Przesłuchanie Michała S. przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga trwało pięć godzin. Jednak przez tak długi czas świadek nie zdołał odpowiedzieć na wszystkie pytania prokuratury, dlatego przesłuchanie będzie jeszcze kontynuowane.
Co na dziś wiemy o sprawie "króla dopalaczy"?
Dziennie sklep potrafił nazbierać zamówień na kwotę średnio 50 tysięcy złotych. Rocznie daje to ponad 15 mln zł. Pracownicy Jana S. wypłacali potem pieniądze z bankomatów w maskach, żeby nie dało się ich rozpoznać. Zeznający potwierdził również, że Jan S. był szefem całej grupy, która sprzedawała dopalacze. Zmarło po nich co najmniej kilkoro młodych ludzi.
Michał S. z dużą precyzją opisywał sposób, w jaki funkcjonował nielegalny biznes. Mężczyzna pamięta daty i kwoty, którymi operowała grupa Jana S.
Co ciekawe, pracownik Jana S. nigdy nie spotkał go osobiście. Mężczyźni kontaktowali się tylko telefonicznie lub za pośrednictwem komunikatorów. Początkowo praca Michała S. polegała jedynie na tworzeniu nowej witrynę istniejącego już sklepu o nazwie "predator-rc.nl".
- Moim zdaniem działała całkiem sprawnie, ale dowiedziałem się, że na ten sklep były ataki, które skutecznie wyłączały go o określonych godzinach - mówił świadek.
Stronę internetową stworzyła ostatecznie firma z Bydgoszczy, ale Michał S. miał zostać wytypowany przez Jana S. jako osoba, która usprawni jej działanie.
- Miałem kończyć współpracę, ale Janek nie był zadowolony, pojawiły się groźby. Nakłaniał mnie także do odpowiadania na maile klientów, sprawdzanie informacji na forach, dodawanie i usuwanie produktów itp. Żadnej z tych czynności nie robiłem - zapewniał przed sądem.
Proces przeciwko Janowi S., jego ojcu Jackowi S., partnerce "króla dopalaczy" Paulinie C. i mężczyźnie, który dla głównego oskarżonego miał zakładać konta służące do prania pieniędzy z przestępstw, ruszył na początku marca.
"Król dopalaczy" nie przyznał się do czynów. Samo śledztwo zaczęło się od śmierci mieszkańca warszawskiego Targówka we wrześniu 2017 r. Rodzina znalazła zwłoki 16-letniego Filipa przy biurku, wyglądał jakby zasnął przed komputerem z głową opartą o blat.
Chwilę wcześniej dzielił się ze znajomymi przez komunikator wrażeniami po zażyciu dopalaczy. Przy chłopcu znaleziono środki opisane m.in. jako "BUC". Historia transakcji z konta zmarłego chłopca wskazuje, że dopalacze ze strony "Predator-rc" zakupił sześć razy.
Z aktu oskarżenia wynika, że "król dopalaczy" pośrednio przyczynił się do śmierci 16-letniego Filipa z Warszawy, 15-letniego Damiana z Biłgoraju, 23-letniego Artura z Radomia i dwóch młodych Polaków: Mateusza i Krystiana, których ciała 12 lutego 2018 r. ujawniano w miejscowości Rugby w Wielkiej Brytanii. 18-letni Bartek ze Świdnika i Ania ze Strzelec Opolskich zostali odratowani w szpitalu. Wszyscy zatruli się fentanylem zawartym w "BUC".
Jan S. został w tym roku został też oskarżony przez Dolnośląski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. Przedstawiono mu zarzut m.in. podżegania do zabójstwa ministra sprawiedliwości - prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro.