PKP chcą zdobyć pieniądze na tabor z Krajowego Planu Odbudowy - informuje "Puls Biznesu". Zamówienie ma na początku opiewać na 128 pojazdów, ale kolejarze zaznaczają, że w ciągu nadchodzącej dekady około 120 lokomotyw PKP Intercity i 400 pociągów przewoźników regionalnych będzie się nadawać do wymiany.
Dlatego kolejarze chcą, żeby pociągi można było dostosować do potrzeb konkretnego przewoźnika. PKP chce postawić na piętrowe elektryczne zespoły trakcyjne (EZT), tzw. push-pull, które mogą jechać z prędkością 200 km/godz. Chcą, by w przyszłości można było ich system zasilania rozbudować, np. do parametrów 25 KV, niezbędnych w kolejach dużych prędkości. Właśnie takie linie mają prowadzić do Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Jak donosi "Puls Biznesu", pomysł niekoniecznie ma zwolenników w innych spółkach kolejowych. - Jako największy przewoźnik pasażerski w Polsce chcemy mieć wpływ na politykę inwestycyjną - mówi Artur Martyniuk, prezes PolRegio. Dodaje, że pociągi wykorzystywane przez spółkę mają częste przystanki, więc nie muszą rozwijać prędkości powyżej 120 km/godz. Muszą natomiast zapewniać pasażerom komfort, a samorządy zwracają uwagę na koszty utrzymania.
Ogłoszenie przetargu jest przewidziane za rok, a dostawy na 2026 r. w sprawie jest jeszcze jeden haczyk. Producenci z polskim kapitałem, tacy jak Pesa i Newag, nie mają w ofercie piętrowych składów mogących jechać 200 km/godz. Przy ewentualnym zamówieniu mogliby więc ewentualnie pełnić rolę podwykonawców dla zagranicznych koncernów.