Wrocław to miasto, w którym szczury mają wręcz idealne warunki do bytowania.
- W ścisłym centrum Wrocławia jest fosa, mamy rozbudowany systemy kanalizacji, starą zabudowę i wiele restauracji oraz sklepów w centrum. To środowisko, w którym szczury czują się idealnie, i to widać. Są miejsca, gdzie szczury spotkamy o każdej porze dnia i nocy - mówi w rozmowie z money.pl przewodnicząca zarządu osiedla Stare Miasto i jednocześnie miejska radna Jolanta Niezgodzka.
Dodaje, że sama deratyzacja nie zadziała, jeżeli będzie prowadzona na dotychczasowych zasadach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Plaga szczurów we Wrocławiu. "To wstyd dla miasta"
- Już nie wystarczy rozłożyć trutki na szczury. W mieście, szczególnie w ścisłym centrum, potrzebny jest nowy system przechowywania i odbioru odpadów. Inaczej nie pozbędziemy się problemu. Trzeba to powiedzieć wprost: to wstyd dla miasta, że o Wrocławiu jest głośno, właśnie w tym kontekście - uważa Jolanta Niezgodzka.
Choć Wrocław ze szczurami walczy od lat, to w ostatnim czasie - obserwując, chociażby wpisy w mediach społecznościowych - można odnieść wrażenie, że problem ten nasilił się. Mieszkańcy donoszą, że gryzonie nie tylko opanowują śmietniki i piwnice. "Super Express" przedstawił historię wrocławianki, która w ubikacji znalazła zdechłego szczura. Zwierzę weszło do jej mieszkania przez kanalizację. W sieci pojawiły się nowe zdjęcia i wideo z gryzoniami.
Wiceprezydent Wrocławia Sebastian Lorenc w rozmowie z money.pl podkreśla, że nie ma żadnych oficjalnych wyliczeń dotyczących populacji szczurów we Wrocławiu, ale szczerze przyznaje: walka ze szczurami to nie jest walka do wygrania, bo gryzonie nie znikną z miasta. Ale populacja musi być pod kontrolą.
Sebastian Lorenc dodaje, że w tej kwestii ważne jest nie tylko działanie miasta, ale także zachowanie mieszkańców.
Sam ostatnio widziałem, jak jeden z mieszkańców rozrzucał chleb obok wiaty na śmietniki. Trzeba jednak wiedzieć, że dokarmianie w ten sposób zwierząt i zostawianie resztek żywności ma duży wpływ także na wzrost populacji szczurów. Dlatego wciąż apelujemy do mieszkańców, aby nie wyrzucali odpadów, w szczególności resztek jedzenia, poza pojemniki do gromadzenia odpadów - mówi nasz rozmówca.
Nawet 3 miliony gryzoni w mieście?
Mateusz Krzyżowski z firmy DDD Serwis, która zajmuje się deratyzacją we Wrocławiu, szacuje, że na jednego mieszkańca przypada kilka gryzoni.
Według statystyk w stolicy Dolnego Śląska łącznie z uchodźcami może mieszkać obecnie od 700 tys. do nawet miliona osób.
- Według szacunków w mieście może być obecnie nawet 3 mln szczurów. Ten problem jest coraz bardziej widoczny. Widzimy to także po liczbie zgłoszeń od mieszkańców - mówi money.pl Mateusz Krzyżowski.
Jego zdaniem problemem jest także podejście do likwidacji gryzoni. - Czasami można odnieść wrażenie, że deratyzacja jest przeprowadzana tylko dlatego, żeby odhaczyć spełnienie tego obowiązku. Trudno oczekiwać efektów, jeżeli jest ona przeprowadzona po prostu nieskutecznie - przekonuje pan Mateusz.
I dodaje, że kilogram trutki na szczury może kosztować 20, ale i 200 zł. Wiele osób wybiera te najtańsze rozwiązania, które wcale nie są skuteczne. - Owszem wtedy możemy powiedzieć, że walczymy, że szczurami, ale nie powinniśmy oczekiwać spektakularnych efektów. Tu ma znaczenie wiele rzeczy, od rodzaju i ilości trutki po dokładne rozpoznanie terenu, czy nawet zwyczajów gryzoni - przekonuje ekspert.
Miasto wypowiada wojnę szczurom
Niedawno Rada Miejska Wrocławia wydłużyła czas deratyzacji w centrum miasta do 10 miesięcy oraz rozszerzyła katalog miejsc, w których będzie prowadzone odszczurzanie.
W centrum Wrocławia obowiązkowa deratyzacja będzie od teraz obowiązywać właścicieli wszystkich nieruchomości.
Rozszerzony został również katalog rodzajów nieruchomości podlegających obowiązkowej deratyzacji, usytuowanych poza centrum Wrocławia. Deratyzacja obowiązuje od teraz również hostele, motele, pensjonaty oraz inne obiekty świadczące usługi noclegowe, dworce kolejowe i autobusowe oraz pozostałe budynki użyteczności publicznej i obiekty, w których wykonywane są całodobowe świadczenia zdrowotne.
Miejscy strażnicy będą sprawdzać, czy właściciele nieruchomości stosują się do nowych przepisów.
- Nakładane są mandaty zarówno na zarządców, firmy odpowiedzialne za usuwanie odpadów, a także na podmioty nieprzeprowadzające deratyzacji. Wystawiono już prawie 70 mandatów na kwotę prawie 20 tys. zł, wszczęto także 14 spraw o wykroczenie, czyli tu będą kierowane do sądu wnioski o ukaranie - informuje Waldemar Forysiak, zastępca komendanta Straży Miejskiej Wrocławia.
"Pudrowanie sytuacji". Restaurator mówi, gdzie jest problem
Andrzej Dobek, prezes stowarzyszenia "Nasz Rynek", który od lat prowadzi restaurację na wrocławskim rynku w rozmowie z money.pl ocenia, że to dopiero początek problemu ze szczurami.
- Nie ma co się oszukiwać. Miasto zwiększyło opłatę za śmieci. Problem szczurów będzie narastał. Pamiętajmy, że mamy dopiero marzec, a pogoda i tak nas nie rozpieszcza. Przyjdą cieplejsze dni, to dopiero gryzonie wyjdą ze swoich kryjówek. Rynek zacznie się ruszać. Nie chciałbym, żeby szczury stały się kolejną, tym razem negatywną atrakcją Wrocławia - przekonuje przedsiębiorca, który sam miesięcznie na deratyzację wydaje ok. 300 zł.
Dobrze, że miasto coś robi, ale na razie to jest pudrowanie sytuacji. Od lat powtarzam, że konieczny jest nowy system składowania odpadów w ścisłym centrum i natychmiastowego odbioru śmieci. Inaczej problemu nie rozwiążemy - dodaje restaurator.
Andrzej Dobek, który szefuje stowarzyszeniu, skupiającemu wrocławskich restauratorów zapowiada, że organizuje spotkanie w tej sprawie. - Chcemy pomóc w rozwiązaniu problemu. Mamy nadzieje, że władze miasta na nasze pomysły spojrzą przychylnym okiem - mówi restaurator.
Budapeszt sobie poradził. Nowy Jork szukał szczurołapa
Dr Edyta Wincewicz z Katedry Biostruktury i Fizjologii Zwierząt Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu w rozmowie z Polską Agencją Prasową wskazała, że modelowym miastem, które w latach 70. XX wieku efektywnie zmniejszyło populację szczurów, był Budapeszt.
- Zrobiono rozpoznanie, jak liczna jest populacja szczurów w mieście, robiąc przegląd i zbierając informacje od mieszkańców. Dopiero później przeprowadzono akcję na szeroką skalę. Wykładano trutki i jednocześnie uszczelniano budynki, zmniejszono dostęp do siedlisk, zmniejszano dostęp do żywności, czyli skutecznie zarządzano odpadami. Trutki były też wykładane zarówno na powierzchni ziemi, jak i pod - tłumaczyła dr Wincewicz.
Dodała, że przykład Budapesztu pokazuje, że aby deratyzacja miała sens, musi być prowadzona kompleksowo i angażować różne służby miejskie. - To się jednak wiąże z bardzo dużymi kosztami - przyznała ekspertka.
Pod koniec ubiegłego roku biuro burmistrza Nowego Jorku zamieściło ogłoszenie o pracę na stanowisku "dyrektora ds. zwalczania gryzoni w całym mieście", czyli szczurołapa. Miasto oferowało roczną pensję w wysokości od 120 do 170 tys. dol.
Wymienione wymagania to m.in. "doświadczenie w planowaniu miejskim" i "żądza walki ze szkodnikami".
Według rankingu firmy Orkin, zajmującej się kontrolą szkodników, Nowy Jork jest drugim miastem w USA pod względem wielkości populacji szczurów. Na czele znajduje się Chicago, które już od ośmiu lat z rzędu utrzymuje tytuł najbardziej zaszczurzonego miasta w USA.
Malwina Gadawa, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.