Amerykańscy marines ciągle przybywają do wysuniętej bazy na południe od Kandaharu w Afganistanie i umacniają swoje stanowiska. W ciągu ostatniej doby wylądowało tam 600 żołnierzy, w najbliższym czasie ma ich przybyć około 400-tu. Talibowie nadal bronią się w ważnym strategicznie mieście Spin Boldak na granicy z Pakistanem. Miasto bombardują amerykańskie samoloty, a różne klany pasztuńskie atakują je z kilku stron. Walki są przerywane negocjacjami z talibami. Atakujące miasto klany są poróżnione między sobą i każdy z nich chciałby sam zająć Spin Boldak. Przywódca talibów mułła Mohammad Omar wezwał przez radio swoich żołnierzy, by nie opuszczali żadnych terenów, na których się znajdują. Były ambasador talibów w Pakistanie Abdul Salam Zaeef powiedział wcześniej, że Mohammad Omar ani żaden z przywódców siatki terrorystycznej al Kaida nie został ranny w czasie nocnego nalotu Amerykanów na jeden z budynków talibów w Kandaharze. Zaeef dodał, że głównego przywódcy al Kaidy, Osamy bin Ladena, nie ma na terenach
kontrolowanych przez talibów. Talibowie prawdopodobnie wzięli jako zakładnika zachodniego dziennikarza. Poinformował o tym rzecznik kierowanej przez Stany Zjednoczone koalicji antyterrorystycznej Kenton Keith, który nie podał żadnych szczegółów. Sojusz Północny opanował na razie tylko duże miasta Afganistanu. Wojciech Czuchnowski z dziennika "Życie", który przebywa w tym kraju, powiedział Polskiemu Radiu, że zaczyna powtarzać się schemat znany z wojny sowiecko-afgańskiej, kiedy wojska komunistycznego rządu i armia sowiecka kontrolowały większość miast, a partyzanci panowali w górach i na drogach.