Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Tomasz Żółciak,Grzegorz Osiecki
|
aktualizacja

"Idą ciężkie czasy dla koalicji". Powyborcza lista wzajemnych pretensji

612
Podziel się:

Okres po wyborach europejskich może być najtrudniejszy dla rządowej koalicji od czasu przejęcia władzy. Lista wzajemnych pretensji się wydłuża, dlatego możemy być świadkami całej serii koalicyjnej próby sił. Oto najważniejsze kwestie sporne, które mogą stanowić kość niezgody między koalicjantami.

"Idą ciężkie czasy dla koalicji". Powyborcza lista wzajemnych pretensji
Liderzy koalicji rządzącej (Photo by Omar Marques/Anadolu via Getty Images) (GETTY, Anadolu Agency)

Z jednej strony w KO słychać, że Donald Tusk niebawem może uruchomić legislacyjny walec, który przepchnie nawet najbardziej kontrowersyjne ustawy, nie bacząc na opór koalicjantów. Z drugiej strony rządowi partnerzy, zwłaszcza z Lewicy, twierdzą, że mają dość realizowania głównie programu KO i zapowiadają zaostrzenie swojej polityki względem partii Tuska.

"Idą ciężkie czasy dla rządowej koalicji"

Ważny polityk Lewicy mówi nam wprost: - Idą ciężkie czasy dla koalicji. Poziom wzajemnego wkurzenia jest tak duży, że tylko wybory europejskie wstrzymują nas przed rozwałką.

Jak dodaje, "po raz pierwszy będą takie sytuacje, że rząd będzie forsować pewne rzeczy, a poszczególne formacje na sali nie będą ich popierać". Nasz rozmówca zastrzega jednak, że nie ma mowy o scenariuszu rozpadu koalicji. 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Tusk "zjada" koalicjantów? Biedroń zaczął się śmiać

Polityk z KO przekonuje z kolei, że po wyborach Donald Tusk ruszy z ofensywą: - Układ koalicyjny, w którym to my wzięliśmy na siebie najtrudniejsze resorty i rozliczenia PiS, stał się dysfunkcjonalny. Po wyborach kierownik (Donald Tusk - przyp. red.) zacznie odpalać projekty i będzie jechał walcem.

O co będzie się spierać rządowa koalicja?

Tego rodzaju głosy słychać dziś w koalicji rządzącej. Na czas kampanii wyborczej do europarlamentu postanowiono wyciszyć co większe spory, a forsowanie drażliwych projektów ustaw przełożyć na czas po 9 czerwca.

Do kolejnych wyborów, zamykających obecny wyborczy "czwórbój", niespełna rok, więc działacze wszystkich formacji traktują to jako okres, gdy możliwe są bardziej agresywne ruchy polityczne. W tym kontekście widać najbardziej fundamentalne fronty w koalicji, wokół których w najbliższych tygodniach i miesiącach ogniskować się będą największe spory.

Sporna kwestia nr 1: granica Polski z Białorusią

W tej chwili - na kanwie naszych rozmów z przedstawicielami koalicji - zarysowują się trzy potencjalne obszary sporu o granicę. Po pierwsze, jest to kwestia wprowadzenia tzw. strefy buforowej w pasie na granicy z Białorusią. Koalicja Obywatelska chce to zrobić rozporządzeniem i stosunkowo szybko. W poniedziałek mają zakończyć się konsultacje z władzami lokalnymi, tego samego dnia w Białymstoku na wyjazdowym posiedzeniu zbierze się rząd, który już mógłby takie rozporządzenie przyjąć.

Tyle że wątpliwości co do takiego działania zgłaszają niektórzy koalicjanci. - Nie po to krytykowaliśmy PiS za utrzymywanie quasi-stanu wyjątkowego za pomocą rozporządzeń, by teraz robić to samo. To powinno być uregulowane albo ustawowo, albo poprzez wprowadzenie stanu wyjątkowego - mówi nasz rozmówca z jednej z partii koalicyjnych.

Drugi obszar, na którym może dojść do napięć w koalicji, dotyczy możliwości prawnego uregulowania używania broni przez żołnierzy i pograniczników, strzegących granicy. - Zgodnie z przepisami dziś - tj. w czasie kryzysu, ale nie wojny - właściwie to powinni tam stać policjanci, a nie wojskowi. Wiecie panowie, że aby dziś przetransportować wojsko, żołnierzy trzeba najpierw rozbroić, przewieźć na miejsce i z powrotem uzbroić? Przecież to absurd - przekonuje rozmówca z koalicji.

Pytanie też, na jaką ścieżkę prawną w tej sprawie zdecyduje się koalicja. Na stole jest już projekt prezydenta (złożony jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu i ponowiony w tej), który zbiera całkiem dobre opinie w obozie rządzącym. - Widać, że Biuro Bezpieczeństwa Narodowego przyłożyło się do niego i chce współpracować. Problemem jest to, że Donald nie chce oddawać pola prezydentowi, w związku z czym rząd albo pozmienia ten projekt, albo przygotuje swój - mówi nam ważny polityk koalicyjny.

Nad rządowym projektem już pracuje szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, ale premier dał mu zaledwie weekend na przygotowanie propozycji na poniedziałkowe posiedzenie rządu. - Dlatego pewnie w dużej mierze Kosiniak-Kamysz będzie się opierać na projekcie prezydenckim - sugeruje nasz rozmówca. - Na pewno musi się wykazać po tym, jak Donald przyciął go na finiszu kampanii - dodaje.

I wreszcie trzeci obszar sporny to dalsze czystki personalne po PiS. Tusk ma o to spore pretensje do lidera PSL. - Faktycznie, MON nie jest liderem zmian w tym zakresie - ocenia ważny polityk Platformy.

Sporna kwestia nr 2: Składka i sytuacja przedsiębiorców

Propozycja reformy zasad rozliczania składki zdrowotnej, przedstawiona w marcu przez ministra finansów Andrzeja Domańskiego i minister zdrowia Izabelę Leszczynę, została chłodno odebrana przez koalicjantów. Swoją kontrpropozycję - upraszczającą system, ale radykalnie podwyższającą jego koszty - złożyła Polska 2050. PSL na razie konkretów w tej sprawie nie przedstawia, ale jego politycy też mówią o tym, że trzeba w jakiś sposób wrócić do zasad rozliczania składki sprzed Polskiego Ładu, a zwłaszcza możliwości jej odliczania w rozliczeniu podatkowym.

Najbardziej okoniem staje Lewica, której nie podoba się m.in. to, że rozwiązanie KO tak bardzo różnicuje sytuację przedsiębiorców (będących na skali podatkowej czy podatku liniowym) i pracowników etatowych, a jednocześnie, że obcina pieniądze na NFZ, z którymi już dziś nie jest dobrze. - W tym kształcie to jest nie do przyjęcia - mówi Anna Maria Żukowska.

W ostatnich tygodniach trwały zakulisowe rozmowy ministra Domańskiego z koalicjantami, m.in. Ryszardem Petru, niemniej na razie nie słychać, by udało się osiągnąć kompromis. - Składka jest w umowie koalicyjnej, która musi być respektowana. Zmiana musi więc zostać dokonana, oczywiście pytanie jest o jej ostateczny wariant - podkreśla polityk Polski 2050. Zakończyło się tym, że minister miał odwołać się do ostatecznej instancji, czyli Donalda Tuska. - Pewnie Donald wyłoży po wyborach ustawę na stół i sprawdzi, czy przechodzi, ale nie będzie próby forsowania jej z PiS-em. Generalnie kierownik zacznie odpalać projekty i będzie jechał walcem - przewiduje ważny polityk KO.

Sporna kwestia nr 3: Sprawy pracownicze

Do jesieni będą musiały zapaść rozstrzygnięcia przynajmniej w dwóch istotnych kwestiach z tego obszaru. Po pierwsze, o wykonaniu unijnej dyrektywy w sprawie płacy minimalnej. Ostatnio głośno było wokół wzrostu pensji minimalnej, gdy szefowa resortu rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk powiedziała, że chciałaby, aby docelowa pensja minimalna dążyła do 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. W obecnych warunkach oznaczałoby to jej 10-proc. wzrost.

To podgrzało emocje, które ostatecznie wyciszył premier zapowiadając, że pensja w 2025 r. wzrośnie zgodnie z dotychczasowymi zasadami, co przełoży się na 5-proc. wzrost. Sama Dziemianowicz-Bąk i jej resort tłumaczyli, że nie kwestionują tego, ile wzrośnie pensja w przyszłym roku, ale odwołują się do dyrektywy UE. Ma ona zostać zaimplementowana jesienią i wymaga wyznaczenia przez państwa członkowskie referencyjnej wartości minimalnego wynagrodzenia, choć resort zastrzega, że nie będzie to wskaźnik obowiązkowy.

I ministerstwo pracy tego stanowiska broni, co jest konsekwencją także lewicowego rodowodu politycznego jego szefowej. To z kolei nie podoba się Trzeciej Drodze, która chce grać rolę adwokata przedsiębiorców, zwłaszcza tych mniejszych.

Drugim podobnym punktem zapalnym będzie pełne oskładkowanie umów zleceń i przynajmniej częściowe umów o dzieło. Takie rozwiązania to kamień milowy zapisany w KPO. Ma ono poparcie szefowej resortu pracy ze względu na lepsze zabezpieczenie społeczne pracujących. Ale to także przedmiot sporu w koalicji. - To oznacza wyższe koszty dla przedsiębiorców - słyszymy z KPRM. Także politycy Polski 2050 są krytyczni wobec tego pomysłu. - Tu trzeba co najmniej odłożyć wejście w życie tego rozwiązania - słyszymy od jednego z nich. A sprawa przynajmniej teoretycznie powinna być rozstrzygnięta w tym roku. 

Sporna kwestia nr 4: Polityka mieszkaniowa

Gdyby powiedzieć, że ówczesny minister rozwoju Krzysztof Hetman (PSL) na początku roku zaliczył falstart z projektem ustawy o "Kredycie na start" (roboczo nazywanym "Kredytem 0 proc."), to jakby nic nie powiedzieć. Projekt wzbudził chyba jeszcze większy opór koalicjantów niż sprawa składki zdrowotnej.

- Nigdy więcej programów typu "Bezpieczny Kredyt 2 proc.", który wzbogacił deweloperów w metropoliach i doprowadził do wzrostu cen w całej Polsce. To oznacza także sprzeciw dla kredytu 0 proc. Polska 2050 nie poprze tego pomysłu - twardo zapowiedział lider Polski 2050 Szymon Hołownia.

W resorcie rozwoju jest jednak teraz nowy gospodarz - doświadczony ludowiec Krzysztof Paszyk - i wiele będzie zależało od tego, jaką postawę on zajmie. - Resort nie składa broni w tej sprawie - słyszymy zapewnienia. Na razie szykuje finalną wersję ustawy po konsultacjach i to ona ma być podstawą do dalszych rozmów koalicyjnych.

Lewica ma zupełnie inny pomysł - chce dużych sum na budownictwo społeczne. I na razie mówi twarde "nie" projektowi. - "Kredyt na start" w żadnej wersji, czy jako osobna ustawa, czy element szerszego pakietu mieszkaniowego, nie jest do akceptacji - zarzeka się ważny polityk tej formacji. Tak więc dziś wszystko wskazuje na to, że albo zacznie się z tego rodzić rodzaj koalicyjnego pakietu budowlanego, do którego każdy z koalicjantów będzie chciał dołożyć swoją cegiełkę, albo sprawa ugrzęźnie w koalicyjnych gabinetach. I Donald Tusk albo ostatecznie inicjatywę pogrzebie, albo spróbuje ją przeforsować z pomocą ludowców, przy sprzeciwie pozostałych koalicjantów.

Sporna kwestia nr 5: CPK

To sprawa jeszcze niedawno dzieląca koalicję, dziś już coraz mniej. Punktem zwrotnym okazała się kampania do Parlamentu Europejskiego. Najpierw Lewica, a potem Polska 2050 oficjalnie zadeklarowały poparcie dla tego projektu. To samo można powiedzieć o PSL, a im bliżej końca, tym bardziej pewna wydawała się taka deklaracja ze strony KO.

Ostatecznie przeszkodziła polityka, choć większość Polaków jest - jak pokazują badania - za CPK. Choć jeśli chodzi o podziały w elektoratach, w przypadku KO przeważają przeciwnicy. Dlatego kropka nad "i" zostanie postawiona po wyborach.

I, jak wynika z rozmów z politykami różnych ugrupowań, dziś dylematem jest nie czy realizować projekt, ale w jakim zakresie to robić. - Jeśli chodzi o CPK, sens ma głównie lotnisko i można się spiąć, by zostało oddane do użytku w 2032 r. Natomiast naszym problemem jest to, że PiS robił nie wiadomo co z tej inwestycji - mówi polityk z ugrupowania Hołowni.

Dlatego najbardziej prawdopodobna jest kontynuacja budowy lotniska, ale ograniczenie inwestycji kolejowych i przegląd sensowności poszczególnych szprych. Jednak projekt Y - czyli połączenie Warszawa-Poznań-Wrocław - ma być realizowane. Ostateczne decyzje będą zapadały w nowej konfiguracji, strukturalnej, bowiem wkrótce ma wejść w życie korekta ustawy o działach, która sprawi, że pełnomocnik ds. CPK Maciej Lasek przejdzie z resortu funduszy do ministerstwa infrastruktury. Dotychczasowa, nienaturalna pozycja była efektem tarć w poprzedniej kadencji między ówczesnym pełnomocnikiem Marcinem Horałą a ministrem infrastruktury Andrzejem Adamczykiem.

Ostatnio pozytywny finał epopei CPK zasugerował sam premier. Pytany o port, ponownie zapowiedział decyzję w tej sprawie i zwrócił uwagę, że oba resorty odpowiedzialne za projekt - funduszy i infrastruktury - obsadzają politycy Trzeciej Drogi, która temu pomysłowi sprzyja. 

Sporna kwestia nr 6: Ustawy światopoglądowe

Chodzi o trzy projekty, z którymi chce - nawet mimo oporu np. ludowców - wyjść Lewica. - Chcemy, by te projekty poszły jako rządowe, ale jeśli tak się nie stanie, to najwyżej zgłosimy je jako poselskie. Mamy już dość czekania - przyznaje rozmówca z Lewicy.

Po pierwsze, to kwestia dotycząca wprowadzenia związków partnerskich. Sprawa rozbija się o to, czy w ramach tej ustawy powinna być uregulowana także kwestia tzw. przysposobienia dzieci przez pary jednopłciowe, w których takie dzieci już się wychowują. Tu okoniem stają zwłaszcza ludowcy, choć Lewica stara się ich przekonać, że dzięki temu udałoby się uregulować także niejasną sytuację prawną w heteroseksualnych rodzinach patchworkowych.

- Tam też są problemy, czy opiekun nie będący biologicznym rodzicem takiego dziecka, może podjąć w jego imieniu proste, życiowe decyzje, np. dotyczące udziału dziecka w jakichś zajęciach edukacyjnych czy w kwestiach medycznych - słyszymy od polityka Lewicy. Regulacja, wbrew pozorom, ma być potężna, bo w grę wchodzi nowelizacja ok. 170 innych ustaw i rozporządzeń.

Drugi projekt dotyczy procedury ustalenia płci. Chodzi o to, by uprościć ją tak, by np. młody człowiek nie musiał pozywać swoich rodziców przed sąd, by formalnie dokonać zmiany płci w dokumentach. I właśnie ze względu na to, do tej regulacji, jak zarzeka się nasz rozmówca z Lewicy, pomału mają przekonywać się ludowcy. Trzecia ustawa dotyczy walki z mową nienawiści.

Polityczne nieporozumienia w koalicji

Na koalicję na pewno nie wpływa korzystnie kwestia nowego rozdania w sejmikach. - Umowa została zerwana, Tusk i Kosiniak-Kamysz zrobili nam i Hołowni wbrew - mówi nam polityk Lewicy. Chodzi o to, że nie wszyscy koalicjanci otrzymali funkcje dla swoich przedstawicieli w sejmikach tam, gdzie mają radnych - a taka była pierwotna umowa. -  Umowa sejmikowa została zerwana w zasadzie nazajutrz po jej zawarciu, było nawet tłumaczenie, że liderzy nie mają przełożenia na radnych - mówi nam polityk Polski 2050.

KO nie zaprzecza, że są problemy. - Trochę rozjechała się ta układanka. Ale ci, co najbardziej narzekają, zrobili najsłabsze wyniki i faktycznie to także kwestia lokalnych układów. Trudno do zarządu województwa wciskać polityka formacji, która nie ma ani jednego radnego po ostatnich wyborach - mówi nam polityk KO i przerzuca część winy na ludowców. -  PSL jest zaborczy i nie chce odpuścić, więc mamy mówić naszym ludziom, żebyśmy tylko my ustąpili swoje miejsca reszcie koalicjantów? - opisuje mechanizm.

Inna sprawa, że nie w każdym sejmiku jeszcze ułożyły się władze. Na Mazowszu stało się to ostatecznie w poniedziałek. Marszałkiem kolejny raz został Adam Struzik. Wszystkie te zawirowania sejmikowe nadszarpnęły poczucie zaufania w reszcie koalicji. - Jak została zerwana umowa w sprawie tak zasadniczej, jak sejmiki, które mają działać przez 5 lat, to w koalicji na pewno nie będzie już tak samo - podkreśla polityk Lewicy. Politycy Koalicji Obywatelskiej mają jednak nadzieję, że wszelkie tarcia dadzą się wyprostować. - Może tak być, że nasi koalicjanci będą pokazywali niezadowolenie, ale mają dużo do stracenia. Ten, kto tę koalicję rozwali, będzie na straconej pozycji - komentuje polityk KO.

Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze Money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(612)
Pyza
2 tyg. temu
W Polsce naprawdę brakuje silnej partii centrowej.
13 lat
miesiąc temu
temu bankrutował najbogatszy Stan USA Kalifornia który odpowiada za 17% PKB USA, a ś.p. Kulczyk plasował się w 100 najbogatszych na Świecie. Ministra poczyta teksty archiwalne jak z tej tragedii wyszli. Zarabiający 1mln $ rocznie zgodzili się płacić o 1% podatku więcej, nie 12% a 13% i obecne notowania stanowe znowu plasują Kalifornie na Pierwszym Miejscu pod względem dochodów w USA. Moja propozycja to dołożyć naszym Bogaczom zarabiającym lub z dochodami więcej jak 100tyś złotych miesięcznie ten JEDEN PROCENT w podatku PIT i wszystkie problemy Polskiego Budżetu znikną!!! Biedacy z 3500zł na rękę nie zwiększą dochodów Państwa bo nie kupią lokomotyw które ostatnio nawet potaniały ani jachtów oceanicznych, bo nie stać ich nawet na 8 komorowy ponton. Kalifornia ma 37 mln mieszkańców i jest znowu najbogatszym stanem USA po krachu w 2010. Zgoda bogaczy na podwyżkę podatku dla osób o dochodach większych od 1mln$ o 1% do 13% załatwiło problem, wobec 12% które placi 37mln obywateli stanu. Znowu Kalifornia najbogatsza w USA, a u nas co??? BRYNDZA budżetowa i nikt nie zna lekarstwa, a zarobki 37mln oscylują wokół 3000$, a nie 500$ jak w Polsce.
Maszynista..
miesiąc temu
Rotacyjny się popłacze a tygrysek ucieknie bo przecież plecak ma cały czas spakowany.
Mg-42
miesiąc temu
Jeszcze z pół roku ten komiczny rząd wytrzyma?
Olewam
miesiąc temu
Im szybciej się rozpadnie tym lepiej bo od tego ciągłego uśmiechania robi się niedobrze.
...
Następna strona