O sprawie donosi "Gazeta Wyborcza". Nowa wersja ustawy o ograniczeniach związanych z pełnieniem funkcji publicznych przewiduje, że pod rygorem utraty funkcji i kary trzech lat więzienia trzeba będzie ujawnić cały majątek, łącznie z posiadanymi akcjami, oraz majątek współmałżonka. Trzeba będzie wskazać pochodzenie każdego składnika tego majątku nabytego podczas pełnienia funkcji publicznej. Wszystko zawiśnie w internecie i będzie sprawdzane przez urzędy skarbowe i CBA - podaje gazeta.
Ustawa ma mieć zastosowanie do "osób pełniących funkcje publiczne na podstawie odrębnych przepisów". Zdaniem "Gazety" znaczy to, że ustawa obejmie też dziennikarzy, adwokatów, radców prawnych, doradców podatkowych, gdyż uznała je za osoby publiczne ustawa lustracyjna. Nie zgadza się z tym minister Przemysław Gosiewski, który mówi, że byłoby to możliwe, gdyby do ustaw dotyczących dziennikarzy i wykładowców dopisać, iż podlegają ustawie o ograniczeniach związanych z pełnieniem funkcji publicznych.
Prawnik, profesor Michał Kulesza, dodaje, że ustawa odnosiłaby się do dziennikarzy i wykładowców, gdyby czytać ją dosłownie. Przepisy prawne trzeba jednak czytać w kontekście całego systemu prawa, co ogranicza zakres lustracji majątkowej. " Z punktu widzenia konstytucji niedopuszczalne jest by, aby robić lustrację majątku ludzi, którzy nie są opłacani z publicznych pieniędzy, jak np. dziennikarze mediów komercyjnych." - twierdzi Kulesza. Profesor uważa, że wszystkiemu winne jest niechlujstwo legislacyjne.
