Francuscy politycy przekonują, że składki pracowników z krajów o niższych kosztach pracy powinny być płacone we Francji. Miałoby to wyrównać konkurencyjność z lokalnymi firmami - podaje "Dziennik Gazeta Prawna". Dlatego też taki zapis znalazł się w nowej propozycji tzw. pakietu mobilności, czyli przepisów regulujących działalność samochodowego transportu międzynarodowego na terenie Unii Europejskiej.
Polscy przewoźnicy specjalizują się w kabotażu, czyli w transporcie towarów na trasie dwóch punktów znajdujących się na terenie danego kraju, w którym firmy nie mają siedziby. Dlatego też nowe przepisy zmusiłyby ich do uiszczania opłat na terenie tego kraju, w którym kierowca przepracuje najwięcej czasu.
Przepisy miały na celu bronić kierowców przed procederem zakładania firm transportowych w krajach, gdzie koszty pracy są niższe. Jednak Margareta Przybyła, ekspert ds. europejskich przy stowarzyszeniu Inicjatywa Mobilności Pracy, tłumaczy, że za nowymi przepisami kryje się protekcjonizm.
- Na pierwszy plan wysuwają się kryteria, które świadczą o zamiarze ochrony własnego rynku oraz o zmuszaniu firm, które z sukcesem działają na jednolitym rynku, do płacenia składek w tzw. krajach przyjmujących - tłumaczy Margareta Przybyła, cytowana przez dziennik.
Nowymi przepisami byłaby też objęta działalność cross-trade, czyli taka, w której towar jest przewożony między dwoma państwami przez wóz kraju trzeciego.
Jakie jeszcze zmiany przewiduje nowe prawo? Np. zakaz odbioru odpoczynku trwającego 48 godzin w kabinie kierowcy. Zdaniem prezesa Związku Pracodawców Transport Logistyka Polska Macieja Wrońskiego, to też godzi w polską branżę transportową, ponieważ, w jego ocenie, "nie zadbano o należytą infrastrukturę np. w zakresie moteli przy trasach".
- To spowoduje, że polscy przedsiębiorcy będą musieli zrezygnować z pewnych operacji na Zachodzie, gdyż podmiana kierowców i ściąganie ich do kraju będzie zmniejszało opłacalność kursów - tłumaczy Maciej Wroński w rozmowie z "DGP".
Oprócz tego pojazdy będą musiały wracać do bazy co osiem tygodni. To i tak rozwiązanie kompromisowe, gdyż pierwotnie zakładano o połowę krótszy czas. Kierowcy będą też musieli odpocząć przez cztery dni, przed rozpoczęciem ponownego kabotażu w tym samym państwie członkowskim.
- Sektor to przełknie, ale będzie musiał dużo popić - komentuje nowe zmiany europoseł PiS Kosma Złotowski, cytowany przez dziennik.
Polska od 2017 roku jest liderem w unijnym transporcie drogowym. Udział kraju nad Wisłą w rynku UE w tonokilometrach wynosi 18 proc.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl