- Związki zawodowe mają reprezentować funkcjonariuszy, a nie własne interesy. To, co nazywają porozumieniem, jest nie do zaakceptowania – mówi "Wyborczej" funkcjonariusz z Warszawy, zaangażowany w oddolny protest mundurowych. Dodaje, że podwyżka o 500 zł na rękę od przyszłego roku na tle szalejącej inflacji "brzmi co najmniej średnio".
Jak mówią policjanci, rząd nie zrealizował postanowień z 2018 roku, m.in. podwyżek. Funkcjonariusze chcą też m.in. zmiany w przepisach dotyczących prawnej ochrony wizerunku policjantów w internecie, rozwiązań dotyczących służby w niedziele i święta i zmian w systemie motywacyjnym.
Porozumienie z rządem
Kilka dni temu NSZZ Policjantów zgodził się na propozycje MSWiA. Resort zaproponował policjantom m.in. podwyżkę o 677 zł, awanse w ramach podwyższenia grup zaszeregowania dla funkcjonariuszy na najniższych etatach oraz odmrożenie funduszu nagród na poziomie 5,4 proc. w tym i 2,7 proc. w kolejnym roku.
- Te propozycje oczywiście mogłyby być lepsze. Ja, Rafał Jankowski chciałbym, żeby były lepsze, ale takich propozycji, jakie zostały złożone się nie odrzuca — powiedział PAP szef NSZZ Policjantów Rafał Jankowski.
Jankowski dodał, że w trakcie prac zespołu składającego się z przedstawicieli resortu i związków zawodowych, związkowcy będą się starali wypracować jeszcze "lepsze rozwiązania, które — mam nadzieję — wejdą w życie ciągu najbliższych dwóch lat".
"Psia grypa"
Policjanci, jako służba mundurowa, nie mogą legalnie strajkować. Dlatego ich protesty przyjmują inne formy, np. masowego brania zwolnień lekarskich, żartobliwie nazywanego "psią grypą".
W ubiegłym tygodniu najwięcej mundurowych nie przyszło do pracy w komendach w Katowicach, Krakowie i Łodzi. W poniedziałek w Krakowie na służbę nie stawił się co piąty policjant.
W skali województwa na L4 było 15 proc. funkcjonariuszy. W poniedziałek w komendzie miejskiej w Łodzi nie przyszedł nikt z "patrolówki", a w Skierniewicach nie było połowy policjantów z prewencji.