Upały w Australii zbierają koszmarne żniwo. Z ogniem poszło już 60 tys. km powierzchni kraju. Sześć razy tyle, co w Amazonii w 2019 r. Chmura dymu jest wielkości całej Europy. W ogniu zginęło ok. 20 osób i co najmniej pół miliarda zwierząt. Dla niektórych gatunków oznacza to całkowite wyginięcie.
Przy całej tej tragedii zaskakuje postawa polityków. Premier Scott Morrison podczas fali pożarów wypoczywał na Hawajach, a obecny w kraju wicepremier McCormack o całe nieszczęście obwiniał "wybuchowy obornik". Opozycja też nie zdała egzaminu. Jej przywódca Anthony Albanese zamiast domagać się realnych działań w celu zatrzymania zmian klimatycznych, zapewniał górników, że ich miejsca pracy są niezagrożone.
Zobacz: Potężne pożary w Australii
Kiedy już premier Morisson wrócił po świątecznej przerwie do ogarniętego ogniem kraju, powiedział, że "nie dokona nierozsądnych cięć” w przemyśle węglowym. Udaje, że nie rozumie problemu, czy jest jednym z kwestionujących wpływ emisji CO2 na katastrofę klimatyczną?
Teraz albo nigdy
- Australijska polityka, jak polska, jest powiązana z lobby paliwowym. Spory dotyczące roli paliw kopalnych są tam obecne od lat. Niejeden rząd już upadł, kiedy próbował bronić klimatu. To, że obecnie premier próbuje odwracać uwagę od źródła problemu, w ogóle mnie nie dziwi. Mam nadzieję, że jednak presja społeczna sprawi, iż rządzący się opamiętają. Koleżanki i koledzy z australijskiego Greenpeace zebrali już 100 tys. podpisów pod petycją do rządu o ograniczenie wydobycia węgla - mówi Marek Józefiak z Greenpeace Polska.
Nasz rozmówca ma nadzieję na powszechne przebudzenie. - Musimy pamiętać, że najbliższa dekada jest kluczowa. Potem może być już zbyt późno. Potwierdzają to raporty IPCC (Intergovernmental Panel on Climate Change - przyp. red.), najbardziej kompetentnej organizacji międzyrządowej działającej w obszarze nauk o klimacie - mówi Józefiak.
Prognozy sprzed kilkudziesięciu lat sprawdzają się, ale teraz zmiana przyspiesza. Przez ostatnie 30 lat - wylicza ekspert - wyemitowaliśmy do atmosfery połowę całej historycznej emisji dwutlenku węgla. To rzecz bez precedensu.
- Jeśli nie zaczniemy działać błyskawicznie, odblokujemy procesy samonapędzające się. Dobrym przykładem jest Australia. W związku z pożarami wyemitowano już 2/3 średniej rocznej emisji CO2 tego kraju. Warto też wiedzieć, że ślad węglowy jest przeciętnie 3 razy większy na obywatela tego kraju od średniej światowej - mówi Marek Józefiak.
Aż 1 proc.
Ślad węglowy to suma emisji gazów cieplarnianych wywołanych bezpośrednio lub pośrednio przez jednego człowieka. Australijczycy w światowym bilansie emisji odpowiadają za nieco ponad 1 proc. emisji CO2, ale jest ich tylko 25 mln. Dlatego na jednego Australijczyka przypada prawie 17 ton CO2 rocznie. Dla porównania na jednego Chińczyka niecałe 7 ton, Amerykanina 16, Polaka 8, Kongijczyka 0,06, Sudańczyka 0,45, Nigeryjczyka 0,5, Czadyjczyka 0,05.
- Rządy przy takich okazjach zazwyczaj tłumaczą się, że przecież odpowiadają, np. jak Australia, za jedynie 1,3 proc. całej światowej emisji CO2. Rzecz jednak w tym, że są największym eksporterem węgla, więc nie jest to cała prawda. Ponadto, gdyby każdy tak mówił, to nic byśmy nie zmienili. Co mają wobec takiej postawy powiedzieć ludzie w Afryce Środkowej, którzy odczuwają dotkliwie skutki zmian klimatu, a prawie w ogóle nie odpowiadają za emisję? - mówi Józefiak.
Eksport australijskiego węgla przekroczył w 2018 r. 310 mln ton i był wart 60 mld dol. Kupują go głównie Chińczycy. Polska, mimo odległości, również go sprowadza, ale nie są to duże ilości. W 2018 roku z Australii przypłynęło do nas 1,1 mln ton węgla. Dla porównania z Rosji tylko do września tego roku ponad 8 mln ton.
Dać przykład
Jak to się dzieje, że opłaca nam się importować węgiel z odległej Australii?
- Australijczycy mają niskie koszty wydobycia, a ceny za transport statkami nie są wysokie. Dużo drożej wydobywa się węgiel w Polsce z pokładów położonych 1,2 km pod powierzchnią, a inaczej z kopalni odkrywkowych, czy płytszych pokładów, jak w Australii - mówi Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki.
W jego ocenie lobby węglowe jest silne i takim pozostanie - dopóki będzie zapotrzebowanie na węgiel.
- Jeżeli w Europie produkowanie prądu z węgla będzie zbyt kosztowne w związku z opłatami za emisję CO2, a wszystko na to wskazuje, to jego użycie będzie mniejsze. Jednak tam, gdzie nie obowiązują takie przepisy, nadal będzie pożądany. Dlatego tak ważne są nasze zabiegi o to, by na całym świecie redukować emisję i spalanie węgla choćby tym samym mechanizmem - mówi były wicepremier.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl