- Przewidujemy, że w pierwszym kwartale tego roku inflacja przejściowo zmaleje, dzięki wprowadzeniu przez rząd tarczy antyinflacyjnej, która łagodzi skutki inflacji w znaczący sposób, a w drugim kwartale ponownie ta inflacja wzrośnie, aby osiągnąć swoje maksimum gdzieś około czerwca, koło połowy roku gdzieś powyżej 8 proc. - mówił w styczniu Adam Glapiński.
Rzeczywistość już zweryfikowała tę prognozę. GUS podał bowiem, że w styczniu inflacja wyniosła 9,2 proc., czyli więcej niż potencjalne, czerwcowe maksimum podane przez prezesa NBP. Jest to też najwyższy wynik od 2000 r.
Prognoza prezesa NBP może połowicznie się spełnić
Pierwsza część prognozy, dotycząca spowolnienia inflacji w pierwszym kwartale 2022 r., wciąż jednak ma szansę się spełnić. To właśnie w tym okresie bowiem powinien być już widoczny wpływ tarczy antyinflacyjnej. Według Marcina Klucznika z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, w lutym inflacja powinna obniżyć się do okolic 7,6 proc., by w maju powrócić do 9 proc., a potem spadać w drugiej połowie roku.
Klucznik podkreślił też, że styczniowy odczyt prawdopodobnie jest "najwyższym w tym roku" - co oznacza tyle, że według niego mamy szczyt inflacyjny za sobą. Nie zmienia to jednak faktu, że do końca roku inflacja pozostanie wysoka, odbijając się z jednej strony na portfelach Polaków, a z drugiej - na ich ratach kredytów, bo NBP planuje dalej podnosić stopy procentowe, by łagodzić inflację. Również PIE przewiduje, że bank centralny będzie kontynuował podwyżki stóp, których cykl zakończy się dopiero w maju.
Zdaniem Klucznika, jeszcze w grudniu wzrost cen będzie plasować się na poziomie 6 proc. Ekspert jednak podkreślił w swoim komentarzu, że na horyzoncie istnieje jedno ryzyko, które może znacznie zmienić losy inflacji w Polsce: wybuch konfliktu na Ukrainie. Napięcia w tym regionie powodują wzrost cen surowców energetycznych - ropy i gazu, a ryzyko geopolityczne osłabia polskiego złotego. "W efekcie spodziewamy się wzrostu cen dóbr importowanych, zwłaszcza paliw" - zaznaczył Klucznik.