Trwa ładowanie...
Zaloguj
Przejdź na
Numer PKD zdecyduje, kto przetrwa 2023 rok. Pożegnamy się z wieloma produktami?
Katarzyna Bartman
|zmod.

Numer PKD zdecyduje, kto przetrwa 2023 rok. Pożegnamy się z wieloma produktami?

(Getty Images,, David Ramos)

O wpisanie na tzw. listę krytyczną gwarantującą zamrożenie cen energii w 2023 r. zabiegali m.in. piekarze, młynarze, mleczarze i producenci makaronu. Nikomu z nich nie udało się tam dostać. Produkują na starych umowach z dostawcami energii lub już ograniczyli produkcję. Bez pomocy państwa ich działalność staje się nieopłacalna.

ARTYKUŁ POWSTAŁ W RAMACH CYKLU:
Akademia Biznesu

Przez 6 godzin musimy suszyć makaron w temperaturze od 70 do 90 st. C., podczas gdy chleb piecze się tylko 40 minut. Naszych zakładów nie ma jednak na rządowej "liście krytycznej", nie będziemy mieli zamrożonych cen energii w przyszłym roku - mówi z żalem prezes Polskiej Izby Makaronu, Marek Dąbrowski. I dodaje: Za to na liście tej są producenci ceramiki czy przemysłu skórzanego. To nie są artykuły pierwszej potrzeby! Nie rozumiem tego…

Rząd ich ignorował. Poszli do Komisji

Nasz rozmówca mówi, że już wszędzie pisał w sprawie wciągnięcia na listę firm energochłonnych: do ministerstwa rozwoju i do wicepremiera Jacka Sasina oraz ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, a także do premiera Mateusza Morawieckiego.

Na razie kompletna cisza, brak odpowiedzi, a czas płynie nieubłaganie. Dlatego znalazł alternatywną drogę: wraz z innymi producentami makaronów z Włoch, Niemiec i Czech zwrócą się ze swoim apelem o pomoc dla całej branży bezpośrednio do Komisji Europejskiej. Pomoc w tej sprawie zaoferował im już europoseł Krzysztof Hetman.

- To nasze być albo nie być. Wiele zakładów produkujących makarony, ale też piekarnie czy młyny - bez zamrożenia cen energii - będzie musiało ograniczyć produkcję lub ją zamknąć - ocenia prezes Dąbrowski.

Dodaje, że 2023 r. będzie zabójczym dla kieszeni konsumentów. Do tegorocznych podwyżek makaronów (ok. 25-30 proc.) dojdą w 2023 r. nowe - ok. 15-proc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Ile zarabiają polskie przedsiębiorczynie? "Co siódma ma przychody na poziomie 20 tys. zł i wyżej"

Również prezes Związku Polskich Przetwórców Mleka Marcin Hydzik mówi, że ich branża też zabiegała o to, by znaleźć się na "liście krytycznej" rządu, ale się nie udało.

- Makaronu codziennie suszyć nie trzeba, a krowy trzeba codziennie wydoić i mleko przetworzyć - podkreśla prezes izby mleczarzy.

M. Hydzik przyznaje, że 2022 r. był bardzo dobrym rokiem dla przemysłu mleczarskiego, głównie z powodu rekordowych cen skupu mleka i wyników eksportu, ale w przyszłym roku to się już nie powtórzy. Ceny mleka w skupie mogą zacząć spadać, a koszty jego produkcji – m.in. przez rosnące ceny energii – idą cały czas w górę.

- W naszej branży nie będzie przestojów czy ograniczania produkcji ze względu na zwierzęta, ale nastąpi likwidacja nieopłacalnej produkcji. Zacznie się od małych rodzinnych gospodarstw, gdzie produkcja mleka będzie najbardziej kosztowna - ostrzega prezes. I dodaje, że raz zlikwidowana hodowla zwykle nie jest już później odtwarzana w tym samym gospodarstwie.

Prezes Hydzik podkreśla, że mimo napływu miliona Ukraińców do Polski, sprzedaż nabiału w kraju praktycznie nie drgnęła. - Polacy zbiednieli, oszczędzają na zakupach. Kolejne podwyżki cen dobiłyby tylko społeczeństwo - ocenia prezes Hydzik.

PKD - jedni przetrwają, inni nie

Tymczasem, jak czytamy w Tymczasowych ramach kryzysowych – dokumencie Komisji Europejskiej, na podstawie którego, będzie w Polsce przyznawana pomoc firmom energochłonnym, nie wystarczy, by firma miała co najmniej 3 proc. kosztów energii w kosztach ogólnych oraz spadek wartości EBITDA o co najmniej 40 proc. względem 2021 r. Musi mieć też wpisany właściwy numer PKD.

I tak przykładowo - jeśli chodzi o rolnictwo - producenci: nawozów rolniczych, cukru, słodu, przecierów pomidorowych, mrożonych ziemniaków czy mleka w proszku - dotacje dostaną, ale producenci zwykłego mleka lub jogurtu już nie.

Kilka dni temu Komisja Europejska zatwierdziła polski program pomocy o wartości 1,1 mld euro (5,1 mld złotych) dla firm. Programem będzie zarządzało Ministerstwo Rozwoju i Technologii, a pomoc będzie miała formę dotacji bezpośrednich.

"Do uzyskania pomocy uprawnione będą małe i średnie przedsiębiorstwa (MŚP) oraz duże przedsiębiorstwa, które są przedsiębiorstwami energochłonnymi i które prowadzą swoją działalność w sektorach sklasyfikowanych jako szczególnie narażone na skutki obecnego kryzysu i podsektorach wymienionych w załączniku 1 do tymczasowych ram kryzysowych" - napisano w komunikacie KE.

Polski rząd przepisał praktycznie słowo w słowo unijne rozporządzenie. To spowodowało, że Komisja nie miała zastrzeżeń do programu pomocy i dała zielone światło Polsce do uruchomienia środków. Spowodowało to jednak, że wiele firm i branż znalazło się poza burtą.

Tak jak było to przy drugiej tarczy finansowej PFR, gdzie również o pomocy państwa decydował wiodący numer PKD firmy.

Pożegnanie z polskimi wyrobami?

Niektórzy producenci, którym kończą się umowy z dostawcami energii, już zatrzymali produkcję, inni zamierzają wkrótce do nich dołączyć.

- Docierają do nas sygnały, że fabryki produkowały, ile tylko mogły, robiąc zapasy na starych umowach energetycznych, a w styczniu 2023 r. część z nich stanie. Będą liczyć wszystkie koszty. Dla niektórych z nich dalsza produkcja będzie już nieopłacalna - informuje Andrzej Gartner, wiceprezes zarządu i dyrektor generalny Polskiej Federacji Żywności Związku Pracodawców.

Podobne słowa słyszymy też w zakładach meblarskich, stolarniach, a nawet dużych zakładach przemysłowych produkujących części do przemysłu ciężkiego. Wszyscy przeliczają, czy produkcja w 2023 r. będzie wciąż dla nich opłacalna.

Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP zauważa, że w tym kalkulowaniu producentów nie chodzi tylko o wysokie koszty pracy czy energii, ale również o zapasy: zapasy surowców, zapasy produkcji w toku, zapasy wyrobów gotowych.

Jak podkreśla ekonomista, zapasy są warunkiem prowadzenia działalności przez firmy.

- Inflacja spowodowała, że firmy stanęły przed wyborem: albo ograniczają skalę fizycznej działalności, traktując dostępne środki finansowe, jako wyznacznik skali zapasów i produkcji czy sprzedaży, co przy 20-proc. inflacji oznacza średnio 20-proc. spadek zapasów i sprzedaży, albo potrzebują więcej środków, większego kapitału obrotowego, by robić to samo, co robiły - ocenia.

Jak dodaje nasz rozmówca, banki już się zorientowały, że polscy producenci - mimo nominalnie dobrych wyników - nie są wcale w dobrej kondycji, utrzymują się na rynku dzięki coraz większemu zadłużeniu, zaczęły więc w niektórych branżach ograniczać kredyty.

- W skali globalnej Polska jest małym rynkiem i pewnie moglibyśmy zastąpić wiele brakujących towarów importem, ale by zapłacić za te zagraniczne towary, musimy też coś wyeksportować - przypomina ekonomista.

Zapytaliśmy resort rozwoju, dlaczego przepisano słowo w słowo unijne rozporządzenia, i czy możliwa będzie pomoc również tym firmom, których PKD nie ma na unijnych listach. W piątek przyszła odpowiedź ministerstwa.

"W ślad za z przekazanym w ramach procesu prekonsultacji w listoapdzie br. projektem programu rządowego na rok 2022 pn. "Pomoc dla sektorów energochłonnych związana z nagłymi wzrostami cen gazu ziemnego i energii elektrycznej" założono, że o wsparcie będą mogły ubiegać się przedsiębiorstwa energochłonne, czyli takie których koszty zakupu energii elektrycznej i gazu ziemnego wyniosły co najmniej 3 proc. wartości produkcji w 2021 r. lub 6 proc. w pierwszej połowie roku 2022" - napisano.

Urzędnicy przyznają, że przedsiębiorstwa te muszą również osiągać większość swoich przychodów lub wartości produkcji z działalność w jednej lub kilku branżach wskazanych przez KE w załączniku do Tymczasowych Ram Kryzysowych, jako sektory szczególnie odczuwające skutki kryzysu.

 "Projekt programu podlegał notyfikacji jego założenia zostały zaakceptowane przez Komisję Europejską" - zaznaczają urzędnicy resortu rozwoju.

Dodają, że program opracowany w MRiT nie zakłada zamrożenia cen prądu, ale rekompensaty dla sektorów energochłonnych, uznanych przez Komisję Europejską za najbardziej narażone na skutki kryzysu na rynku energii, spowodowanego wojną w Ukrainie.

"Są to branże, które są wystawione na silną konkurencję spoza Unii Europejskiej. Firmy te dostarczają gospodarce półproduktów i komponentów, niezbędnych do produkcji w innych gałęziach przemysłu, a także np. nawozów niezbędnych w rolnictwie" - podkreśla biuro prasowe MRiT.

 Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(651)
SYA
rok temu
A czy na liście firm mających dostęp do taniego prądu są biura księgowe? Bez biur księgowych nie będzie przelewów wynagrodzeń, za faktury zakupowe. Nie będzie windykacji. Firmy nie będą miały sprawozdań finansowych przez co nie dostaną kredytu czy leasingu samochodów a udziałowcy nie dostaną dywidendy. Nie będzie można zrobić kontroli finansów i wyłapać złodziei. Nie będzie kalkulacji wskaźników makroekonomicznych przez co nie będzie np. podstaw do wypłaty emerytur. Może chociaż rząd by stworzył przejrzyste podatki żeby księgowi nie musieli odpowiadać na dziwaczne pytania klientów na które szkoda prądu...
Krzysiek
rok temu
Bez żadnych emocji i nerwów można spokojnie już stwierdzić i głośno powiedzieć że przez amerykański-ukraińskie zapędy do wojny Europa została zniszczona . To na co pracowało się lata poszło na marne bo komik z dziadkiem nie lubią ruskich . Niech sobie nie lubią ale ludzie cierpią z każdej strony .
Babcia
rok temu
Wróci chałupniczy barter i tyle. Jeden zrobi makaron wymieni sie za litr mleka od gospodarza i tak dalej. Ten co ma suszarnie czy wędzarnie zrobi domową kielbase zamieni na warzywa od tego co ma ogród swój albo wymieni się z tym co upiecze chleb. I wiejscy gospodarze wyjdą na swoje bo będą sprzedawać bez pośredników. Wrócą wczesne lata 90. Ludzie sobie poradzą. Firmy nie utrzymasz to prawda, ale jak masz fach w ręku to kryzys Ci nie straszny. Bać powinni się więc tylko lebiedy które na cudzej ciężkiej pracy majątki zbijali i tylko to umieją. Zresztą ten barter już widać w necie, ludzie się wymieniają czego tylko mają za dużo, to samo usługi złotych rączek. Czy innych rzemieślników. Jak się żyje w " takiej " społeczności to człowiek kryzysu się nie boi.
Matka Treisi
rok temu
Jak nie będą mieli co do gara włożyć to może wreszcie przejrzą na oczy na kogo głosowali
Piekarz
rok temu
Chleb już nie będzie powszedni a z biedronki Lidla dino i co zrobi kk zmieni Ojcze Nasz czy co
...
Następna strona