Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. PRC
|
aktualizacja

Ćwierć miliarda na monitoring. Kupią sprzęt, łodzie i drony

3
Podziel się:

Z 250 mln zł na budowę systemu monitoringu rzek tylko połowa ma być przeznaczona na stacje pomiarowe. Reszta pójdzie na wynagrodzenia, wynajęcie biur, zakup samochodów, łodzi, dronów - pisze w czwartek "Dziennik Gazeta Prawna".

Ćwierć miliarda na monitoring. Kupią sprzęt, łodzie i drony
Z 250 mln zł na budowę systemu monitoringu rzek tylko połowa ma być przeznaczona na stacje pomiarowe. (Policja)

Gazeta przypomina, że potrzebę budowy nowoczesnego systemu monitoringu rzek i jezior pokazała katastrofa na Odrze w 2022 r. Minister klimatu Anna Moskwa ogłosiła wówczas, że Polska będzie miała najbardziej nowoczesny system monitorowania. Projekt miał być finansowany przez podlegający jej Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Efektem miało być 825 stacji pomiarowych, w tym 305 na rzekach, 20 na jeziorach i 500 mobilnych stacji pomiarowych. Projekt został rozpisany na pięć lat. W 2023 r. do jego realizacji został wybrany Instytut Rybactwa Śródlądowego (IRŚ).

Na co pójdą pieniądze

Z dokumentów, do których dotarła gazeta, wynika, że z planowanej kwoty 250 mln zł na stacje pomiarowo-kontrolne miało trafić jedynie 128 mln zł. 18 mln zł planowano przeznaczyć na pojazdy (osobowe i terenowe), niemal 37,6 mln na pracowników, 28,5 mln na oprogramowanie, a 11 mln zł na biura i koszty delegacji pracowników.

Wiceministra klimatu i środowiska Urszula Zielińska przyznała w rozmowie z "DGP", że planowane jest rozwiązanie umowy z IRŚ za porozumieniem stron. "Sama umowa ma wątpliwą konstrukcję prawną. Co do zasady, monitoring środowiska jest prowadzony na bazie bardzo szczegółowej ustawy. Tymczasem nagle za bardzo wysoką kwotę powstał równoległy twór, w dodatku realizowany z opóźnieniami" – oceniła Zielińska.

Dziennik zauważa, że do monitoringu środowiska ustawowo zobowiązana jest Główna Inspekcja Ochrony Środowiska, a za reakcję na zagrożenie związane z rzekami odpowiadają regionalne centra zarządzania kryzysowego. Żadna z tych instytucji nie ma nic wspólnego z IRŚ - podkreśla "DGP".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(3)
Pozorovatel
3 tyg. temu
Co 3 miesiące składam państwu imienne oświadczenie ile wody: wypiłem, przeznaczyłem na potrzeby higieniczne, ile na inne cele. Oczywiście też ile zrzuciłem ścieków, a ile wody wysikałem w sadzie i ogrodzie, a ile mi zwyczajnie wyparowało. Państwo reprezentowane przez Wody Polskie prowadzi dla mnie indywidualną wieloletnią ewidencję. Nie potrafię odgadnąć po co władzy taka wiedza i ile kosztuje jej prowadzenie. Potrafiłbym zrozumieć w jakim gdyby takie sprawozdania prowadziło przedsiębiorstwo wodociągowe zaopatrujące powiat czy tylko gminę. Pozwoliło by to być może planować gospodarkę i inwestycje wodne w regionie. Ale ja łącznie zużywam mniej niż 4 m^3 wody rocznie. Nasze państwo, dla podtrzymania swojego trwania o kolejny dzień, potrzebuje codziennie pożyczyć 1 000 000 000 złotych. Przeznacza je na finansowanie finansowanie pozyskiwania i gromadzenia tak doniosłej wiedzy.
Ryba
3 tyg. temu
Im wiecej urzędów i urzędników, tym woda bardziej czysta. Departament referatów i sprawozdań dokona nieprawdopodobnych czynów.
Dexter
3 tyg. temu
Jedyne rozwiązanie spłaszczyć strukturę organów państwa. Mamy dziesiątki jeśli nie setki instytutów, spółek, spółeczek i przez to odpowiedzialność i pieniądze się rozmywają. Tak być nie może. Jest ministerstwo Gospodarki wodnej i to ono ma otrzymać pieniądze. A ono ma to przekierować na dział monitoringu rzek i jezier który następnie cyklicznie powinno audytować. A cała odpowiedzialność za stan wód powinna leżeć na ministrze. Jak będzie stołkiem odpowiadał za byle jaki stan to audyt będzie częsty i dokładny.