Wojna w Ukrainie otworzyła oczy zachodnim przywódcom, którzy traktowali Rosję jako wiarygodnego partnera biznesowego. I rzetelnego dostawcę surowców energetycznych, w tym gazu ziemnego. Agresja zbrojna sprawiła, że Zachód, w tym UE, zrewidował swój stosunek do Federacji Rosyjskiej.
Kosztem tego jest kryzys energetyczny. Drastycznie rosną ceny energii i gazu. Państwa członkowskie UE starają się za wszelką cenę znaleźć alternatywne źródło surowców. Wpływa to także na wyniki rosyjskiego giganta gazowego - Gazpromu.
Koncern poinformował w połowie września o spadku eksportu gazu do krajów spoza Wspólnoty Niepodległych Państw o 38,8 proc. w porównaniu do 2021 r. Rosyjska firma zmniejszyła również wielkość produkcji (minus 15,9 proc. w ujęciu rocznym). To efekt tego, że Gazprom traci właśnie najważniejszy rynek zbytu gazu w postaci Europy. Przestawienie się na inny kierunek nie jest ani łatwym, ani szybkim rozwiązaniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Putin apeluje: otwórzcie Nord Stream 2
Kryzysu energetycznego prawdopodobnie by nie było (lub byłby mniej dotkliwy), gdyby uruchomiono gazociąg Nord Stream 2 między Rosją a Niemcami. Uruchomienie rury jednak zablokowano właśnie po to, by ograniczyć reżimowi Putina środki finansowe do prowadzenia wojny w Ukrainie.
Niedawno wiceszef Gazpromu przypomniał, że wciąż możliwe jest otwarcie kurka na NS2. W tym tonie w piątek (16 września) wypowiedział się również sam Putin. "Jeśli wszystko jest takie trudne, weź i znieś sankcje na Nord Stream 2 — 55 mld metrów sześciennych. m na rok, wystarczy nacisnąć przycisk - i wszystko poszło" - powiedział prezydent Rosji cytowany przez dziennik "Kommiersant".
Przy okazji przywódca Federacji Rosyjskiej powtórzył, że drastyczne ograniczenia dostaw przez Nord Stream 1 to efekt problemów technicznych. Zachodni politycy nie mają jednak złudzeń, że jest to forma szantażu energetycznego, stosowanego po to, by zmiękczyć stanowisko UE ws. wojny w Ukrainie.