Służby finansowe Parlamentu Europejskiego sprawdzą doniesienia _ Dziennika _, który napisał o nadużyciach finansowych europosła Jana Masiela. Polski eurodeputowany, wybrany do Parlamentu z listy Samoobrony, obecnie z PSL Piast, przyznaje się tylko do jednego zarzutu.
Chodzi o zatrudnianie żony w Parlamencie. - _ Oczywiście, nie powienienem jej zatrudniać. Przepraszam wyborców, nie zachowałem się etycznie, natomiast inne zarzuty odpieram _ - mówi Jan Masiel (na zdjęciu).
Wśród pozostałych zarzutów, o których pisze _ Dziennik _, jest fikcyjne zatrudnianie asystentów. Jan Masiel miał im wypłacać miesięczne wynagrodzenia, a ci później mieli dzielić się z nim pieniędzmi. Gazeta napisała też, że europoseł przedstawiał fikcyjne faktury, wystawiane przez firmy, które świadczyły usługi na rzecz Parlamentu i finansował partię z pieniędzy parlamentarnych.
Europoseł zapewnia, że jeśli służby finansowe zwrócą się do niego, jest gotów wyjaśnić wszystkie operacje finansowe. Choć Jan Masiel odpiera większość zarzutów w _ Dzienniku _i twierdzi, że są nieprawdziwe, nie pozwie gazety do sądu.
O sprawie nadużyć wśród eurodeputowanych jest głośno w Brukseli od lutego, gdy do mediów przeciekły informacje o raporcie opisującym oszustwa finansowe. W dokumencie nie ma nazwisk, ani narodowości. Są natomiast przypadki wyłudzania funduszy z Parlamentu. Jeden z deputowanych przelewał pieniądze z puli przeznaczonej dla asystentów na dom opieki, inny na konta fikcyjnych firm.
Zakwestionowane zostały też przypadki, gdy posłowie wypłacali asystentom zbyt duże premie, nawet kilkanaście tysięcy euro, a część tych pieniędzy miała później wracać na prywatne konta deputowanych. Kopię raportu otrzymał już OLAF - unijny urząd antykorupcyjny, który zainteresował się sprawą.