Prezydent Joe Biden w weekend zrezygnował z walki o reelekcję w wyborach, które odbędą się 5 listopada. Na dziś niemal murowaną faworytką do reprezentowania Partii Demokratycznej jest obecna wiceprezydentka USA, a w przeszłości m.in. prokuratorka generalna Kalifornii oraz kalifornijska senatorka - Kamala Harris.
Szanse na udział prawniczki w wyborach ocierają się o pewność po tym, jak ostatnie sondaże dały jej dwa punkty procentowe przewagi nad Donaldem Trumpem. Kamala Harris w poniedziałek została nieformalną kandydatką Demokratów na głowę państwa, oficjalną zostanie najszybciej 7 sierpnia, bo wtedy odbędzie się konwencja tej partii. Czasu nie ma jednak do stracenia, dlatego bezzwłocznie rozpoczęła kampanię wyborczą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pierwszym przystankiem Kamali Harris był stan Wisconsin. Nieformalna kandydatka Demokratów 23 lipca na wiecu wyborczym została gorąco przyjęta. Od razu też wychwycić można było różnice między jej programem gospodarczym a planami Donalda Trumpa, które niedawno opisaliśmy w money.pl.
Wierzymy w przyszłość, w której każdy człowiek ma szansę nie tylko na to, aby jakoś sobie radzić, ale po prostu się rozwijać, iść naprzód. Będzie to przyszłość, gdzie żadne dziecko nie będzie musiało dorastać w ubóstwie, gdzie każdy pracownik będzie miał wolność przystąpienia do związku zawodowego, gdzie każdy człowiek będzie miał dostęp do niedrogiej opieki zdrowotnej, niedrogiej opieki nad dzieckiem i do płatnego urlopu - mówiła we wtorek wiceprezydentka USA.
- Wierzymy w przyszłość, w której każdy starszy człowiek będzie mógł z godnością przejść na emeryturę. Wszystko to oznacza, że budowa klasy średniej będzie głównym celem mojej prezydentury. Dlatego że wiemy, że gdy nasza klasa średnia jest mocna, mocna jest cała Ameryka - dodała.
Gorący temat ulg podatkowych
Media amerykańskie z dużym przekonaniem prognozują, że była prokurator Harris zmierzy się z prawomocnie skazanym za fałszowanie zapisów finansowych Trumpem. Skoro kwestie gospodarcze są głównymi punktami kampanii Republikanina, naturalnie zainteresowały się tym, co zaproponować może obecna zastępczyni Joe Bidena.
Na pierwszym planie jest temat podatków, bo w 2025 r. wygasną ulgi podatkowe, wprowadzone podczas pierwszej kadencji Donalda Trumpa. Ten ostatni nie tylko zamierza je przedłużyć, ale też pogłębić.
Bloomberg wskazuje, że Joe Biden opowiadał się za utrzymaniem ulg dla osób, które zarabiają poniżej 400 tys. dol. rocznie, a zatem co najwyżej zaliczają się do klasy średniej. Obecny prezydent proponował ponadto, aby cofnąć obniżki dla firm, a także wprowadzić nowe obciążenie dla tych z majątkiem przekraczającym 100 mln dol.
Agencja przypomina też, że w kampanii wyborczej w 2020 r. Biden proponował, by podatek od osób prawnych wzrósł z 21 proc. do 28 proc. Harris była jeszcze ostrzejsza, ponieważ postulowała wzrost do 35 proc. Trump chciał go natomiast obniżyć do 15 proc.
Podkreślmy, że nie są jeszcze znane szczegóły aktualnego programu gospodarczego Kamali Harris. W amerykańskich mediach dominuje jednak oczekiwanie, że będzie ona szła drogą wyznaczoną przez Joe Bidena, a jeśli spodziewana jest jakaś zmiana, to jest to zaostrzenie kursu względem najbogatszych Amerykanów i wielkiego biznesu.
Co zaproponuje Kamala Harris
- Kamala Harris jest znakomitą prawniczką, ale nie jest ekonomistką. Nie ma osobistych doświadczeń ze świata biznesu czy makroekonomii, więc na pewno jej program gospodarczy będzie się kształtować. Z całą pewnością ogromną rolę będzie odgrywał jej sztab wyborczy oraz doradcy gospodarczy - komentuje w rozmowie z money.pl prof. Stanisław Flejterski, wykładowca Uniwersytetu WSB Merito w Szczecinie, specjalizujący się m.in. w finansach międzynarodowych.
Zdaniem ekonomisty nie można się spodziewać rewolucji względem polityki gospodarczej z ostatnich lat, gdy w USA władzę przejął Joe Biden.
- Program gospodarczy pani Harris będzie się wykuwał w trakcie kampanii, rozmów i debat. Myślę, że będzie to jednak kontynuacja polityki Joe Bidena, być może z niewielką zmianą w kierunku centrolewicowym, czyli większego nacisku na sprawy społeczne - mówi prof. Flejterski.
Podobnie sytuację ocenia Mark Zandi, główny ekonomista Moody's Analytics. - Myślę, że będzie ściśle trzymać się scenariusza gospodarczego Bidena - powiedział w rozmowie z dziennikiem "USA Today". W artykule zwrócono uwagę, że Demokratka będzie się pozycjonować jako "kandydatka na rzecz ciągłości i stabilności".
Opieka medyczna w USA
Jeśli chodzi o sprawy społeczne, to Harris postuluje rozszerzenie powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego Medicare na wszystkich Amerykanów. Koszty mogłyby pokryć nowe obciążenia podatkowe. Program, dodajmy, Trump chce obciąć.
- Duże nadzieje w Kamali Harris pokładają raczej biedniejsi Amerykanie niż ci najbogatsi. Ja bym jednak się za bardzo nie martwił o losy multimiliarderów amerykańskich. Oni sobie dadzą radę - komentuje prof. Flejterski.
W tym kontekście Bloomberg przypomina, że wiceprezydentka "na rynkach finansowych zaproponowała opodatkowanie transakcji na akcjach na poziomie 0,2 proc., obrotu obligacjami na poziomie 0,1 proc., a transakcji na instrumentach pochodnych na poziomie 0,002 proc.".
(Trump - przyp. red.) zamierza dać ulgi podatkowe miliarderom oraz wielkim korporacjom. Chce doprowadzić do tego, żeby rachunki płaciły zwykłe rodziny, klasa średnia. Chce zakończyć funkcjonowanie ustawy o niedrogiej opiece zdrowotnej i cofnąć nas do takiego momentu, kiedy firmy miały możliwość odmawiania ubezpieczenia osobom, które już są chore - mówiła Harris w Wisconsin, cytowana przez TVN24.
Harris przeciwko wojnie celnej Trumpa
Kamala Harris jest w kontrze również wobec planów Donalda Trumpa dotyczących wprowadzenia 10-procentowych ceł na wszystkie importowane towary, poza chińskimi, które Republikanin chciałby objąć kilkukrotnie wyższymi opłatami.
"The New York Times" przypomina, że Harris w ubiegłym tygodniu powiedziała, iż taka polityka podniesie ceny benzyny, artykułów spożywczych i odzieży w USA. - Jego cła zwiększyłyby koszty codziennych wydatków rodzin - stwierdziła. Sama opowiedziała się za stymulowaniem eksportu.
Donald Trump chce cłami załatwić problem amerykańskiego deficytu. Przysłużyć temu miałoby się również wzmożone wydobycie ropy naftowej i gazu ziemnego. A na to z pewnością nie zgodzi się Demokratka.
Trudna przeciwniczka dla koncernów naftowych
Kamala Harris jest znana ze swojego krytycznego podejścia do koncernów naftowych. Jej stanowisko jest znacznie bardziej zdecydowane w tej sprawie niż prezydenta Joe Bidena - pisał niedawno Bloomberg.
W przeszłości, jako prokuratorka generalna Kalifornii, Harris podjęła szereg działań przeciwko gigantom naftowym, zwanym "Big Oil", w tym wniosła pozwy przeciwko firmom zarządzającym rurociągami za wycieki ropy. Prowadziła również dochodzenia w sprawie Exxon Mobil Corp., oskarżając firmę o wprowadzanie opinii publicznej w błąd w kwestii zmian klimatycznych.
W 2019 roku Harris publicznie wezwała do zakazu szczelinowania hydraulicznego, czyli praktyki stosowanej w przemyśle naftowym do wydobycia ropy i gazu z gęstych formacji skalnych (wydobycie gazu łupkowego). Jak zaznaczył Bloomberg, Biden nigdy nie poparł tego ruchu, ale Harris była szczególnie krytyczna wobec rozwoju wydobycia ropy naftowej na morzu.
Harris dążyła do ograniczenia nowych wierceń u wybrzeży Kalifornii i, jako prokurator generalny stanu, skierowała sprawę do sądu, kwestionując pozwolenia wydane przez rząd federalny na szczelinowanie na wodach Pacyfiku.
Jacek Losik, dziennikarz money.pl