Skarbówka coraz bardziej interesuje się firmami, które skorzystały z ulgi na badania i rozwój (B+R). Obowiązuje ona od 2016 r., ale na dużą skalę firmy skorzystały z niej w rozliczeniu za 2018 r.
W praktyce odliczają wydatki podwójnie: jako koszt uzyskania przychodu w podatku dochodowym oraz jako koszt kwalifikowany w ramach ulgi B+R – czytamy w "Rzeczpospolitej".
Firmy dostają dwa rodzaje pism. Pierwsze to zawiadomienie o wszczęciu czynności sprawdzających. Są rozsyłane niemal masowo.
- Bardziej niepokojące są jednak inne pisma, wysyłane bez określonego trybu, które nie mają ani charakteru czynności sprawdzających, ani kontroli. Urząd prosi w nich podatników, by jeszcze raz zweryfikowali samodzielnie swoje rozliczenia i poinformowali urząd o wynikach takiej samokontroli – mówi w rozmowie z "Rz" Błażej Czajkowski, starszy menedżer w Crido.
Wyjaśnia, że podatnicy nie mają wprawdzie obowiązku odpowiadać na ten drugi rodzaj pisma, ale chcąc zachować poprawne relacje z administracją skarbową, z reguły ustosunkowują się do niego. Wielu naukowców zaczyna się jednak zastanawiać, czy ulgi na rozwój warte są bycia "na cenzurowanym".
Karolina Łukasik, starszy konsultant B+R w firmie Ayming Polska, uspokaja, że czynności sprawdzające mają charakter standardowy i zwykle kończą się pozytywnie. Jeśli urząd zauważy rozbieżność między deklaracją a stanem rzeczywistym, wezwie podatnika do złożenia korekty.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl