Będzie strajk nauczycieli czy nie będzie? W sobotę Dorota Gardias, szefowa Forum Związków Zawodowych, poinformowała, że strona rządowa poprosiła o kolejne spotkanie ze związkowcami.
Tym razem naprawdę będzie to spotkanie ostatniej szansy. Odbędzie się w niedzielę o godzinie 19, a więc zaledwie kilkanaście godzin przed pierwszym poniedziałkowym dzwonkiem.
Zapowiedzią rozmów są zaskoczeni zarówno nauczyciele, jak i rodzice. Jedni i drudzy szykowali się już, że drzwi większości szkół pozostaną tego dnia zamknięte.
Rodzice już od kilku dni organizują opiekę dla dzieci. Niektóre firmy poszły na rękę pracownikom i nie tylko zachęcają do przyprowadzenia pociech do biur, ale też zorganizowały profesjonalną opiekę animatorów.
Kierowały się przy tym nie tylko uprzejmością, ale przede wszystkim "rachunkiem zysków i strat". Zapłacenie opiekunce opłaca się dużo bardziej niż przestój w pracy firmy wynikający z urlopów pracowników, którzy tego dnia musieliby zająć się dzieckiem.
Rodzice, którzy nie mogą liczyć na pomoc firmy, przeorganizowali pracę i, jeśli mogą, wykonywać ją będą zdalnie. Inni wzięli wolne, jeszcze inni – skorzystają z pomocy babci i dziadka.
Ministerstwo właśnie wysłało im sygnał "powstrzymajcie się, być może strajku nie będzie", ale skoro nie ma gwarancji, że strony się dogadają, to wielu rodziców nie będzie czekało z założonymi rękami na ich rezultat.
- Nie czekam na wynik tych rozmów. W niedzielę pakuję walizkę i wywożę dzieci do babci – mówi nam matka dwójki dzieci z Wrocławia. – Szykuję się na czarny scenariusz. Uważam, że nie dojdzie do przełomu. To spotkanie to tylko taki dobry gest, ale obie strony powiedziały już wszystko, co miały do powiedzenia, i nikt się nie cofnie.
- Moja szkoła już wcześniej wysłała mi sms, żebym w poniedziałek w miarę możliwości zapewniła dzieciom opiekę na własną rękę. Bo tam też nic nie wiedzą: czy będzie strajk i ilu nauczycieli ewentualnie przyjdzie – wyjaśnia i dodaje, że popiera strajk.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl