Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Witold Orłowski
Witold Orłowski
|
aktualizacja

Liczby w budżecie mogą szokować. Nagły kryzys? Nic z tych rzeczy [OPINIA]

152
Podziel się:
Przedstawiamy różne punkty widzenia

Zaprezentowany przez rząd projekt budżetu zaskoczył skalą deficytu. W ciągu minionych 30 lat nigdy nie sięgał takiego poziomu. Skąd taki gwałtowny wzrost? Wreszcie na powierzchnię wychodzą konsekwencje prowadzonej od wielu lat polityki finansowej państwa - wskazuje ekonomista prof. Witold Orłowski.

Liczby w budżecie mogą szokować. Nagły kryzys? Nic z tych rzeczy [OPINIA]
Minister finansów Andrzej Domański (Flickr, KPRM)

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Deficyt budżetowy w wysokości 289 mld zł, innymi słowy – 7,5 proc. PKB? Te liczby mogą szokować. Przecież w ciągu minionych 30 lat nigdy nie sięgał takiego poziomu. Czy w ciągu ostatnich kilku miesięcy nastąpiło jakieś wielkie załamanie finansów publicznych?

Nie, nic takiego nie nastąpiło. Liczby rzeczywiście wyglądają brzydko, ale nie wynika to z nagłego kryzysu. Jeśli weźmiemy pod uwagę całość finansów publicznych, a nie tylko budżet państwa, żadnego wielkiego załamania nie ma.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Założył linie lotnicze. Czasem sam siada za sterami samolotów

Wbrew mylącej nieco nazwie, budżet państwa przedstawia tylko dochody, wydatki i deficyt polskiego rządu. Aby zobaczyć całość finansów publicznych, trzeba do tego dodać dochody i wydatki samorządów wszystkich szczebli, gigantyczne rozliczenia systemu ubezpieczeń społecznych, a także różnorodnych funduszy pozabudżetowych.

Skoro tak, to skąd bierze się gwałtowny wzrost deficytu budżetu państwa? Jeszcze w roku 2022 wynosił 0,4 proc. PKB, rok później 2,5 proc., a w bieżącym roku zaplanowany został na maksimum 4,6 proc. Ano stąd, że wreszcie na powierzchnię wychodzą konsekwencje prowadzonej od wielu lat polityki finansowej państwa.

Ano stąd, że po prostu wreszcie na powierzchnię wychodzą konsekwencje prowadzonej od wielu lat polityki finansowej państwa.

Dotychczasowa polityka odbija się nam czkawką

Po pierwsze, gwałtowny wzrost deficytu budżetowego wynika z nieprzygotowania polskich finansów publicznych na niespodziewaną kumulację wydatków. Jeszcze w roku 2022 wydawaliśmy na obronę niewiele ponad 2 proc. PKB. W budżecie na rok 2025 założono wzrost tego udziału do 4,7 proc. PKB.

Po drugie, obecny wzrost deficytu budżetowego wynika z prowadzonej od lat nieodpowiedzialnej polityki, zwłaszcza w odniesieniu do wydatków związanych z zabezpieczeniem socjalnym. Mniejsza już z tym, że wydatki te poważnie wzrosły (z 20 proc. PKB w roku 2018 do 22 proc. trzy lata później).

Najważniejsze jest to, że rząd składał kolejne wiążące deklaracje dotyczące przyszłego wzrostu świadczeń (np. dodatkowych emerytur czy transferów socjalnych), nie starając się znaleźć żadnego źródła finansowania tych dodatkowych wydatków.

Żeby nie obciążać tylko winą rządu PiS, trzeba też dodać, że kolejne tego typu deklaracje składała również przed wyborami obecna koalicja. Efekt jest jaki jest – mamy rosnące dodatkowe zobowiązania systemu ubezpieczeń społecznych, na które ZUS i NFZ po prostu nie mają pieniędzy, więc nie ma jak inaczej pokryć rosnącej tam dziury niż wzrostem deficytu budżetu państwa.

Cuda Morawieckiego

No i po trzecie, premier Morawiecki odznaczał się wyjątkową zręcznością w zakresie ukrywania coraz większej dziury finansowej poprzez przesuwanie wydatków (i deficytu) do schowanych w cieniu funduszy pozabudżetowych. Zamiast uczciwie pokazać je w budżecie.

To właśnie dzięki takim cudom w roku 2022 dziura w finansach państwa wynosiła wprawdzie 7 proc. PKB, ale deficyt budżetu państwa wynosił tylko połowę tej kwoty. Podobnie było w momencie oddawania przez PiS władzy w roku 2023.

Mówiąc krótko: deficyt przewidywany w projekcie budżetu na rok 2025 wygląda rzeczywiście nieładnie. Ale nie jest to żadne zaskoczenie, bo na taki deficyt pracował od lat poprzedni rząd, a obecny nie jest jeszcze najwyraźniej gotowy radykalnie z tym zjawiskiem walczyć. Jednocześnie warto dodać na pocieszenie, że gwałtowny wzrost deficytu nie oznacza jeszcze dziś ryzyka wielkiego kryzysu. Ale powinien nam uświadomić, że w finansach publicznych będziemy musieli naprawdę zrobić porządek.

Prof. Witold Orłowski, ekonomista, publicysta, wykładowca akademicki

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
WP Opinie
KOMENTARZE
(152)
max
18 godz. temu
stado krytykow jeden od łopaty drugi od pizzy sami ekonomiczni specjalisci od krytykowania 38 mln polakow a 40 mln roznych zdan fenomen polski
Kasia z PO
19 godz. temu
Damy wam 1500 plus
wanienkadladz...
19 godz. temu
ale na podwyżki dla nauczycieli po 1500 było dla urzędników, samorządowców, sędziów, pań z mopsu, pań z zusu i w przyszłym roku także mamy osiem nowych ministerstw ponad 130 ministrów i minister
bobas
22 godz. temu
Zgodnie z antypolską logiką Tuska im gorszy minister tym lepszy. Skąd oni ich biorą. Domański to może nadawałby się do czyszczenia butów Pana Morawieckiego ale na pewno nie do zarządzania finansami naszego kraju.
kesut
2 dni temu
"Prof." Orłowski - "apolityczny, neutralny, niezwiązany z Lewicą, nigdy nie mający nic wspólnego z Kwaśniewskim, pzpr" jednym słowem "idealny" profesor ekonomista po WUMLu. :)))))))))))
...
Następna strona