Jak poinformował szef senackiej komisji budżetu i finansów publicznych Kazimierz Kleina, szacunki ekspertów pozwalają myśleć o kwocie nie niższej niż 5 mld zł.
Rząd w ustawie budżetowej na 2021 rok zaplanował wpłatę z NBP na poziomie zaledwie 1,3 mld zł. Wygląda więc na to, że bankowi centralnemu udało się wypracować sporą nadwyżkę.
Żeby uzmysłowić sobie, jak duża to kwota, wystarczy przytoczyć dochody z tytułu niektórych podatków. Wprowadzone w styczniu daniny - opłata cukrowa i podatek handlowy to w sumie około 4-4,5 mld zł. NBP dorzuci więc nieznacznie więcej niż Polacy, którzy przy okazji zakupów na pewno głębiej sięgną do kieszeni.
Przypomnijmy, że rok temu do budżetu z tego samego tytułu wpłynęło około 7,4 mld zł.
Skąd zyski NBP? Jak informowaliśmy już w money.pl, bank centralny może zarabiać chociażby na zmieniających się kursach walut.
Eksperci wskazywali, że niedawne wypowiedzi prezesa Adama Glapińskiego mogły być obliczone właśnie na osłabienie złotego, więc w efekcie - na wzrost kursu euro. Po co?
Wszystko przez chęć podwyższenia wartości rezerw walutowych dla zwiększenia zysku NBP, którego prawie całość (95 proc.) będzie mogła zasilić budżet państwa.
To nie spodobało się za granicą. Jeden z niemieckich ekspertów mówił nawet o "ataku na wspólny rynek", a nawet o "skandalu".