W sierpniu nasz eksport rósł szybciej niż import. Co ciekawe, choć u nas popularna jest „chemia prosto z Niemiec”, to okazuje się, że działa to też w drugą stronę. Niemcy sprowadzają od nas coraz więcej produktów chemicznych. Opłaciła się też wizyta Trumpa w Polsce.
Obroty w polskim handlu zagranicznym wzrosły w pierwszych ośmiu miesiącach roku o aż 105 mld zł. To świetna wiadomość dla gospodarki, która dzięki większej wymianie z sąsiadami, dynamicznie się rozwija.
Eksport wyniósł 562 mld zł, a import 559 mld zł. Udało się więc wypracować niewielką nadwyżkę. Tę uzyskujemy głównie na handlu towarowym z Niemcami. Eksport do naszego zachodniego sąsiada wzrósł o aż 12,2 mld zł (o 8,6 proc.), podczas gdy import o 11,1 mld zł (o 9,4 proc.). Do Niemców wysyłamy aż 27,4 proc. wartości sprzedaży zagranicznej.
Co sprowadzają od nas Niemcy? Niektórzy zdziwią się pewnie, że coraz bardziej popularna jest u naszego zachodniego sąsiada "chemia z Polski". W pierwszej połowie roku sprzedaliśmy jej tam za o 1,9 mld zł więcej, niż rok wcześniej i był to najszybszy wzrost wśród grup produktowych. Sprowadzają od nas mydło, proszki do prania (tak, tak!), perfumy, kosmetyki, ale i produkty farmaceutyczne.
Rosła też sprzedaż do Niemiec samochodów i części samochodowych, podobnie zresztą jak w przypadku trzeciego naszego partnera gospodarczego, czyli Wielkiej Brytanii. Z Wielką Brytanią mamy nadwyżkę handlową prawie taką samą jak z Niemcami.
Na drugim miejscu w naszych kontaktach zagranicznych są Czesi. Eksport rośnie tu jednak coraz wolniej, bo w ciągu ośmiu miesięcy roku o zaledwie 4,1 proc. Duża nierównowaga na niekorzyść Czechów się wyrównuje, bo sprowadziliśmy od nich towary o wartości o 2 mld zł wyższej (+11,5 proc.) niż rok temu.
Skoda na polskim silniku?
Czesi co ciekawe wcale nie żywności sprowadzają od nas najwięcej, ale żeliwo i stal. Eksport metali wzrósł w pierwszym półroczu o aż 18 proc. do 4,9 mld zł. Dobrze sprzedawały się też maszyny i sprzęt elektryczny, tj. o 14 proc. do 6,1 mld zł, w tym głównie wyprodukowane w Polsce telewizory oraz... silniki samochodowe. Czeska Skoda najwyraźniej jeździ coraz częściej na polskich silnikach.
Francuzi zwiększali zakupy polskiej miedzi, na co wpływ miała rosnąca jej cena na światowych rynkach. Najszybciej rośnie jednak eksportu do Stanów Zjednoczonych.
Najwyraźniej opłaciła się wizyta Trumpa w Polsce, bo Amerykanie sprowadzili z naszego kraju towary za 15,6 mld zł. To o 3,2 mld zł więcej niż rok temu. Dzięki temu wskoczyli na ósme miejsce (zaraz za Rosją) wśród naszych największych rynków eksportowych.
W tym samym czasie sprowadziliśmy zza oceanu towary o wartości 16,7 mld zł, czyli o 2,4 mld zł więcej niż rok temu. Deficyt handlowy z USA mamy, ale już coraz mniejszy.
Sierpień miesiącem polskiego eksportu
Podane wyżej statystyki dotyczą ośmiu miesięcy, bądź półrocza 2017 r. Nie można jednak nie zaznaczyć, że bardzo dobry dla naszych eksporterów był sam sierpień. O ile generalnie w pierwszej połowie roku polski import rósł szybciej niż eksport, to akurat w sierpniu sytuacja się odwróciła.
Sprzedaliśmy za granicę towary o wartości 70 mld zł, czyli o 8 mld zł więcej niż rok temu (+12,9 proc.). Sprowadziliśmy za 69,3 mld zł, czyli o 6,7 mld zł więcej niż rok temu (+10,7 proc.). W ten sposób poprawiliśmy nadwyżkę handlową.
Sprzyjało temu osłabienie złotego, który wcześniej się umacniał. Do euro w czerwcu i w lipcu euro się umocniło (czyt. złoty się osłabiał) o łącznie 1,9 proc., więc nasze towary robiły się konkurencyjne cenowo. Jeszcze bardziej korzystny trend walutowy dla eksporterów był we wrześniu, kiedy euro zyskało 1,5 proc.
Ciekawe natomiast, że eksport do USA okazał się tak dynamiczny, skoro aż do sierpnia złoty się umacniał. Tu najwyraźniej musiało zadziałać otwarcie wcześniej zamkniętych „szlaków handlowych”. Dopiero we wrześniu złoty osłabił się do dolara i to od razu o 2,4 proc.