Niemcy to jeden z krajów Europy Zachodniej, który jest najbardziej uzależniony od dostaw gazu z Rosji. O tym, że reżim Władimira Putina nie jest stabilnym i pewnym źródłem surowca, przekonują się w trakcie wojny w Ukrainie. W poniedziałek Gazprom uprzedził, że w najbliższych dniach jeszcze bardziej przykręci kurek. Przepustowość gazociągu Nord Stream 1 spadnie do 20 proc.
Putin - jak przyznają także niemieccy politycy - traktuje gaz jako narzędzie szantażu wobec UE, która wraz m.in. z USA odpowiada na inwazję sankcjami wobec Rosji. Europa się nie poddaje i dokłada kolejne restrykcje. Niemcy natomiast coraz bardziej boją się nadchodzącej zimy.
"Niemal połowa wszystkich domów w Niemczech jest ogrzewana gazem" - wskazuje serwis Deutsche Welle, opisują paniczne zakupy drewna opałowego naszych sąsiadów zza zachodniej granicy.
Niemcy rzucili się na drewno i piece
"Nie chcę marznąć zimą, już raz to przeżyłem" – mówią klienci do Guentera Meurera, specjalizującego się w budowaniu pieców i kominków. Z powodu lawinowego wzrostu zamówień Meurer zamknął sklepy. Jego firma zbiera zamówienie tylko telefonicznie. Oblężenie przeżywają także tartaki, m.in. ten w St. Augustin koło Bonn.
Ukryty cel Putina. Zachód ma na niego dwa sposoby
Jeden z kominiarzy w rozmowie z "Deutsche Welle" mówi, że popyt na kominki wzrósł w ostatnim czasie o 30 do 40 proc. Drewno jako paliwo opałowe jest tańsze niż gaz, który - jak powiedział niedawno prezes Federalnej Agencji Sieci - do 2023 r. ma podrożeć trzykrotnie.
Rośnie m.in. popularność pelletu, czyli granulatu ze sprasowanych odpadów drzewnych. Wspomniany tartak w St. Augustin, który go produkuje, nie ma już zapasów. Jeszcze (dosłownie) ciepłe produkty trafiają ciężarówki, jadące do klientów.