"Wczoraj na amerykańskich giełdach, ale także na giełdzie w Warszawie mieliśmy do czynienia ze zwyżkami. Rynki próbowały dyskontować tzw. 'blue sweep', czyli przejęcie pełni władzy przez demokratów - Białego Domu i Kongresu USA. Teraz okazuje się, że może być inaczej i być może demokraci nie wygrają Senatu, a w Białym Domu pozostanie Donald Trump" - powiedział główny analityk walutowy DM BOŚ Marek Rogalski w rozmowie z ISBnews.TV.
Zdaniem analityka Tickmill Marcina R. Kiepasa, nerwowość na rynkach jest zupełnie zrozumiała, ponieważ ryzyko polityczne pozostanie przez kilka dni, a nawet tygodni.
"Rynki finansowe zareagowały nerwowo. Było sporo dużych wahań w nocy, bo dość istotnie rozsypały się bazowe scenariusze, pod które jeszcze wczoraj rynki grały. Te scenariusze zakładały wyraźną wygraną Bidena, która nie będzie mogła być kwestionowana w sądzie i która już dzisiaj zamknie temat wyborów, czyli ryzyka politycznego. Niektórzy inwestorzy grali pod przejęcie przez demokratów amerykańskiego Senatu, co w późniejszym okresie oznaczyłoby duży pakiet stymulacyjny dla amerykańskiej gospodarki, ale też dobrą współpracę na linii prezydent-Kongres" - powiedział Kiepas w rozmowie z ISBnews.TV.
Pierwsze wyniki sondażowe exit pools pokazały wygraną kandydata demokratów Joe Bidena, później okazało się, że szansę na reelekcję ma Donald Trump. Kluczowy będzie wynik głosowania w Pensylwanii, a tam głosować można aż do piątku.
"Rynek obawia się, że wyniki poznany za kilka dni, a być może będą one kontestowane przez Donalda Trumpa. I to jest scenariusz, którego rynek nie lubi, bo to jest niepewność" - uważa Rogalski.
Ubiegający się o reelekcję Trump podczas porannej konferencji prasowej (8:30 czasu polskiego) mówił o "oszustwie na Amerykach", odnosząc się do zliczania głosów oddanych drogą korespondencyjną, które mogłyby przechylić szalę zwycięstwa w stronę Joe Bidena, kandydata demokratów. "Chcemy, aby prawo było wykorzystywane w sposób prawdziwy. Zatem skierujemy sprawę do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych" - mówił Trump.
Analitycy zastanawiają się, czy reakcja rynków jest adekwatna do programów gospodarczych zaprezentowanych przez kandydatów na prezydenta USA.
"Program Joe Bidena nie jest dobry dla amerykańskiej giełdy. Nie jest dobry dla Wall Street, ponieważ zakłada podwyżki podatków dla korporacji, zakłada więcej regulacji w gospodarce, przyspieszenie działań antymonopolowych. Poza tym cały wątek ekologiczny - on jest dobry, ale kosztowny, w związku z tym dla Wall Street Biden nie jest dobry" - ocenił Rogalski.
Kiepas uważa, że programy gospodarcze kandydatów nie miały żadnego znaczenia dla rynków.
"Dla inwestorów liczy się tylko ryzyko polityczne i kiedy będą znane ostateczne wyniki wyborów. [...] Nie oczekuję, że to będzie główny czynnik determinujący zachowanie rynku walutowego i rynku akcji. Zakładam wręcz, że ustąpi to miejsca informacjom związanym z pandemią" - stwierdził Kiepas.
"To, co dzisiaj obserwujemy na rynkach, nie jest wykładnią tego, co będziemy obserwowali w ciągu kolejnych kilku tygodni" - dodał.
Rogalski stwierdził, że niepewność "pcha do góry" tzw. bezpieczne przystanie, czyli jena, franka i dolara amerykańskiego.
"W Polsce dolar jest znów powyżej poziomu 3,90 zł. Para euro-PLN pozostaje stabilna na poziomie 4,56-4,57. Jeśli dłuższe oczekiwanie na wyniki wyborów się ziści, złoty na tym straci" - dodał Rogalski.
Zdaniem Kiepasa, złoty pozostanie zakładnikiem rynków globalnych. "Ale powstaje pytanie, czy ważnym czynnikiem nie będzie to, co w najbliższym czasie ogłosi premier Mateusz Morawiecki, czyli nowe obostrzenia. Jeśli zostanie ogłoszony pełny lockdown, reakcja rynków walutowych będzie znacząca i w przypadku pary euro-PLN mogłoby dojść do testu strefy oporu 4,63-4,64, aczkolwiek nie sądzę żebyśmy wyszli wyżej" - powiedział Kiepas.
Obaj analitycy zgodnie podkreślają, że nie tylko samymi wyborami żyje rynek finansowy.
"Jesteśmy w oku cyklonu, jeśli chodzi o COVID-19. Kolejne obostrzenia będą negatywne dla polskiej gospodarki. Jeśli ktoś oczekuje, że wchodzimy w fazę mocniejszego złotego, to niestety musimy z tym jeszcze poczekać kilka tygodni" - powiedział Rogalski.
"Ryzyko polityczne nałoży się na ryzyko związane z pandemią. Nie możemy zapominać, że Ameryka idzie tą samą ścieżką epidemiczną, co Europa" - dodał Kiepas.
Dziś po godz. 13-ej na rynku walutowym za euro płacono 4,53 zł, a za USD - 3,87 zł.