Wynagrodzenia i pozostałe świadczenia przysługujące ministrom reguluje ustawa o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe.
Zgodnie z jej zapisami, odchodzącym ze stanowiska ministrom, wiceministrom i pozostałym urzędnikom przysługuje odprawa.
"Osoby odwołane z kierowniczych stanowisk państwowych oraz osoby, które zaprzestały wykonywania funkcji na tych stanowiskach wskutek upływu kadencji, zachowują prawo do dotychczasowego wynagrodzenia" - czytamy w art. 5 ustawy.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
Jasno więc wynika z tego, że gdy wiceminister sam składa dymisję, to pieniądze mu się nie należą. Gdyby odwołał go premier, odprawa by mu najprawdopodobniej przysługiwała.
A ta jest zróżnicowana w zależności od stażu. Jeśli wiceminister pracował w resorcie przynajmniej trzy miesiące, to odprawa wynosi jedną pensję. Gdy staż wynosi od 3 do 12 miesięcy - dwie pensje. A dla wiceministrów sprawujących funkcję dłużej niż rok - trzy miesięczne pensje.
Jest jedno zastrzeżenie. Zwolniony wiceminister nie może w czasie pobierania odprawy podejmować innej pracy. Jeśli ten zakaz złamie, to jego odprawa zostanie pomniejszona o wysokość jego nowej pensji.
Konkretniej: jeśli wiceminister zarabiał 8 tys. zł i po tygodniu podjął pracę za 5 tys. zł, to odprawa wyniesie tylko 3 tys. zł.
Gdyby Stanisławek miał pobierać odprawę, otrzymałby tylko jedno miesięczne wynagrodzenie. W resorcie był bowiem nowicjuszem. Funkcję objął pod koniec kwietnia 2019 roku.
Ale odprawy nie weźmie. "Wiceministrowi Andrzejowi Stanisławkowi nie zostanie wypłacona odprawa" - poinformowało nas w lakonicznym komunikacie biuro prasowe resortu nauki.
Kontrowersyjna wypowiedź
- Taka myśl przychodzi mi do głowy, że może trzeba skorzystać z rozwiązań studenckich. Nie wiem, czy jest jeszcze na to szansa, ale może uczniowie, którzy nie dostali się do żadnej szkoły, mogą poszukać odpowiedniej za granicą - powiedział we wtorek Andrzej Stanisławek w wywiadzie dla "Kuriera Lubelskiego".
To nie spodobało się nie tylko opinii publicznej, ale również przełożonym wiceministra. Sam zainteresowany odniósł się do sprawy po południu.
- Chciałbym przeprosić wszystkich, którzy poczuli się dotknięci moją wypowiedzią dla "Kuriera Lubelskiego". Wypowiedzi udzielanej telefonicznie nie autoryzowałem. W trakcie rozmowy wspominałem, że zajmuję się wymianą międzynarodową studentów i taką wymianę w zakresie szkół średnich warto rozwijać. Natomiast oczywiście nie ma to żadnego związku z trwającą rekrutacją do klas pierwszych - napisał Stanisławek.
- W poczuciu odpowiedzialności za dobro obozu Zjednoczonej Prawicy postanowiłem jednak złożyć dymisję z funkcji wiceministra nauki i szkolnictwa wyższego - dodał senator PiS.
Premier Mateusz Morawiecki dymisję przyjął. Gdyby jej nie było, szef rządu zapewne sam odwołałby wiceministra. Rzecznik Rady Ministrów wysłał jasny sygnał w sprawie oceny słów Stanisławka, jeszcze zanim ten złożył rezygnację.
- Rząd zdecydowanie odcina się od wypowiedzi wiceministra Andrzeja Stanisławka. Jest ona rażąco sprzeczna z działaniami rządu. W związku z tym faktem zostaną wyciągnięte stosowne konsekwencje" - napisał rzecznik prasowy rządu Piotr Müller.
Gdyby Stanisławek wyczekał, zapewne mógłby liczyć na dodatkową pensję w wysokości ok. 8 tys. zł na rękę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl