Resort Energii przyjął właśnie rozporządzenie, które przewiduje dopłaty z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. Pieniądze nie trafią jednak do osób, które chcą kupić nowe auto na prąd, ale do dealerów. Ci będą zobowiązani sprzedawać klientom pojazdy po cenie niższej od rynkowej właśnie o jej wysokość.
To, ile dostaniemy dopłaty, zależy od tego, jak będziemy auta używać. Do celów prywatnych – 36 tys. zł, przy usługach komunalnych – nawet 150 tys. zł.
Jeszcze ciekawiej wygląda to w transporcie publicznym. Tu wsparcie sięga nawet 50 proc. kosztów, ale nie więcej niż 1 mln 45 tys. zł na jeden autobus elektryczny, do 720 tys. na jeden trolejbus, do 150 tys. na autobus napędzany CNG (sprężonym gazem ziemnym) lub LNG, oraz do 2 mln zł na autobus napędzany wodorem.
Aby dostać dopłatę trzeba zapewnić, że będzie się korzystać z pojazdu przez co najmniej dwa lata. Taki warunek będzie w umowie sprzedaży.
Pojazdy elektryczne są nawet dwa razy droższe od napędzanych zwykłym paliwem. Zdaniem ekspertów ulgi, jak dopłaty przy zakupie zwolnienia z podatku VAT, mogą rozruszać branżę elektrombilności w Polsce.
Według danych europejskiego stowarzyszenia producentów samochodów ACEA, w 2018 r. w UE sprzedano nieco ponad 300 tys. osobowych aut elektrycznych. W Polsce sprzedano 704 auta hybrydowe oraz 620 samochodów całkowicie elektrycznych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl