Jest wtorek, połowa lutego. Pani Katarzyna (imię zmienione na potrzeby materiału) odbiera telefon od Szymona Brockiego. To kontrowersyjny biznesmen z dolnośląskiego Jawora. Nieformalnie kieruje kilkoma spółkami, produkującymi m.in. wodę mineralną, napój energetyczny Devil czy konserwy.
Prywatnie to wieloletni znajomy Katarzyny, a także pracodawca jej i jej męża. Niedawno Katarzyna poinformowała jednak szefa, że chce zacząć działać na własny rachunek i odchodzi z firmy.
To nie spodobało się Brockiemu. W 6-minutowej rozmowie biznesmen mówi, że "jest diabłem i właśnie podpisała z nim pakt". Ma też jej grozić. Mówi, że "zniszczy wszystko, na czym jej zależy i zamieni jej życie w piekło. I zostaną tylko zgliszcza". I podkreśla, że "jak raz straci się rodzinę, to opłakuje się ją tylko raz".
Tak Katarzyna zeznała w prokuraturze.
Brocki dzwoni do niej jeszcze raz, niespełna dwie godziny po pierwszym telefonie. Money.pl dotarł do nagrania tej rozmowy. Zostało ono również przekazane Prokuraturze Okręgowej w Katowicach.
"Mam kolesia, który zje ci oczy"
Na nagraniu Brocki mówi m.in. o nielojalności, o zdradzie. Wypomina, że udostępnił małżeństwu swój luksusowy samochód. Można odnieść wrażenie, że to on decyduje o wszystkim w firmie produkującej napój Devil, choć formalnie w Krajowym Rejestrze Sądowym próżno szukać jego nazwiska. Nie przeszkadza mu to jednak grozić kobiecie. Głos Brockiego jest niewyraźny, mamroczący, wręcz bełkotliwy. Biznesmen brzmi jakby był pod wpływem alkoholu lub środków odurzających.
- Mam tu takiego kolesia przy mnie, który mówi, że zje ci oczy - rzuca pod koniec rozmowy. Po czym sam przechodzi do gróźb.
- Zjem ci dzieci. Zjem ci k… dzieci - krzyczy w końcu. - Nie będę tak z tobą rozmawiać - odpowiada jego rozmówczyni i kończy połączenie. Tu rozmowa się urywa.
Nie pierwsza sprawa
Sprawa została przekazana do Prokuratury Rejonowej Katowice-Południe. Jak się dowiedzieliśmy, pierwsze przesłuchania są już zaplanowane, a czynności ma prowadzić jaworska policja. Zarzutów jednak jeszcze nie przedstawiono. Pani Katarzyna przyznaje, że się boi - o siebie i dwójkę swoich dzieci. Złożyła wniosek o zakaz zbliżania się dla byłego pracodawcy oraz o ochronę dla niej i całej rodziny.
Miesiąc wcześniej, też w Katowicach, do śledczych wpłynęło inne zawiadomienie, również w sprawie Szymona Brockiego. Złożyła je inna kobieta, ale sytuacja jest bardzo podobna. Też chciała odejść z firmy Devil, co szef początkowo przyjął ze zrozumieniem. Później jednak zmienił zdanie. Miał ją nachodzić w domu i grozić, że "ją zniszczy i spali jej dom".
Zdarzenie miało miejsce w grudniu, ale dopiero miesiąc później - po konsultacji z prawnikiem - kobieta zdecydowała się je zgłosić organom ścigania, bo obawiała się o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny. Sprawę na początku marca opisał Onet.
Brocki nie komentuje
Zadzwoniliśmy do Brockiego. Odmówił jednak komentarza, zanim w ogóle zdążyliśmy go o niego poprosić.
- Wymyślacie sobie coś, a ja nie mam żadnych zarzutów, w prokuraturze nic nie ma - rzucił tylko. Gdy stwierdziliśmy, że dotarliśmy do dwóch protokołów, które przeczą jego słowom, rozłączył się. - Dziękuję, ale nie będę nic komentował - powiedział.
O Brockim zrobiło się głośno kilka miesięcy temu, gdy jego postać pojawiła się w reportażu "Superwizjera" TVN. Dziennikarze opowiedzieli historię Rufina Sokołowskiego z Leszna, który opatentował technologię samopodgrzewających się konserw. Niedługo później należące do niego magazyny spłonęły, a konserwy o bardzo podobnej technologii sprzedaje teraz firma kontrolowana przez Brockiego - C-Borg Company.
Co ciekawe, współpracownik Brockiego (choć kategorycznie się tego wypiera) niedługo przed pożarem miał być w Lesznie i nagrywać cały proces produkcyjny w firmie Sokołowskiego.
Podpalony został również samochód i dom ludzi, którzy sprzeciwiali się rozbudowie zakładu Brockiego. On sam wysłał do nich wcześniej wiadomość, w której zapowiadał "wielkie ognisko z kiełbaskami". Nie uszło mu to płazem. Został skazany za groźby karalne.
Jednak sprawę podpalenia umorzono z powodu braku dowodów. - Nie mam nic wspólnego z podpaleniami - stwierdził Brocki w rozmowie z dziennikarzami "Superwizjera". Nie zgadza się z zarzutami, jakoby miał ukraść technologię Rufinowi Sokołowskiemu.
"Satanistyczne ciągotki"
- Jak się poznaliśmy, to wydawało mi się, że on tylko pozuje na satanistę. Teraz zaczynam myśleć, że naprawdę coś jest z nim nie tak - mówi nam o Brockim jeden z naszych rozmówców.
Rzeczywiście, w mediach społecznościowych można znaleźć na przykład publikowane przez niego "satanistyczne różańce" z sześcioma paciorkami.
Biznesmen mocno promuje też napój energetyczny Devil. Choć formalnie nie jest z nim powiązany, to wszyscy nasi rozmówcy twierdzą, że to właśnie on za nim stoi. Sam chwali się tym również na Facebooku.
Nazwa napoju też nie jest przypadkowa. Nasi rozmówcy mówią, że Brocki fascynuje się okultyzmem i satanizmem. W swoim gabinecie miał mieć trupie czaszki, a na ścianach namalowany pentagram.
- Klientów często pyta o datę urodzenia, po czym sprawdza ich liczbę. Pasjonuje się numerologią - twierdzi jeden z jego byłych współpracowników.
Szum wokół napoju pojawił się przy okazji skandalicznych reklam, ocierających się o pornografię czy nawet pedofilię. W reklamach można było dostrzec kobietę lub chłopca z adnotacją "on/ona już wie, co niedługo będzie miała w ustach". Sąd nałożył za nie na producenta 60 tys. zł kary.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl