głodni nowych możliwości, jakich nie dają im rodzime rynki.
W Polsce – dla porównania – w bieżącym roku mieliśmy tylko 8 debiutów na głównym parkiecie, przy czym aż 3 to przejścia z rynku NewConnect. Kropla w morzu potrzeb i promil tego, co dzieje się w USA.
Możesz zainwestować w debiuty
Polscy inwestorzy mogą od pewnego czasu korzystać z możliwości zarabiania na amerykańskich debiutach, chociaż w polskich biurach czy domach maklerskich trudno zapisać się na akcje spółek debiutujących w USA, częściej można tylko kupić udziały już notowanych firm. A wtedy już zwykle jest za późno na największe zyski.
Dlatego trzeba korzystać z wyspecjalizowanych platform. Jedną z nich jest działająca już od dłuższego czasu na naszym rynku freedom24.com, której klienci mogli do tej pory kupić akcje wielu amerykańskich debiutantów, zarabiając na nich nawet po kilkadziesiąt i więcej procent. Oczywiście – co należy podkreślić – również w USA zdarzają się nieudane debiuty, więc każdy powinien zdawać sobie sprawę z ryzyka, jakie niosą ze sobą tego typu inwestycje.
Rivian – czarny koń w branży?
Od początku października uwagę inwestorów w USA zwraca firma Rivian – producent samochodów elektrycznych, który ogłosił, że upublicznia swoją ofertę i wkrótce wejdzie na parkiet.
Firma rozpoczęła działalność w 2009 roku jako Mainstream Motors, dwa lata później przyjęła nazwę Rivian. Przez długi czas działała w tajemnicy, początkowo pracując nad elektrycznymi samochodami sportowymi, zanim pod koniec 2018 roku ujawniła prototypy swojego całkowicie nowego elektrycznego pick-upa R1T oraz SUV-a R1S (oczywiście również w pełni na prąd).
Ostatnie lata działań Riviana to istna eksplozja rozwoju pod względem liczby ludzi, sponsorów i partnerów. W jej rozwój zainwestowało wielu poważnych graczy, w tym Amazon i Ford Motor. Firma pozyskała do tej pory 10,5 mld dolarów. Teraz przyszedł czas na ofertę publiczną – i to w czasie, gdy firma jest wciąż jeszcze na etapie start-upu, bo jej produkty nie są jeszcze powszechnie dostępne i jedyne, co rynek do tej pory widział, to prototypy – produkcja seryjna rozpoczęła się dopiero we wrześniu tego roku.
Do tej pory działania tej amerykańskiej firmy okryte były mgłą tajemnicy. Oczywiście wiadomo było, nad czym pracuje i że inwestuje miliardy w badania nad elektrycznymi samochodami, ale szczegóły –te finansowe – nie były znane.
Teraz, gdy 1 października spółka ujawniła swój prospekt emisyjny, wszystko stało się wiadome. I budzi zarówno dreszcz ekscytacji, jak i dreszcz niepokoju, bo pieniądze, o jakich mowa, są niemałe. A że to dopiero etap inwestycji, więc nie mówimy bynajmniej o zyskach, tylko o kosztach.
W 2019 roku Rivian odnotował 426 mln dolarów straty netto. Rok później – po wybudowaniu fabryki w stanie Illinois – strata przekroczyła miliard dolarów. W samym tylko pierwszym półroczu 2021 firma odnotowała stratę netto w wysokości 994 miliardów dolarów.
Na szczęście dla Riviana i jego inwestorów – to tylko straty księgowe, ponieważ ogrom tych pieniędzy przeznaczono na badania i rozwój.
W ubiegłym roku poszło na to 766 mln dolarów, a w pierwszej połowie tego roku – już 683 miliony dolarów. Co więcej – przewiduje się, że te koszty wzrosną. Firma szacuje, że łącznie do końca 2023 roku wydatki inwestycyjne pochłoną około… 8 miliardów dolarów!
Rivian inwestuje w budowę infrastruktury, w tym dodatkowe moce produkcyjne, tworzenie ogniw bateryjnych, serwis, sieci ładowania, dystrybucji i rozwój oprogramowania.
Po wydatkach czas na zyski?
Budowa nowej marki samochodów, szczególnie elektrycznych, to ogromne wydatki. Ale w perspektywie są też ogromne zyski.
Rivian ujawnił w swoim prospekcie, że we wrześniu pozyskał 48 390 zamówień przedpremierowych na pickupy R1T i SUV-y R1S w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Zamówienia w przedsprzedaży, które wymagają zwrotnego depozytu w wysokości 1000 dolarów, nie zawsze przeliczają się na sprzedaż. Mogą jednak wskazywać na zapotrzebowanie na produkt.
A ten może być ogromny. Wystarczy przypomnieć, że Amerykanie kochają duże samochody. SUV-y to miłość ostatnich lat, ale pick-upy to symbol Ameryki od dziesięcioleci. Tesla, chociaż jest najpopularniejszym producentem samochodów elektrycznych na świecie, nie ma w swojej ofercie takiego modelu, który pozwoli na bezkompromisową aktywność, niezależnie od tego, czy jest to rodzinna wycieczka za miasto, czy wyjazd po paszę dla koni, której wiele worków musi zmieścić się na pace samochodu.
W tej grze Cybertruck Elona Muska wydaje się być projektem przestrzelonym m.in. ze względu na futurystyczny wygląd, który nie sprawdzi się raczej na amerykańskich (dość tradycjonalistycznych) terenach wiejskich.
Rivian ma więc spore szanse zawojować USA i Kanadę właśnie pick-upami, a planowana ekspansja na Stary Kontynent może się udać dzięki SUV-om, które przywiozą ze sobą nimb amerykańskości, za który wielu Europejczyków jest w stanie niemało zapłacić.
100 tysięcy elektryków dla Amazona
Obecnie największym klientem Riviana jest Amazon, dla którego firma ma do 2025 roku wyprodukować 100 tysięcy pojazdów elektrycznych. Najbardziej dostępny cenowo pojazd firmy kosztuje 67,5 tysiąca dolarów.
Samo więc zamówienie od Amazona to prawie 7 mld dolarów przychodu, a wspomniane wrześniowe 48 tysięcy zamówień (gdyby zostały zrealizowane w całości) to minimum 3,2 mld dolarów przychodu.
Dzisiejsza zdolność produkcyjna fabryki wynosi 150 tysięcy pojazdów rocznie, a Rivian twierdzi, że w przypadku dodatkowej ekspansji może produkować 200 tysięcy pojazdów rocznie do 2023 roku
Według Allied Market Research, globalny rynek elektrycznych pickupów, crossoverów i małych ciężarówek osiągnie 1,9 bln dolarów w 2027 roku, przy rocznej stopie wzrostu 25,8 procent. Rivian ma więc wszelkie widoki na to, żeby stać się hitem inwestycyjnym najbliższych lat.
Poprzednia wycena spółki wynosiła 27,6 mld dolarów. Jej wycena podczas IPO może sięgnąć 80 mld dolarów. Wcześniej firma informowała, że w wyniku oferty chce pozyskać 8 mld dolarów.
IPO nie daje zarobić od razu i nie zawsze
Trzeba pamiętać, że to nie jest tak, że zaraz po wejściu akcji spółki na rynek, kiedy ich ceny (najczęściej) bardzo szybko rosną, można zamknąć inwestycję i skonsumować zyski. Po debiucie nie można od razu sprzedać akcji – przez 93 dni obowiązuje tzw. lock-up. Po upływie tego czasu akcje można sprzedać lub trzymać dalej.
Wyniki dotychczasowych inwestycji – zarówno debiutów tych spółek, na które jeszcze obowiązuje lock-up, jak i tych, w przypadku których blokada została już zdjęta – można przejrzeć na stronie freedom24.com i przekonać się, czy to dobra inwestycja.
Jak widać, zyski sięgają nawet na przykład 170 procent (spółka Globale, wynik na koniec lock-upu) czy 188 procent (Airbnb), nie mówiąc już o takich hitach jak CureVac, która dała zarobić (po blokadzie) ponad 430 procent! Ale – co jeszcze raz podkreślamy – można też stracić.
Jeden z ostatnich przykładów (wynik po lock-upie) to Legalzoom (-4 procent) czy Didi (aż -44 procent).
Jak skorzystać z amerykańskich IPO w praktyce?
Na początku trzeba założyć konto inwestycyjne na stronie internetowej freedom24.com. Otrzymujemy dostęp do konta i możemy zapisywać się na akcje. Sam proces rejestracji zajmuje zwykle do 10-15 minut, o czym warto pamiętać, gdy chce się wziąć udział w najbliższych IPO.
Jeśli ktoś nie zdążył kupić akcji w IPO, może to zrobić już w regularnych notowaniach, według aktualnie obowiązującego kursu, również za pośrednictwem strony freedom24.com.
Minimalna kwota inwestycji to 2 tysiące dolarów. Zapłacić można przelewem lub kartą. Prowizja za transakcje realizowane za pośrednictwem Freedom24.com zależy od wysokości środków zgromadzonych na rachunku inwestycyjnym w dniu poprzedzającym IPO i waha się od 3 do 5 procent wartości transakcji.
Dodajmy na koniec, że Freedom Finance Europe posiada notyfikację Komisji Nadzoru Finansowego jako firma inwestycyjna prowadząca działalność transgraniczną na terytorium RP, w ramach unijnej zasady swobody przepływu kapitału (jednolitego paszportu), a bezpośredni nadzór nad jej działalnością prowadzi cypryjski odpowiednik naszej KNF.
Partnerem treści jest Freedom Finance