Święta coraz bliżej, a nieuczciwi wolontariusze jednej z firm w Pułtusku zarabiają wykorzystując ludzkie współczucie i niewiedzę. W okolicach warszawskiego Dworca Centralnego można spotkać młode dziewczyny proszące przechodniów o ocenę uśmiechu..
Po ocenie, pada pytanie _ jaką kwotą mogliby wesprzeć potrzebujące dzieci? _ To co na początku wygląda jak publiczna zbiórka, publiczną zbiórką jednak nie jest.
Posłuchaj jak w rzeczywistości to wygląda
W rzeczywistości to co wygląda jak dobroczynna zbiórka - jest zarejestrowana jako handel obwoźny, więc w świetle prawa zbiórką nie jest - o czym dowiedzą się tylko bardziej dociekliwi darczyńcy. W zamian za _ pomoc _ dostaną oni naklejki, małe samochodziki albo maskotki.
Wolontariuszki tej firmy w tym konkretnym przypadku, mają przy sobie dokumenty świadczące o wsparciu dla specjalnego Ośrodka Szkolno - Wychowawczego w Pułtusku, do którego - zgodnie z umową miało trafiać 10 procent datków.
Jego dyrektor Aldona Iniarska od początku nie godziła się na zbiórkę dlatego m.in. z tego powodu postanowiła zerwać współpracę z firmą.
Posłuchaj co o sprawie mówi dyrektor Aldona Iniarska
Do Ośrodka trafiło w sumie 337 złotych i artykuły biurowe. Reporterom RDC też nie udało się skontaktować z firmą Demeter z Pułtuska. Pojechali pod wskazany adres, ale zastała pusty dom.
Czytaj więcej w Money.pl