Na początek kilka ważnych informacji. Do OFE należy obecnie ponad 15,8 mln Polaków. Na 16 mln rachunków (część jest nieaktywnych) zgromadzonych jest 162,3 mld zł. Większość (126,9 mld zł) jest inwestowana w akcje spółek notowanych na GPW, ale też w obligacjach przedsiębiorstw i samorządów oraz listach zastawnych (12,3 mld zł), a także depozytach bankowych (9,8 mld zł).
Na pojedynczym rachunku OFE znajduje się średnio ponad 10 tys. zł, a stopa zwrotu z inwestycji od początku roku wynosi 3,5 proc. i jest zbliżona do wskaźnika waloryzacji emerytur w ZUS.
I to te miliardy złotych, decyzją rządu, zostaną przekazane na indywidualne konta emerytalne każdego z nas. Każdy z nas będzie mógł wybrać, czy przekazać je do ZUS czy na Indywidualne Konta Emerytalne – określane w skrócie jako: IKE. W jednym i w drugim przypadku jednak musimy liczyć się z podatkiem.
Nie ufamy systemowi
Skoro pieniądze w OFE są i wciąż są inwestowane, skąd pomysły, by je stamtąd zabierać? To „zasługa” poprzednich rządów.
Część pieniędzy (51,5 proc.), gromadzonych od 1999 roku w funduszach, w 2013 roku, z uwagi na wysoki deficyt finansów publicznych (3,9 proc. PKB), rosnącą lukę VAT oraz zwiększający się dług publiczny (53,1 proc. PKB), rząd PO-PSL zdecydował się przenieść do ZUS.
To było 153,1 mld zł, średnio 8,7 tys. zł z indywidualnego konta każdego z nas.
To co zostało i tak w ramach tzw. suwaka, również co miesiąc trafiało do ZUS. Datę początkową wyznaczał czas – 10 lat przed emeryturą.
Równocześnie do OFE przestały wpływać nowe wpłaty, mimo iż chęć dalszego oszczędzania (w wysokości 2,9 proc. składki emerytalnej) zadeklarowało 2,5 aż mln osób.
- Nie mam żadnej wątpliwości, że jest to uporządkowanie i wzmocnienie systemu emerytalnego polegające na tym, że to, co po 2013 r. powstało z OFE i oznaczało de facto likwidację tego filara kapitałowego, będzie uzdrowione. Nie będzie już mieszania, co jest prywatne, a co jest publiczne – mówi Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
- Obecne reformy mają na celu, aby w Polsce w końcu ustabilizował się szeroko rozumiany wzmocniony i nowoczesny system emerytalny, obejmujący filar publiczny i obowiązkowy - ZUS, filar prywatny, dobrowolny i pracowniczy - PPK oraz filar prywatny, dobrowolny i indywidualny - czyli IKE lub IKZE – dodaje.
Skutki skoku OFE
Zmiany w OFE wywołały kontrowersje, które wciąż w pamięci uczestników są żywe. Polacy do dziś nie ufają systemowi emerytalnemu. Co więcej sami też nie oszczędzają – 80 proc. z nas deklaruje chęć odkładania na „stare lata”, ale 75 proc. tego nie robi.
Starzenie się społeczeństwa, niski poziom dzietności i spodziewana niższa niż obecnie emerytura tych, którzy dziś nie ukończyli 40 lat, wymusza wprowadzenie dodatkowych form oszczędzania.
Stąd pomysł budowy Pracowniczych Planów Kapitałowych. To program oszczędzania, w którym na nasze konto wspólnie składamy się: my, pracodawca oraz państwo.
Z PPK może skorzystać nawet 11,5 mln pracowników. Dla porównania dziś na Indywidualnych Kontach Emerytalnych (tzw. trzeci filar) 1,2 mln osób, zgromadziło już ponad 8 mld zł.
IKE lub ZUS dla chętnych
Rząd proponuje przekazanie od 2020 roku całości środków z OFE na indywidualne, prywatne konta emerytalne uczestników OFE. Środki te będą prywatne i dziedziczone, a po osiągnięciu wieku emerytalnego Polacy będą mogli z tych środków skorzystać swobodnie korzystać.
Uczestnicy OFE mieli wolny wybór pomiędzy prywatnymi Indywidualnymi Kontami Emerytalnymi, a przekazaniem ich do ZUS. Środki z OFE będzie można wypłacić jednorazowo lub w ratach, bez podatku po osiągnięciu wieku emerytalnego, zgodnie z pierwotnymi celami reformy z 1999 r.
Transfer pieniędzy z OFE nie wymaga z naszej żadnej aktywności. Deklarację musimy złożyć (w instytucji, które zarządza naszym OFE) tylko wtedy, gdy chcemy, by oszczędności trafiły nie do IKE, ale na podstawowe konto emerytalne w ZUS.
W przypadku wyboru wariantu otrzymania środków na konto emerytalne IKE, będą one podlegały zryczałtowanej opłacie przekształceniowej w wysokości 15 proc. wartości środków na rachunku OFE (2 raty po 7,5 proc. w 2020 i 2021 roku), która zostanie przekazana do ZUS/FUS.
To rozwiązanie pozwoli zapewnić równe traktowanie emerytur z ZUS oraz wypłat z OFE.
Warto przypomnieć, że dziś emerytury z ZUS są opodatkowane wg PIT 18 proc. lub 32 proc.
Oznacza to, że jeśli zostajemy w IKE – płacimy tylko opłatę przekształceniową na początku oszczędzania, ale po przejściu na emeryturę już nic nie płacimy (PIT = 0 od zaoszczędzonej kwoty).
Co się bardziej opłaca: pozostanie w IKE czy przejście do ZUS?
Weźmy przykład kwoty 10 000 zł (zbliżonej do średniej, jaką zgromadził każdy uczestnik OFE). W przypadku pozostania w IKE po uiszczeniu opłaty pozostaje do zainwestowania 8500 zł. Zakładając utrzymanie się rocznej stopy zwrotu z IKE na poziomie 5,5 proc., otrzymamy:
- po 5 latach oszczędzania będziemy mieć 11 109,16 zł;
- po 10 latach – 14 519,23 zł,
- po 20 latach – 24 800,94 zł.
W ZUS przy założeniu identycznego poziomu waloryzacji otrzymamy odpowiednio:
- 10 717,07 zł;
- 14 006 zł;
- 23 925,61 zł
Pieniądze z IKE będzie można wypłacić jednorazowo lub w ratach po osiągnięciu wieku emerytalnego. Środki te posłużą do ustalenia prawa do emerytury minimalnej, będą też dziedziczone.
- Nie ma mowy o jakimkolwiek zabraniu środków uczestników OFE, bo mówią o tym twarde wyliczenia – mówi Borys. - Chodzi o mechanizm, w którym nikt nie czuł się pokrzywdzony, czyli jeżeli wypłaty emerytur z ZUS pochodzące z tej samej składki emerytalnej co środki w OFE opodatkowane są wg PIT, to opłata przekształceniowa musi być, aby osoby, które nie są w OFE, tylko w ZUS nie były pokrzywdzone.
Ponadto idea opłaty przekształceniowej jest analogiczna do bardzo dobrze odebranej przez Polaków, zamiany użytkowania wieczystego na własność.
Zmiany w PPK są pozytywnie oceniane przez rynek i ekspertów. W „Dzienniku Rynkowym” PKO BP z 17 kwietnia czytamy: „Zapowiedziane przez rząd zmiany w systemie OFE długoterminowo będą miały pozytywny wpływ na rynek długu. Pośrednio proponowane rozwiązania zmniejszają obciążenia państwa i jednocześnie zwiększają pulę środków, które będą wykorzystane do finansowania wydatków publicznych”.
PPK to nie OFE
Reforma OFE to kolejna duża po wdrożeniu Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK) zmiana systemu emerytalnego, która według jej twórców przyczyni się do wzrostu długoterminowych oszczędności prywatnych, zwiększenia stabilności makroekonomicznej (np. struktury długu publicznego) oraz ożywanie rynku kapitałowego i GPW w Warszawie.
PPK to dobrowolny program oszczędzania, do którego mogą przystąpić wszyscy pracownicy, którzy nie skończyli 70 lat (osoby do 55. roku życia do programu zostaną przypisane z automatu, a rezygnacja będzie wymagała złożenia deklaracji) i którzy mają odprowadzane obowiązkowe składki na ubezpieczenia społeczne. Co miesiąc każdy z uczestników odłoży 2 proc. z pensji, a pracodawca dołoży co najmniej 1,5 proc. Wpłaty można zwiększyć do 4 proc. Swoje – 240 zł rocznie – dorzuci państwo, każdy może też liczyć na 250 zł tzw. wpłaty powitalnej.
W tej chwili eksperci PFR spotykają się z przedsiębiorcami z całego kraju. Jednym z najczęściej padających pytań jest to, czy nie będzie powtórki z OFE.
– PPK diametralnie różni się od OFE. Po pierwsze w OFE mieliśmy do czynienia z obowiązkową składką, która została podzielona między ZUS i OFE, w PPK mówimy o wpłacie na prywatny i dziedziczony rachunek z indywidualnej pensji netto oraz z budżetu pracodawcy. W PPK mamy więc pieniądze prywatne, co jest zapisane bezpośrednio w ustawie. Jeśli ktoś chciałby je znacjonalizować, to równie dobrze możemy sobie wyobrazić, że ktoś próbuje znacjonalizować lokaty bankowe czy nieruchomości. Co więcej w każdej chwili możemy je wypłacić – przekonuje Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju.