Ks. Dziedzic - kapłan z diecezji tarnowskiej - został porwany przez rebeliantów w nocy z 12 na 13 października z misji w Baboua w Republice Środkowoafrykańskiej. Następnie został wywieziony w stronę granicy z Kamerunem. Po wylądowaniu powiedział, że dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do odzyskania przez niego wolności.
Misjonarz relacjonował, że ludzie, którzy go pilnowali w czasie, gdy był w niewoli, nie byli agresywni. Dodał jednak, że byli uzbrojeni i obawiał się, że może dojść do _ jakiegoś wypadku _. Pytany, czy wróci na misje do RŚA, odpowiedział w języku sango (który jest używany w RŚA) i po polsku: _ Jeśli Pan Bóg pozwoli, to tam wrócę _. Podczas niedzielnej konferencji prasowej w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie, ks. Dziedzic wyraził radość, że za jego wstawiennictwem porywacze zwolnili także 10 Afrykanów, z którymi był przetrzymywany.
Ks. Dziedzic powiedział, że rebelianci, którzy porwali go w nocy, od razu mówili, że nie chodzi o okup, ale o uwolnienie ich więzionego przywódcy gen. Abdoulaye Miskine. Przetrzymywano go wraz z grupą innych zakładników w prymitywnych warunkach. Jednocześnie zaznaczył, że choć inni porwani byli skuci łańcuchami na nogach, to jego porywacze tak nie potraktowali, szanując go jako kapłana.
Ks. Dziedzic powiedział specjalnie dla PAP, że udając się na misje do Republiki Środkowoafrykańskiej _ nigdy nie myślał o tym, że coś takiego może go spotkać _, choć - jak podkreślił, że oglądając wiadomości w telewizji francuskiej widziałem porwanych zakładników z Francji oraz porwanego księdza w Kamerunie, a kiedy został uwolniony jak się cieszył i słuchałem jego świadectwa, ale _ nigdy nie pomyślałem, że to może spotkać także mnie _.
Pytany przez PAP, czy liczył się z tym, że może z tego więzienia nigdy nie wrócić, ks. Dziedzic odpowiedział: _ Nie przychodziła taka myśl, raczej wierzyłem w to i ufałem Panu Bogu, że to wszystko dobrze się skończy _. Zapytany z kolei o plany na przyszłość odparł: _ na razie odpoczywam, a później będą decyzje _.
Opowiadając o swoim porwaniu, ks. Dziedzic powiedział, że może Bóg chciał, aby jego _ cierpienie przyczyniło się do pokoju w Republice Środkowoafrykańskiej _. Ks. Dziedzic podkreślił podczas konferencji prasowej, że _ sukces ma wielu ojców _. Dodał, że wielu ludzi pracowało i walczyło o jego uwolnienie, m.in. prezydenci Kamerunu, Konga i Polski, a także MSZ, a przede wszystkim przedstawiciele Kościoła, a zwłaszcza bp Jerzy Mazur, który jest ojcem wszystkich misjonarzy oraz biskup tarnowski Andrzej Jeż.
Dodał, że najwięcej dla niego zrobił ks. Mirosław Gucwa (misjonarz Bouar i wikariusz generalny Diecezji Bouar w Republice Środkowej Afryki). _ To on zdobył numer do rebeliantów, to on do nich dzwonił i wynegocjował z nimi, że mógł dla niego przynieść ubrania, lekarstwa, wodę oraz przybory liturgiczne do odprawiania mszy św. Być może lekarstwa, które przynosił ks. Gucwa, uratowały mi życie, bo byłem chory na malarię _ - podkreślił ks. Dziedzic.
Rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski wyraził radość, że prowadzone negocjacje przyniosły skutetk. Dodał, że MSZ będzie starało się zaapelować do ks. Dziedzica, aby bardzo poważnie rozważył, czy chce wracać do Republiki Środkowoafrykańskiej. _ Rozumiemy, czym jest powołanie misjonarza, ale MSZ musi traktować księdza jak każdego polskiego obywatela. Będziemy też apelować, aby poddał się rekonwalescencji i badaniom lekarskim, abyśmy absolutnie byli pewni, że jego zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo _ - mówił.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Polski misjonarz został porwany w Afryce Porywacze chcą go wymienić na członka miejscowych grup partyzanckich. | |
Księża są mordowani na całym świecie W 2013 roku na świecie zostało zamordowanych 22 kapłanów i misjonarzy. Większość ofiar stanowili księża. |