Przemysław Kulik z gminy Brójce (woj. łódzkie), gospodarstwo rolne odziedziczył po dziadku i ojcu. Jak powiedział money.pl, wyłącznie rolą zajmuje się od kilkunastu lat. Wcześniej pracował na kilka zmian w korporacjach. Zrezygnował z etatu, gdy zdrowie przestało mu dopisywać. I gdy nie przeszedł badań okresowych.
- Mam małe gospodarstwo. Łącznie z dzierżawą to ok. 40 hektarów z 70 sztukami bydła mlecznego. Wziąłem kredyty o łącznej kwocie ok. 500 tys. zł na inwestycje. Dopłata z Unii Europejskiej wyniosła ponad 400 tys. zł. Teraz znajduję się na skraju bankructwa. W zeszłym roku na nawóz wydałem 30 tys. zł. Teraz powinienem wydać ok. 100 tys. zł, ale nie mam skąd. Kolejnych pożyczek nie chcę brać, a nawet nie wiem, czy mam na to zdolność. Z drugiej strony, jeśli nie będę miał plonów, to nie nakarmię bydła. Jestem w potrzasku - mówi Przemysław Kulik, który 9 lutego strajkował w centrum Łodzi.
Rolnik w rozmowie z money.pl przyznał, że raty już teraz wzrosły o kilkaset złotych. A wzrosną jeszcze bardziej. Jeśli będzie musiał ograniczyć produkcję lub liczebność bydła, UE zwróci się do niego o zwrot dopłat. - Nie mam pojęcia, czy niedługo starczy mi na same raty kredytów. A co dalej? - martwi się rolnik z gminy Brójce.
Produkcja trzody chlewnej, czyli biznes skrajnie nieopłacalny
Kulik przyznaje, że w gorszej sytuacji znajdują się rolnicy produkujący trzodę chlewną. Tych w centrum Łodzi było w środę najwięcej. Chociaż ubywa ich coraz bardziej. - Tylko w poprzednim roku zlikwidowano 40 tys. gospodarstw, mających trzody chlewne - krzyczał Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii, na zablokowanym przez sprzęt rolniczy skrzyżowaniu ul. Piotrkowskiej i Trasy W-Z, jednej z najważniejszych łódzkich arterii.
- Znajduję się na skraju bankructwa. Na rynku trzody chlewnej od dwóch lat jest zapaść. Nasze koszty rosną niesamowicie. Tylko ceny paszy wzrosły przez ostatnie trzy lata o prawie 40 proc. Kiedyś wyhodowanie tucznika kosztowało 200-250 zł. Teraz to 400 zł. Za tucznika bierzemy po 500 zł, ale za prosiaka płacimy 200 zł. Już kupując zwierzę jestem 100 zł na minusie - powiedział money.pl rolnik z pow. piotrkowskiego.
Mężczyzna porównał ceny w sklepach z tym, co na skupie dostają rolnicy. - Kowalski, który mieszka w mieście, za kilogram mięsa płaci 14-15 zł. Kości kosztują 4,5 zł, a słonina 6 zł. A my za tucznika dostajemy 4 zł za kilogram. Nawet gdyby świnia składała się z samej słoniny, to proszę spojrzeć, ile zarabia przetwórca. Na trzodzie zarabiają wszyscy, tylko nie ten, który najwięcej przy niej chodzi - wściekał się rolnik.
- Łódzkie to trzeci pod względem wielkości ośrodek produkcji trzody chlewnej w Polsce po Wielkopolsce i woj. kujawsko-pomorskim. W tej chwili wszystkim rolnikom grozi bankructwo. Kto zapewni nam miejsca pracy, jeśli zostaną zlikwidowane? - pytał Jerzy Kuzański z Izby Rolniczej Województwa Łódzkiego, informując przy tym, że w regionie funkcjonuje obecnie 165 tys. gospodarstw rolnych.
Traktory w drodze do Warszawy
Rolnicy w trakcie protestu powiedzieli wprost - chcą zmian. Na ręce wojewody łódzkiego Michał Kołodziejczak złożył pismo z postulatami AgroUnii, których przyjęcia przez polski rząd domagają się protestujący. - Nie pozwalajcie na to, by wielkie międzynarodowe firmy kupowały świnie po 3,5 zł. Cena opłacalna to 5,5 zł - zwrócił się do rządu lider AgroUnii, domagając się też m.in. spotkania z premierem.
Jeśli do rozmowy z szefem rządu nie dojdzie, po mieszkańcach m.in. Łodzi, Szczecina, Lublina, Bydgoszczy, Olsztyna, rolnicze protesty odczują też warszawiacy. Traktory mają według wstępnych planów zablokować stolicę 23 lutego. To oznacza utrudnienia.
- Kolumny pojazdów miały do kilometra długości podczas przejazdu - podał money.pl Tomasz Andrzejewski, rzecznik prasowy Zarządu Dróg i Transportu w Urzędzie Miasta Łodzi. Kołodziejczak wyliczył, że ruch w łódzkim centrum zablokowało ok. 250 traktorów. Z naszych obserwacji wynika, że ta liczba mogła być mniejsza. Nie zmienia to jednak faktu, że utrudnienia były ogromne. Odczuli je nie tylko kierowcy, ale pasażerowie MPK, którego największy węzeł przesiadkowy znajduje się właśnie przy skrzyżowaniu ul. Piotrkowskiej i Trasy W-Z.
W środę minęło 100 dni, odkąd stanowisko ministra finansów objął Henryk Kowalczyk. Przypomniał na konferencji prasowej m.in. o czasowych obniżkach VAT-u, które rząd wprowadził, by walczyć z drożyzną. Powtórzył również swoje stanowisko z niedawnego spotkania z rolnikami, że władze są gotowe uruchomić dopłaty np. do nawozów, ale na to zgodzić musi się też Komisja Europejska. - Nie chcemy dopłat. Chcemy godnej płacy za ciężką pracę - odpowiedział podczas strajku Michał Kołodziejczak.