Epidemia występuje tylko w kilku województwach - przekonuje minister zdrowia Łukasz Szumowski. I podkreśla, że na terenie Polski to pojedyncze ogniska podbijają statystyki nowych zachorowań. Od początku epidemii liczba nowych zakażeń oscyluje w okolicach kilkuset. Ani nie spada, ani nie rośnie. W ciągu ostatniej doby w Polsce nie było też żadnego zgonu z powodu wirusa. Takich informacji nie mieliśmy od połowy marca.
Efekt? Ministerstwo Zdrowia coraz głośniej mówi o znoszeniu obowiązku noszenia maseczek w miejscach publicznych. Minister zdrowia poinformował podczas wywiadu w telewizji Polsat, że decyzje w tej sprawie będzie komunikował wraz z premierem w ciągu najbliższych dwóch dni. Popołudniu w programie Newsroom WP doprecyzował, że informacje zostaną podane we wtorek.
Jak wynika z informacji money.pl, na linii Kancelaria Prezesa Rady Ministrów-Ministerstwo Zdrowia analizowane jest kilka wariantów luzowania przepisów dotyczących maseczek. Jeden jest już na stole.
Opcja całkowitego zniesienia obowiązku nie jest brana w tej chwili pod uwagę. Powód jest oczywisty: epidemia w niektórych województwach wciąż trwa, liczba nowych zachorowań nie spada.
Jak wynika z naszych informacji, najprawdopodobniej zasada będzie taka, że na świeżym powietrzu (czyli na ulicach lub w parkach) obowiązku noszenia maseczek już nie będzie. Obowiązek ten pozostanie jednak w zamkniętych przestrzeniach. Jesteś w budynku? Noś maseczkę. Jesteś poza nim? Nie musisz. To w tej chwili najbardziej realny scenariusz. Wprost zależy on jednak od tego, ile w najbliższych dniach będzie nowych zachorowań.
Zatem idąc na spacer, maseczki nie będziemy musieli mieć (choć wciąż będzie zalecana), ale wybierając się do sklepu, firmy, kościoła lub wsiadając do komunikacji miejskiej lub taksówki - już tak. I to nie tylko w kieszeni, ale tak by zasłaniała usta i nos. Co ważne - premier i minister zdrowia mają w ciągu najbliższych dni zdecydować o terminie wprowadzenia zmian. Nie oznacza to, że w ciągu dwóch dni przestaniemy nosić maseczki. Wszystko uzależnione jest cały czas od liczby nowych zakażeń w Polsce. Jeżeli będzie się utrzymywać na stałym poziomie, to znoszenie ograniczeń jest bliższe.
Na identyczny ruch ws. maseczek zdecydowały się dwa tygodnie temu Czechy. 11 maja czeski rząd potwierdził, że w ciągu dwóch tygodni częściowo poluzuje przepisy. Od 25 maja Czesi będą właśnie musieli nosić maseczki wyłącznie w zamkniętych pomieszczeniach, w środkach komunikacji publicznej lub w taksówkach.
Czesi zdecydowali, że maseczki trzeba nosić wszędzie tam, gdzie utrzymanie dystansu dwóch metrów jest po prostu niemożliwe. I dotyczy to też spacerów: idę ze znajomym? Powinienem ją mieć. Idę z rodziną? Nie muszę.
Warto przy okazji sprawdzić, jak Polska wypada na tle innych europejskich krajów. I gołym okiem widać, że są miejsca, które wyraźnie lepiej radzą sobie z epidemią. Są to np. Niemcy, które o dawnych szczytach zakażeń mogą już zapominać. Jak wynika z szacunków money.pl w ciągu ostatniego tygodnia średnia nowych chorych na każdy milion mieszkańców to zaledwie 6,3.
Dla porównania średnia Polski z tego samego okresu to 10,5 zakażonych dziennie na każdy milion mieszkańców. Podobną statystykę w tej chwili mają Włochy. To około 11 zakażonych na każdy milion mieszkańców każdego dnia.
W Hiszpanii ten wskaźnik - według wyliczeń money.pl - to 17 zakażeń na milion mieszkańców. Wielka Brytania z kolei ma 37 nowych przypadków na milion mieszkańców. Każdy dzień to około 2,5 tys. nowych przypadków.
Dla przykładu Czesi radzą sobie wyjątkowo dobrze z wirusem. W ciągu ostatniego tygodnia 100 przypadków zanotowali wyłącznie raz. W pozostałych dniach w całym kraju było to kilkanaście - kilkadziesiąt przypadków. W niedzielę na każdy milion mieszkańców tego kraju pojawiło się zaledwie sześciu nowych chorych. To wynik lepszy od Polski, ale gorszy od Niemiec.
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w Rosji. Tutaj każdego dnia służby wykrywają ponad 63 zakażenia na każdy milion mieszkańców. W efekcie codziennie jest to niemal 10 tys. nowych przypadków. Łącznie pozytywny test ma już 353 tys. Rosjan. Podobnie źle wygląda sytuacja na Białorusi.
U naszych wschodnich sąsiadów każdy dzień przynosi 100 nowych zakażeń na milion mieszkańców. Efekt? Każdy dzień to blisko tysiąc chorych więcej.