Niewiele zabrakło do tragedii. Około stu metrów. W tej odległości od siebie stanęły dwa pociągi w Worowie w woj. zachodniopomorskim. Składy relacji Szczecin-Białystok i Olsztyn-Szczecin jechały na wprost siebie. Zderzyłyby się czołowo, gdyby dyżurny ruchu ich nie zatrzymał. Urząd Transportu Kolejowego wskazuje alarmujące dane - od początku 2016 r. aż 120 razy maszyniści pominęli semafor wskazujący sygnał "stój".
To stało się kilka dni temu, dokładnie 17 października. Pasażerom nic się nie stało, ale hamowanie było gwałtowne. Jadące na czołowe zderzenie pociągi zatrzymał dyżurny ruchu, wykorzystując radiostop. Czyli system, który zatrzymuje wszystkie pociągi w zasięgu sygnału.
Cofnijmy się do 30 sierpnia. W Smętowie Granicznym pociąg towarowy zderzył się z pasażerskim. 28 osób zostało rannych, cztery trafiły do szpitala.
18 września, Kobylnica. Pociąg osobowy z Suwałk do Szczecina zderzył się z maszyną torową. 10 osób rannych.
Co łączy te wypadki? Zignorowanie sygnału "stój". Urząd Transportu Kolejowego mówi: dość. I domaga się wyjaśnień.
Jak jest z bezpieczeństwem na kolei
Sygnał "stój" można porównać do czerwonego światła na drodze. Maszynista, który go widzi musi zatrzymać pociąg. I nie ma tu pola do interpretacji. "Stój", to stój. Ale okazuje się, że nie zawsze. UTK przedstawia alarmujące dane: od początku 2016 r. zarejestrowano niemal 120 przypadków pominięcia semafora wskazującego sygnał "stój". Czyli prościej: maszynista pojechał dalej, choć miał bezwzględny zakaz.
UTK nie ujawnia, u których przewoźników maszyniści mają najwięcej takich incydentów na koncie. Wiadomo tylko, że jest ich kilkunastu. A rosnąca liczba tego typu zdarzeń wzbudziła w urzędzie wątpliwości dotyczące prawidłowości funkcjonowania systemów zarządzania bezpieczeństwem.
Prezes UTK Ignacy Góra wezwał przewoźników na dywanik. Mają sprawdzić posiadane systemy zarządzania bezpieczeństwem pod kątem funkcjonowania procedur zapobiegających błędom maszynistów. - W szczególności problem ten dotyczy maszynistów, więc kładziemy nacisk na ich właściwe wyszkolenie, egzaminowanie, stan psychofizyczny oraz właściwą koncentrację - mówi Ignacy Góra.
Bo na torach były liście
Nie ma jednego wspólnego powodu, dla którego maszyniści ignorują sygnał "stój". Każdy przypadek jest inny, a badanie wypadków kolejowych - skomplikowane.
W przypadkach, kiedy dochodzi już do tragedii - tak jak na przykład w Babach kilka lat temu - kierujący pociągiem mówią, że sygnalizacja nie działa prawidłowo. Podobny argument wysuwają zrzeszające maszynistów związki zawodowe. - Maszynista nie jest winny. Za wypadek odpowiada infrastruktura kolejowa, która od lat jest zdewastowana - mówił przedstawiciel Związku Zawodowego Maszynistów, po tym, jak maszynista został prawomocnie skazany za spowodowanie wypadku w Babach. W samej katastrofie zginęła jedna osoba, kolejna zmarła po jakimś czasie w szpitalu. Kilkadziesiąt zostało rannych.
Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, przewoźnicy podają różne powody, dlaczego kierujący ich pociągiem zignorował sygnalizację. Na przykład takie, że na torach zalegały liście i maszynista nie mógł przez to wyhamować.
Sprawą zajmował się też Zespół ds. monitorowania poziomu bezpieczeństwa transportu kolejowego działający przy Prezesie UTK. Na spotkaniu stawili się przedstawiciele spółek, w których odnotowano rosnącą liczbę przypadków pominięć semaforów. Każdy z nich zaprezentował środki zapobiegawcze. Spotkanie miało również na celu wymianę doświadczeń pomiędzy przedsiębiorstwami oraz dialog o skuteczności wdrażanych działań.
Dialog dialogiem, ale UTK wytoczył też cięższe działa. U tych przewoźników, u których wskaźnik liczby zdarzeń kolejowych do pracy eksploatacyjnej osiągnął najwyższe wartości, ruszyły kontrole. Dotyczy to kilkunastu spółek. Ich nazwy na razie nie są podane do publicznej wiadomości.